Śmierdzący autobus. "Następnym razem jadę Uberem"
16 listopada 2017
Czy korzystanie z nocnych autobusów jest łatwe i przyjemne? Nasz czytelnik ma sporo wątpliwości.
"Chciałbym poruszyć temat kursowania nocnych autobusów i warunków, jakie w nich panują. O ile do kursowania normalnych, dziennych linii można mieć mniejsze lub większe zastrzeżenia, o tyle nocne to jakiś dramat. W niedzielę nad ranem musiałem przemieścić się między Bemowem a Tarchominem. Stwierdziłem, że skoro mam doładowaną kartę miejską a autobus zgodnie z rozkładem jedzie tylko 20 minut, skorzystam tym razem z usług ZTM.
Szedłem wzdłuż Powstańców Śląskich, więc niemożliwe, żebym przeoczył przejeżdżający autobus. Kursu o 3:28 albo nie było wcale, albo kierowca zignorował rozkład i przyjechał kilka minut za wcześnie. Przy pustych ulicach spóźnienie jest mało prawdopodobne, ale postanowiłem czekać. Czekałem, przy temperaturze bliskiej zera, ponad pół godziny, bo kolejny autobus co prawda się pojawił, ale spóźniony.
W środku jak zwykle o tej porze: trochę pijanych małolatów i pracownicy zajezdni przy Nocznickiego (i chyba też huty). Wszyscy poubierani w czapki i szaliki, skuleni i zmarznięci. Autobus jechał z otwartymi oknami i uchylonym dachem, bo na samym końcu przysypiał sobie bezdomny, roztaczający obłoczek smrodu.
Dlaczego takie trudne jest trzymanie się rozkładu przy pustych ulicach i pozbycie się kogoś, kto na pewno nie ma biletu i jeszcze uniemożliwia normalne korzystanie pasażerom? Drogi ZTM-ie, dziękuję za wysoki poziom usług. Następnym razem jadę Uberem".
Czytelnik
Nasz komentarz
Zgodnie z przepisami porządkowymi ZTM "osoby narażające współpasażerów na dyskomfort podróży z powodu braku zachowania elementarnej higieny osobistej (brud i odór) mogą być wezwane przez obsługę do opuszczenia pojazdu" na wniosek pasażerów. Innymi słowy: w opisanej w mailu do redakcji sytuacji należało poprosić o interwencję kierowcę.
(red)