Siedmiolatki powtórzą zerówkę
5 czerwca 2009
Od zawsze powtarzanie klasy to był wielki stres i straszny wstyd dla uczniów i rodziców. W tym roku Minister Edukacji zdaje się uczyć najmłodszych, że to nic takiego.
Od września do klas pierwszych mogą trafiać sześciolatki - to efekt ustawy obniżającej wiek obo-wiązku szkolnego. Póki co trwa okres przejściowy i ro-dzice decydują, czy ich sześcioletnia pociecha pójdzie do zerówki czy pierwszej klasy. Okres przejściowy ma swoje poważne wady - aby wyrównać poziom dzieci sześcio- i siedmioletnich, ministerstwo wprowadziło no-wy program: wszystkie tegoroczne pierwszaki będą przerabiać program "zerówkowy". Ma to zagwaranto-wać równy start wszystkich uczniów, ale generuje też absurdy - są szkoły, gdzie do pierwszej klasy nie trafi ani jeden sześciolatek, a program "powtórkowy" obowią-zuje.
Na Woli nie ma boomu na zgłaszanie dzieci sześcioletnich do klas pierwszych. Do pierwszej klasy w tym roku będzie w nich chodziło 12 uczniów sześcioletnich. Co z siedmiolatkami? Rodzice do szkoły posłać je muszą, niezależnie od tego, jaki program będzie realizowała szkoła. A program dopasowano do dzieci młodszych. Czyli siedmiolatki będą ponownie przerabiać program z zerówki.
Oficjalnie nauczyciele ostrożnie wypowiadają się na ten temat: - W klasie pierwszej w roku szkolnym realizowany będzie program zgodny z nową podstawą programo-wą - takie stwierdzenie słyszymy najczęściej.
Nieoficjalnie zaś można usłyszeć od nauczycieli dużo "ciepłych słów" o nowym programie dla siedmiolatków. Nie brakuje sformułowań typu "to skrajna głupota". Wściekli są rodzice. - Zamiast od razu nauczyć dzieciaka, że szkoła to nie żarty, że przedszkole się skończyło, siedmiolatek dostanie jasny sygnał, że szkoła to łatwiz-na i wcale nie trzeba uczyć się nowych rzeczy - mówi ojciec. - Skoro już tak bardzo chcieli posłać sześciolatki do szkoły, to po co wymyślili okres przejściowy, który może wyrządzić nieodwracalną krzywdę siedmiolatkom. Jak wszystko w pierwszej kasie będzie łatwe, to dzieci nie nauczą się uczyć.
Nauczyciele jednak rozkładają bezradnie ręce: - Zrobimy wszystko, by sied-miolatki się nie nudziły, ale mamy obowiązek realizować program narzucony przez Ministerstwo Edukacji.
Tomasz Elbanowski, inicjator ogólnopolskiej akcji "Ratuj Maluchy" bez ogródek stwierdza - to równanie w dół. - Nie można tego nazwać niedoróbką ustawową, bo było to świadome działanie. Opracowując nowy program nauczania ministerstwo skazało na regres intelektualny rocznik dzieci, współpracując z wydawnictwami przygotowującymi podręczniki. Co ciekawe, do szkół w tym roku trafi niewiele wię-cej sześciolatków niż przed wprowadzeniem reformy. W skali kraju jest to około 3% dzieci sześcioletnich. Mimo tego program nauczania ma być wdrożony. Już te-raz otrzymujemy sygnały od nauczycieli z Polski, którzy sprzeciwiają się odgórnym wytycznym ministerstwa. Zapowiadają, że będą organizować siedmioletnim pier-wszakom "tajne komplety", aby nie musiały tracić roku nauki - mówi.
Tomasz Elbanowski zapowiada, że wraz z żoną, także pracującą przy akcji "Ra-tuj Maluchy", przygotowują się do zbierania podpisów pod obywatelską inicjatywą ustawodawczą, która ma przywrócić status sprzed wprowadzenia ustawy. Aby to osiągnąć, trzeba zebrać pod projektem 100 tysięcy podpisów. Akcja ich zbierania ruszy niebawem.
bk, wt, oko, apc