Malarze i metalowcy. Saga rodu Norblinów
22 czerwca 2017
Starsi warszawiacy wciąż kojarzą teren na rogu Żelaznej i Prostej jako "Norblin". Nazwisko to było w mieście znane przez trzy stulecia.
Wszystko zaczęło się w roku 1772, kiedy 38-letni książę Adam Kazimierz Czartoryski poznał w Londynie młodszego o 11 lat malarza nazwiskiem Jean-Pierre Norblin de La Gourdaine. Magnatowi tak spodobały się rysunki Francuza, że zaproponował mu pracę w Polsce w roli - używajmy współczesnego języka - prywatnego nauczyciela plastyki. Norblin się zgodził. Przez następne lata rysował, malował i grawerował na potęgę scenki rodzajowe, bitwy, krajobrazy miast i wsi, sceny historyczne, portrety. Na oczach francuskiego imigranta Rzeczpospolita upadała, poddawała się zaborcom i walczyła o przetrwanie a on to ilustrował - tak jak na obrazie "Wieszanie zdrajców", który można oglądać w Muzeum Narodowym. Widać na nim zwolenników Kościuszki, którzy - zgodnie z ówczesnym prawem - wieszali portrety skazanych na śmierć targowiczan.
Kilka lat po trzecim rozbiorze Norblin zdecydował się na wyjazd z rodziną do Francji, gdzie rysował, malował i grawerował kolejne portrety, krajobrazy i wydarzenia historyczne. Przeżył zwycięstwa i upadek Napoleona, dożywając w Paryżu wieku 85 lat. I na tym saga Norblinów by się skończyła, gdyby nie jego...
...syn...
Trzech synów Norblina zostało artystami. Sebastian był malarzem, Ludwik - wiolonczelistą, Jan - rzeźbiarzem, świetnie radzącym sobie z odlewami w brązie. Gdy miał 42 lata, postanowił zaryzykować i wrócić do Warszawy, gdzie urodził się i chodził do szkoły. Szybko rozwijające się miasto potrzebowało dobrych brązowników a rząd wspierał drobnych przedsiębiorców, chcących rozpocząć własny biznes. Wkrótce Jan uruchomił przy Długiej niewielką Warszawską Fabrykę Brązów, do której ściągnął znajomych francuskich rzemieślników. Ten - jak powiedzielibyśmy dziś - start-up udał się w 100%. Wkrótce Norblin przeniósł zakład na Krakowskie Przedmieście i zaczął zarabiać duże pieniądze na produkcji wazonów, dzwonków czy świeczników. Odlał w brązie także - uwaga! - pomnik księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego oraz insygnia dwóch ostatnich polskich królów Aleksandra i Mikołaja Romanowów. Dziełem jego życia miał być jednak odlew pomnika Mikołaja Kopernika, który przymierzano na Krakowskie Przedmieście. Podczas przygotowań do tego trudnego zadania Norblin zmarł.
...wnuk...
Odwrotnie niż Jan, Wincenty Norblin urodził się w Paryżu, ale jako nastolatek przyjechał z rodziną do Warszawy. Gdy ojciec zdobywał sławę jako brązownik, syn rozwijał własny biznes za sprawą bardzo trafionego małżeństwa z dziedziczką fabryki wyrobów srebrnych i złotych. Tuż przed ślubem Wincenty przeszedł na kalwinizm i w prawdziwie protestanckim duchu zabrał się do pracy, na potęgę produkując pozłacane wazony, posrebrzane świeczniki, sztućce i przybory kuchenne, handlując we własnym sklepie, galwanizując i platerując. Wykorzystywał wszystkie okazje, inwestując w supernowoczesną maszynę parową i sprzedając towar na ogromnych obszarach Imperium Rosyjskiego. Gdy umierał w wieku 67 lat, jego majątek był ogromny.
...i prawnuk
Jak przystało na kalwińskiego biznesmena, Ludwik zaczął zarabiać i inwestować już za młodu. Nie czekając na spadek po ojcu, na spółkę z siostrą i szwagrem Teodorem Wernerem odkupił od niego jedną z fabryk metalowych, znajdujących się przy Chłodnej. Szło na tyle dobrze, że 17 lat później Norblina i Wernera było stać na wykupienie zakładu braci Buch, mieszczącego się przy Żelaznej. Gdy kończył się XIX wiek, Ludwik stał na czele prawdziwej korporacji, wartej miliony rubli. Norblin stał się potentatem branży metalowej, produkującym głównie rury i wyroby platerowane. Dożył 78 lat, umierając na początku I wojny światowej i zostawiając sporą część majątku Kościołowi kalwińskiemu, organizacjom charytatywnym i "Zachęcie".
Jan, Wincenty i Ludwik to tylko trzech spośród wielkiej rodziny Norblinów, o której można byłoby nakręcić świetny serial. Wystarczy wspomnieć jeszcze jednego z prawnuków Jean-Pierre'a - Stefana, który poszedł śladami przodka, zostając malarzem. Podczas II wojny światowej odbył on podróż przez Iran i Indie, gdzie wykonał m.in. malowidła w pałacu jednego z maharadżów, zaś ostatnie lata życia spędził w USA.
Dominik Gadomski
historyk, redaktor portalu tustolica.pl