Największe złoża miedzi w Polsce są w Zagłębiu Lubińsko-Głogowskim. A w Warszawie? Na cmentarzach.
Ten cenny metal poszukiwany jest nie tylko przez górników w kopalniach, ale też przez zwykłych złodziei, którzy tanim kosztem chcą zarobić na flaszkę wina marki wino czy innej nalewki. Policjanci co i rusz przyłapują wandali, którzy z nagrobków odrywają miedziane elementy, by potem sprzedać je w punkcie złomu. Tak było niedawno na Wolskiej, kiedy to patrol zwrócił uwagę na mężczyznę z plecakiem i siekierką w ręku. Podczas legitymowania okazało się, że plecak wypełniony jest miedzianymi elementami pochodzącymi z nagrobków. 47-latek nie umiał wytłumaczyć, skąd wzięły się w jego plecaku (choć tłumaczyć nie było czego) i trafił na policyjny dołek.
Teraz czeka na wyrok sądu. Ciekawe, czy chciałby po śmierci, żeby jego grób obrobiła jakaś cmentarna hiena...
TW Fulik
na podstawie informacji policji