Mieszkaniec: "Kiedyś na trawie w parku można było usiąść, teraz tylko oglądać"
2 lipca 2020
W tym sezonie letnim władze Woli zrezygnowały z koszenia trawy na terenach miejskich. Część mieszkańców jest niezadowolona.
- Właśnie jestem sobie na urlopie i w ramach relaksu odwiedziłem park Sowińskiego. Aż mi się smutno zrobiło... Mieszkając przy Pustola, wychowałem się niemal w tym parku. Jak byłem dzieckiem, mama woziła mnie na sankach... W lecie ten park był piękny, rosły na klombach kwiaty, trawka zawsze była wypielęgnowana, przychodzili tu zawsze starsi i młodsi, żeby sobie odpocząć. A teraz widzę bezpańskie połacie łąk, które diabeł ogonem nakrył. I aż serce się kraje - napisał na facebookowej grupie dla mieszkańców Woli pan Konrad, który dodał, że żyje na Woli blisko 60 lat i nie przypomina sobie takiej scenerii.
Wola powiedziała "nie" koszeniu w czasie suszy
Wysokie łąki, czy też przez niektórych już nazywane "pastwiska", to oczywiście pokłosie niedawnej decyzji władz dzielnicy o mocnym ograniczeniu koszenia traw na terenach miejskich. - Koszenie trawników w czasie suszy przyczynia się do degradacji gleby i jej możliwości retencyjnych. Niestety ostatnie opady nie wpłynęły znacząco na poprawę sytuacji. Naturalna roślinność oczyszcza i nawilża powietrze oraz pochłania zanieczyszczenia, a niekoszony teren nie wymaga dodatkowego nawadniania. Dodatkowo zmniejszymy emisję spalin i uciążliwy hałas ograniczając korzystanie z kosiarek i dmuchaw ogrodniczych. Bujna trawa jest siedliskiem drobnych ssaków, a naturalne łąki to także lepsze warunki dla owadów, które łatwiej znajdują pokarm i skuteczniej zapylają rośliny - przekonywał Krzysztof Strzałkowski, burmistrz dzielnicy Wola.
"Jak komuś brakuje łąk..."
Trudno odmówić burmistrzowi racji, jednak od miesiąca mamy częste i gwałtowne ulewy. Wody w ostatnim czasie jest aż za dużo, a w wysokich i mokrych zaroślach lęgną się chętniej komary. Wysokie trawy są też idealnym siedliskiem dla kleszczy. Wysokie trawy potrafią też być prawdziwym utrapieniem dla alergików. Mieszkańcy są podzieleni.
- Odkąd miasto zakazało koszenia, chodzę jak oczarowana po parkach i zielonych terenach. Mi się podobają te miejskie łąki, oby jak najwięcej ich było. Kwestia gustu po prostu - komentuje mieszkanka.
- W mieście łąki to porażka. Zieleń powinna być zadbana, a nie - wszędzie chaszcze. Na wypielęgnowanej trawie można odpoczywać, usiąść, a nie tylko oglądać. To jest miasto, jak komuś brakuje łąk, to może wrócić tam, skąd przyjechał - komentuje z kolei pani Bożena.
(DB)