Ruskowy Bród: między życiem a wiecznością
30 kwietnia 2014
W Meksyku huczne zabawy, a nawet biesiady na grobach przodków to nic dziwnego. To tradycja. Białołęka nie leży jednak w Meksyku, więc plac zabaw zbudowany w bezpośrednim sąsiedztwie miejsca pamięci luterańskich osadników razi wiele osób.
"To nie jest cmentarz"
- Miejsce pamięci przy Ruskowym Brodzie to nie groby, ale zabytkowe płyty, oddzielone zresztą architektonicznie od placu zabaw m.in. kręgiem ławek i alejkami - mówi radna Agnieszka Borowska, prezeska stowarzyszenia Moja Białołęka. - Takie sąsiedztwo nie jest niczym wyjątkowym, np. na Żoliborzu park z placem zabaw sąsiaduje z Cytadelą. To miejsce pokazuje łączność między przeszłością a przyszłością, olęderskimi osadnikami i nowymi mieszkańcami Białołęki. Moim zdaniem nie ma w tym niczego niewłaściwego. Trzeba też pamiętać, że park jest nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych, a potrzeba upamiętnienia historii białołęczan dla inicjatorów pomnika była równie istotna, jak potrzeba tych, którzy chcieli mieć plac zabaw. Stojąca obok pomnika tablica informuje o tym, że to nie jest cmentarz. Osobiście czułbym się niezręcznie, przychodząc tam z dzieckiem, bo "wystawa z płyt nagrobnych", to nie zwykła wystawa o tematyce kulturalnej, taka jaką byłyby np. fotografie z życia codziennego Olędrów - mówi Bartłomiej Włodkowski, prezes fundacji Ave. Wiele też się mówi o edukacji pozaszkolnej dzieci. Szukamy miejsc, w których zobaczą to, o czym uczą się w szkołach. Dzięki takiemu połączeniu rodzice mają okazję przekazać dzieciom lekcję o historii tej okolicy i dużo cennych wartości.
- To wystawa o tematyce kulturalnej i historycznej, mająca przypominać o korzeniach Białołęki - dodaje wiceburmistrz Piotr Smoczyński.
Oddzielić zmarłych od żywych
- W odczuciu nie tylko moim, ale też historyków sztuki, z którymi wtedy rozmawiałem, stworzenie lapidarium było złym pomysłem - mówi Bartłomiej Włodkowski, prezes fundacji Ave, prowadzącej Wirtualne Muzeum Białołęki. - Nasza dzielnica jest praktycznie pozbawiona zabytków sprzed II wojny światowej. Tym większa szkoda, że nagrobki nie są eksponowane w swoim historycznym miejscu i że nie upamiętniono tych cmentarzy w ich oryginalnym kształcie. Umieszczenie lapidarium tuż obok placu zabaw również było złym pomysłem. Osobiście czułbym się niezręcznie, przychodząc tam z dzieckiem, bo "wystawa z płyt nagrobnych", to nie zwykła wystawa o tematyce kulturalnej, taka jaką byłyby np. fotografie z życia codziennego Olędrów. Mieszkańcy, paląc znicze, również nie traktują tego miejsca jako wystawy. To kwestia wrażliwości kulturowej. Chciałbym również dodać, że w samym opisie, umieszczonym na tablicy obok lapidarium, brakuje kompleksowej informacji o cmentarzach luterańskich na Białołęce. Nie wspomniano np. o tym, że cmentarz przy Mehoffera także nie był w całości katolicki.
Mieszkańcy pytani na placu zabaw o sens odgrodzenia go od miejsca pamięci, są jednomyślni. Mówią, że potrzebne jest osobne ogrodzenie, które oddzieliłoby zmarłych od żywych.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl