Jak pech, to pech - może sobie powtarzać Sebastian S., który do złodziejskiego fachu szczęścia nie ma. Bo trzeba mieć wyjątkowy niefart, żeby podczas roboty być nakrytym przez gospodarza...
REKLAMA
Około wpół do dziesiątej wieczorem właściciel domu na Woli wracał w rodzinne pielesze, gdy zauważył, że ktoś wyskakuje z okna budynku. Jako że był pewien, że w środku nie powinno być nikogo, wniosek mógł być jeden: włamywacz. Nie wahając się ani chwili zadzwonił po policję, a sam ruszył w pogoń za rabusiem. Czy ten nie był przygotowany na pościg, czy też kondycja padła - nie wiadomo, fakt faktem, że nie przebiegł nawet dystansu sztafety gdy okradziony przydusił go do ziemi. W trakcie szamotaniny nadjechała kawaleria - pod postacią radiowozu.
U 23-latka znaleziono wkrętak, rękawiczki i gotówkę, którą chwilę wcześniej rąbnął z domu. Będzie odpowiadał za kradzież z włamaniem. Niech się resocjalizuje, bo na pecha nic nie poradzi...
TW Fulik Autor zamieszcza swoje teksty na podstawie informacji pozyskanych operacyjnie od służb mundurowych