Śmierdzący problem Bielan. "Sprzątajcie po swoich psach"
3 lutego 2023
W teorii grozi mandatem, w praktyce uchodzi płazem - mowa o niesprzątaniu po swoim psie. Jedna z mieszkanek warszawskich Starych Bielan zapytała sąsiadów, czy można jakoś rozwiązać problem psich odchodów pozostawianych na trawnikach i zaapelowała o sprzątanie po pupilach.
- Mam pytanie do właścicieli psów ze Starych Bielan. Dlaczego tak dużo osób nie sprząta tutaj psich kup? - zapytała na portalu społecznościowym mieszkanka, która przyznała, że mieszka na osiedlu niecały rok. Dodała, że w całym swoim życiu nie wdepnęła tyle razy w psią kupę, co na Starych Bielanach każdego tygodnia.
Dzieci przypominają dorosłym o sprzątaniu po psach
W bielańskich parkach pojawiły się nietypowe tabliczki przypominające właścicielom psów o sprzątaniu.
Psie kupy w Warszawie
- O co chodzi? Nie widziałam nigdy takiego miejsca. Może ktoś ma pomysł, jak chodząc z własnym psem nie wdeptywać w kupy? Szczególnie te ukryte w trawie i liściach i pod osłoną nocy? Bo ja już nie mam pomysłu. Praktycznie nie ma dnia, żebym w coś nie wdepnęła, a często muszę też po spacerze myć z kup łapy swojemu psu. Bardzo fajnie mi się tu mieszka, ale jeśli chodzi o sprzątanie po psach, to jest jedna wielka tragedia. Jeśli czyta to ktoś, kto udaje, że nie widzi, jak jego pies się załatwia, proszę, pomyślcie też o innych mieszkańcach. To naprawdę niewiele kosztuje - zaapelowała do sąsiadów.
Komentujący mają podobne zdanie o swoich sąsiadach. Problem niestety dotyczy całej dzielnicy a Stare Bielany nie są tutaj odosobnionym wyjątkiem. Potwierdzają to relacje mieszkańców, którzy psie odchody widują nie tylko na trawnikach, ale też na chodnikach.
- Wawrzyszew to samo. Nawet dziewczyna, co ma "hotel" dla psów, nie sprząta po swoich podopiecznych. Uwaga zwrócona i nadal nic. Ja mam ochotę dać tym, co nie sprzątają, buty do mycia - pisze jeden z mieszkańców. - Mieszkam na Piaskach, problem niestety ten sam - czytamy w kolejnym komentarzu.
Strażnik niewiele pomoże
Jak wiemy z doświadczenia, straż miejska z pewnością nie rozwiąże problemu odchodów na trawnikach. Jak twierdzi znaczna część społeczeństwa: "są zbyt zajęci wlepianiem mandatów za złe parkowanie". Strażnicy muszą też mierzyć siły na zamiary, wszak braki kadrowe odczuwalne są wszędzie i trudno oczekiwać, żeby strażnik stał na każdym rogu ulicy i pilnował właścicieli czworonogów. Za nieposprzątanie po swoim psie można zapłacić nawet 500 zł. Jednak nie jest tajemnicą, że takie mandaty stosowane są niezwykle rzadko, zaś najczęściej - gdy psiarz zostanie przyłapany - kończy się pouczeniem ze strony strażnika.
- Przypomina mi się historia z mojego osiedla, na którym przez lata odchody po psach były dosłownie wszędzie. Na trawnikach, na chodnikach, na klatkach schodowych. To się zmieniło, gdy ktoś w końcu stracił cierpliwość. Zaczął robić zdjęcia niesprzątającym psiarzom i wywieszać je po okolicy z napisem "ten Pan/Pani nie sprząta po swoim psie". Systematycznie i już na stałe przyniosło to efekt. Ludzie zaczęli się wstydzić, nikt nie chce być wytykany. Teraz na osiedlu nie mamy tego śmierdzącego problemu. Może to jest jedyny sposób? - powiedział nam anonimowo jeden ze strażników miejskich.
(db)
.