Potrzebny oddział ratunkowy
20 października 2006
Każdy, kto musiał do siebie lub bliskich wzywać karetkę, wie jak długo się na nią czeka i jak daleko jest z Białołęki do najbliższego szpitala.
- Białołęka potrzebuje oddziału ratunkowego - pisze w odpowiedzi na artykuł "Piszemy program dla Białołęki" nasz Czytelnik z Nowodworów. - Osiedla powstają coraz dalej. Czas dojazdu do szpitali Bródnowskiego i Bielańskiego, bo te naj-częściej są wybierane przez ekipy karetek, w wielu przypadkach może okazać się zbyt długi. Szczególnie w czasie porannych korków. Należy czym prędzej podjąć starania, aby uruchomić na Białołęce oddział ratunkowy. Powinien on pełnić cało-dobowy dyżur i służyć pierwszą pomocą w razie zawałów, udarów niedokrwiennych, wylewów czy choćby ataków padaczki i innych nagłych przypadkach wymagających natychmiastowej interwencji.
Burmistrz Jerzy Smoczyński podziela pogląd Czytelnika "Echa": - O całodobo-wej opiece medycznej myślimy od dawna. Zapisaliśmy ją w programie "Gospo-darności" na najbliższą kadencję i traktujemy jako jeden z najważniejszych punk-tów naszego programu. Lawinowo wzrasta liczba dzieci, a więc i liczba wypadków wymagających błyskawicznej reakcji chirurgicznej. Taki oddział pełniłby rolę ostre-go dyżuru dla dzieci i dorosłych. Dziś dzieci są wożone najczęściej na Niekłańską - to bardzo daleko. Myślę, że większość prostych interwencji chirurgicznych w znie-czuleniu miejscowym można załatwić na miejscu.
- W pomieszczeniach przychodni na Milenijnej można stworzyć nawet blok operacyjny - pisze nasz Czytelnik. - Tematem trzeba zainteresować władze Legio-nowa, Nieporętu i innych gmin, których mieszkańcy mają jeszcze dalej do szpitala. Może zechcieliby partycypować. Oni mają też łatwiejszy dostęp do środków unijnych. Nic nie stoi na przeszkodzie, by oddział ratunkowy dla Białołęki powstał we współpracy z innymi gminami na przykład w Jabłonnie. To zawsze bliżej dla Nowodworów i Tarchomina. Trzeba tylko zainteresować się sprawą i podjąć rozmo-wy. Na pewno będą tysiące przeszkód, jak to w służbie zdrowia, ale tego wysiłku wymaga sytuacja lawinowo wzrastającej liczby potencjalnych pacjentów.
Sytuacja niewątpliwie poprawi się po oddaniu do użytku mostu Północnego. Szpital Bielański będzie wtedy o "rzut beretem". Jednak nowe blokowiska powsta-wać będą wszędzie, więc warto rozważyć każdy wariant.
O ile ostry dyżur chirurgiczny dla dzieci i dorosłych nie jest sprawą trudną, o tyle oddział ratunkowy wymaga znacznie większego wysiłku inwestycyjnego i jest drogi w utrzymaniu. Niewątpliwie najtrudniejszą barierą mogą okazać się rozmowy z NFZ-em w sprawie kontraktów, ale warto i trzeba je podjąć. Każdy z nas może w każdej chwili stać się pasażerem karetki i każdy chciałby na czas dojechać do lekarzy i aparatury.
- Zobowiązujemy się do prowadzenia takich rozmów i poprawy bezpieczeństwa medycznego naszych mieszkańców - zapewnia Jerzy Smoczyński.
bwe