Nauczka za bezczelność

Autor jest wiceprzewodniczą-cym rady dzielnicy Targówek

Tego dnia, władający naszą dzielnicą działacze PiS, po raz kolejny chwacko przystąpili do realizacji swoich najnowszych planów personalnych licząc na to, że jak zwykle uda się przegłosować wszystko, na co mają ochotę.

Pierwszym, niezrozumiałym w kategoriach zdro-wego rozsądku ruchem okazało się zgłoszenie Krzysztofa Zalewskiego z PiS na nieobsadzoną funk-cję wiceprzewodniczącego rady. Było to szokujące posunięcie z kilku fundamentalnych powodów. Otóż Zalewski sprawował już funkcję wiceprzewodni-czącego i miesiąc temu z niej zrezygnował twierdząc definitywnie, że już nie chce dalej pełnić tej roli. Do tego PiS-owska arogancja sięgnęła już zenitu, bowiem kandydat nawet się nie pojawił na sesji, gdyż wypoczywał na urlopie zagranicznym. Ograni-czył się jedynie do napisania lakonicznego oświadczenia o zamiarze kandydowania. W całej dotychczasowej historii samorządu na Targówku jeszcze nigdy kandydat na jakąkolwiek funkcję nie zlekceważył tak rady, która miała go wybrać. Radni byli zmuszeni zatem formułować pytania do kandydata w kierunku przewodniczącego klubu PiS - Jerzego Raczyńskiego, który nie był w stanie odpowiadać za Zalew-skiego. Grupa rządząca doszła do wniosku, że formalnie ma prawo zgłaszania kandydatów więc zgłasza i tyle. Ku zaskoczeniu PiS-owskiego establishmentu okazało się, że rada dzielnicy przestała być w tym momencie automatem do forsowania ich widzimisię. Niektórzy radni w głosowaniu wymknęli się spod kontroli "śledczych" PiS-u i zagłosowali zgodnie ze swoim sumieniem, tak jak im przyzwoitość nakazywała. W ten sposób nie wybrano Zalewskiego do ponownego sprawowania funkcji.

Bezrefleksyjna buta i arogancja była jednak w dalszej części sesji namiętnie podtrzymywana przez tutejszą grupę trzymającą władzę. Burmistrz Romuald Gronkiewicz doszedł do wniosku, że ma za mało zastępców, więc zgłosił kandy-daturę Alicji Żebrowskiej, byłej przewodniczącej klubu PO, a obecnie neofitki PiS-u. Radni opozycji uznali okoliczności tej propozycji za zatrważające i kompromitujące, ponieważ od ponad dwóch lat zarząd dzielnicy działał w czteroosobowym składzie.

Nagle, przed wakacjami, mając w perspektywie ostatnie miesiące do jesien-nych wyborów samorządowych wszyscy dowiedzieli się, że postanowiono fundować kolejnej osobie bardzo dochodowy etat za publiczne pieniądze. Ta żenująca decyzja spotkała się ze stanowczą, merytoryczną krytyką radnej Sylwii Góralskiej i całego klubu SDPL. W dyskusji określiłem ten ruch kadrowy jako bezczelny "skok na kasę". Głównym celem stało się bowiem zapewnienie "stołków" dla "swojaków". Burmistrz nie potrafił powiedzieć, z czym sobie ostatnio nie radził skoro nagle, tuż przed wyborami zechciał dobrać sobie kolejnego pomocnika. Nie umiał nawet powiedzieć nic na temat życiorysu i doświadczenia kandydatki. Obecni na sesji widzieli za to humorystyczną scenkę, jak w trakcie zażartej dyskusji, desperacko podrzucono mu "ściągawkę" z danymi Żebrowskiej. Radna Góralska wyliczyła na sesji, jak wysokie sumy zarabiają nasi burmistrzowie, którzy na odejście dostaną też niedługo kilkudziesięciotysięczne odprawy. Sama Żebrowska stając się kolejnym zastępcą miała do jesieni zarobić ok. 100 tys. zł. Jednak tym razem znów nasi włodarze dostali nauczkę za swoją bezczelność, bowiem wśród radnych głos rozsądku i przyzwoitości nieznacznie przeważył, co skończyło się odrzuceniem proponowanej kandydatury. Idąc za ciosem opozycja, oburzona tymi skanda-licznymi działaniami, złożyła wniosek o odwołanie burmistrza wraz z całym zarzą-dem. Urzędowi prawnicy zakwestionowali możliwość przeprowadzenia głosowania na tej samej sesji więc finał sprawy czeka nas w pierwszej połowie czerwca.

Sebastian Kozłowski