Marta Latawiec: pasja i praca zaczęła się od alergii
26 kwietnia 2015
Swoje pierwsze kolczyki Marta Latawiec stworzyła 10 lat temu. Dziś mieszkanka Legionowa to profesjonalistka. Spod jej rąk wychodzą oryginalne bransoletki, naszyjniki i pierścionki - rozsyłane już po całym kraju.
- Muszę zdradzić w tajemnicy (i mam nadzieję, że mój szef tego nie przeczyta) - nie jestem ani szczególnie poważna, ani specjalnie dobrze zorganizowana i to właśnie projektowanie biżuterii pozwala mi rozwijać tę artystyczną stronę mojej osobowości - śmieje się Marta.
Pasja przerodziła się w sposób na życie, ale na początku nic tego nie zapowiadało. - Zaczęło się od mojej alergii na nikiel - nie mogę nosić biżuterii, która nie jest zrobiona z metali szlachetnych (srebra, złota). - Muszę zdradzić w tajemnicy (i mam nadzieję, że mój szef tego nie przeczyta) - nie jestem ani szczególnie poważna, ani specjalnie dobrze zorganizowana i to właśnie projektowanie biżuterii pozwala mi rozwijać tę artystyczną stronę mojej osobowości - śmieje się Marta. Pewnego dnia - a było to ponad 10 lat temu - stwierdziłam, że chciałabym mieć długie, kolorowe, trochę etniczne kolczyki. Ze względu na uczulenie musiały być srebrne. Realia były wtedy takie, że srebrną biżuterię można było kupić jedynie u jubilera. A ja usiadłam i zrobiłam kolczyki sama. Właśnie tak się zaczęła moja przygoda - opowiada Marta Latawiec.
Materiały sprowadza z całego świata. Szuka tych najpiękniejszych, czasem trudno dostępnych na rynku polskim. Inspiruje ją piękno minerałów - to właśnie do nich dopasowuje większość pomysłów, wychodząc z założenia, że projekt ma podkreślać i wydobywać urodę i magię kamieni.
Swoją pasją dzieli się z innymi, prowadząc warsztaty biżuteryjne.
- Nie jest ważne, że dziewczyny nigdy nie miały styczności z tworzeniem biżuterii. Najważniejsze jest, aby spróbować zrobić coś samemu - daje to ogromną satysfakcję. Własnoręczne wykonanie pięknej bransoletki czy super kolczyków (a na warsztatach robimy tylko piękne rzeczy!) daje poczucie prawdziwej mocy twórczej - tłumaczy Marta. - To naprawdę fajna praca - daje ogromną dawkę radości i pozytywnej energii. Prawie codziennie otrzymuję słowa uznania od klientek, które kupują moją biżuterię. Piszą też do mnie panie, które dostały moje wyroby w prezencie od mężów, ukochanych czy przyjaciółek. Ogromną satysfakcję sprawia mi fakt, że chcą się ze mną podzielić swoją radością. To najlepsza motywacja do dalszej pracy - podkreśla Marta.
AS