Niebezpieczny hostel
27 października 2006
- Pod hostelem na Krasiczyńskiej jest bardzo niebezpiecznie. Niedawno wyciągnąłem tam dzieciaka prawie spod kół samochodu - mówi czytelnik "Echa" z bloku przy Krasiczyńskiej 10. - Z tego co wiem, to już któryś taki przypadek z kolei.
- Kierowcy robią co chcą. Wjeżdżają tam, gdzie powinna podjeżdżać tylko śmieciarka, a potem często wycofują się na ślepo. Stąd tak wielkie ryzyko dla dzi-eci. Wiadomo, że dzieciaki w wieku ośmiu lat nie będą za bardzo uważać. Nie wiem nawet komu zgłaszać ten problem. Policja pojawia się tam czasem, ale to nic nie daje - mówi mieszkaniec pobliskiego bloku.
Kierownik recepcji hostelu zdaje się bagatelizować problem, który istnieje przecież na terenie placówki.
- Nie słyszałam o przypadkach potrąceń. Chyba ktoś chce nam zrobić złą re-klamę. A dzieci są narażone wszędzie. My dbamy o bezpieczeństwo - mówi z prze-konaniem. - Jeśli chodzi o zakaz wjazdu to rzeczywiście nikt go nie przestrzega. Bramka zagradzająca wjazd została rozjeżdżona przez samochody. Co ja na to poradzę? Nie jestem z policji. Postawimy nową bramkę - będzie to samo. Poza tym jaki byłby cel zagradzania podjazdu dla taksówek czy karetek? Stają tu samochody nielegalnie, to prawda, ale to samo jest pod sąsiednimi blokami. Mieszkańcy powin-ni wzywać policję, jak coś takiego widzą.
Na pytanie czy ktoś z hostelu dzwonił kiedyś na policję, pani kierownik odpo-wiada przecząco.
- Wkładamy po prostu kartki za szyby samochodów.
Po dłuższej rozmowie kierowniczka recepcji zgodziła się powiadomić o tym problemie kierowniczkę całej placówki, która tego dnia była już nieobecna w biu-rze. Okazało się, że już wcześniej ktoś zgłaszał podobną sprawę. Nie obyło się wte-dy bez wyzwisk i oskarżeń. Pracownikom hostelu najwyraźniej trudno jednak zro-zumieć, że pozostając biernymi w tej sprawie, narażają życie dzieci.
mz