REKLAMA

Pocałunek

tytuł oryg.: KISS
autor: Jacqueline Wilson
przekład: Ewa Rajewska
wydawnictwo: Media Rodzina
wydanie: wydanie 1, Poznań
data: 5 sierpnia 2009
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 125 × 195 mm
liczba stron: 344
ISBN: 978-83-7278382-0

Sylvie i Carl mieszkają po sąsiedzku i przyjaźnią się od dzieciństwa. Chodzą do jednej szkoły, zawsze bawią się wspólnie, nawet posiłki jadają raz w jednym, raz w drugim domu. Mają też swój własny, magiczny świat, którego częścią jest Szklana Altana - pozornie zwykła szopa na narzędzia w ogrodzie rodziców Carla. I to ich łączy jeszcze bardziej. Są sobie tak bliscy, że Sylvie w głębi serca wierzy, iż kiedyś będą małżeństwem.

Tymczasem jednak Carl rozpoczął naukę w innej szkole, ma nowe towarzystwo. Jest absolutnie zafascynowany piłkarzem Paulem. Sylvie też zaprzyjaźnia się z niezwykle ekscentryczną Mirandą. W życiu nastolatków przychodzi czas pierwszych miłości. Przyjaźń Sylvie i Carla wystawiona jest na próbę. Oboje są zakochani i oboje doświadczają pierwszych miłosnych rozczarowań.

Poruszająca, barwna i opowiedziana z wielkim wyczuciem historia przyjaźni i miłości.

Fragment

Miranda jest wyjątkowo bystra i mogłaby być prymuską, gdyby tylko przykładała się do nauki -- ale przeważnie się obija i zapomina o odrabianiu zadań domowych. Wie mnóstwo różnych ciekawych rzeczy i ponoć dyskutuje z nauczycielami o malarstwie, operze i architekturze, a jednak nikt nigdy nie nazwał jej kujonem. Co więcej, nikt jej też nie wyzywa od snobek, chociaż Miranda mówi nosowym, dźwięcznym głosem z eleganckim akcentem, który byłby bez-

litośnie przedrzeźniany, gdyby chodziło o kogo innego. Pewnie pomaga tu i to, że Miranda nieprawdopodobnie klnie -- nie zawsze poza zasięgiem słuchu nauczycieli. A ponadto opowiada niesłychane historie o tym, na co pozwala swoim chłopakom. Prawie zawsze otacza ją wianuszek dziewczyn piszczących z przejęciem: ,,Nie?! No coś ty, Miranda!"

Dzisiaj w przerwie obiadowej weszłam do damskiej toalety i zastałam tam właśnie gromadę dziewczyn wpatrujących się w Mirandę jak w obraz. Miranda, która przysiadła na krawędzi umywalki, od niechcenia kołysała stopami w butach z gigantyczną klamrą i zabójczym szpicem.

Weszłam akurat w połowie jej bardzo obrazowego opisu intymnej sytuacji, w jakiej znalazła się ze swoim chłopakiem poprzedniego wieczoru. Aż przystanęłam, płonąc z zażenowania. Dziewczyny zaczęły chichotać i szturchać Mirandę, ale ona nie przerwała swojej opowieści.

-- Miranda, przestań już! Zobacz, Pchełka przyszła.

-- Hejka. -- Miranda znowu do mnie pomachała. Miała obgryzione paznokcie, lecz to, co z nich zostało, pomalowała starannie czarnym lakierem, a na wewnętrznej stronie nadgarstków wyrysowała sobie pisakiem stylizowane czarne róże. Po chwili wróciła do pikantnych szczegółów swojej wczorajszej randki.

-- Miranda! Przestań, Pchełka zaraz się spali ze wstydu!

Miranda uśmiechnęła się z wyższością.

-- Może już czas, żeby się dowiedziała, skąd się biorą dzieci -- powiedziała. -- Co ty na to, Pchełka? Mam cię uświadomić?

-- Jestem wystarczająco świadoma, dzięki -- odparłam.

Czułam, że powinnam jak najszybciej skorzystać z toalety, ale nie potrafiłam wejść do ubikacji ze świadomością, że one wszystkie będą się przysłuchiwać temu, co robię.

-- Być może wiesz z grubsza, o co chodzi, ale wątpię, żebyś miała okazję wykorzystać tę wiedzę w praktyce -- stwierdziła Miranda.

-- Hej, nie dokuczaj jej!

-- Taka Pchełka nie zadawałaby się przecież z chłopakami -- ciągnęła Miranda, przewracając oczyma.

-- Zdziwiłabyś się -- warknęłam dotknięta do żywego. -- Skąd te wnioski? Przecież nic o mnie nie wiesz. Mam chłopaka.

Dziewczyny aż zamarły z wrażenia. Rzadko się zdarzało, żeby ktoś się odważył odpyskować Mirandzie. Sama byłam zdumiona swoim zachowaniem.

Tymczasem Miranda wcale się nie obraziła.

-- W porządku, chcę się dowiedzieć więcej -- oświadczyła. -- O tobie i twoim chłopaku. Opowiadaj.

-- Ma na imię Carl -- powiedziałam.

-- I? -- zaczęła drążyć Miranda. -- No dalej, opowiedz mi. Jak wygląda?

-- Jest bardzo przystojny. To nie tylko moje zdanie, to opinia powszechna. Jest blondynem. Ma piękne, bardzo jasne, proste włosy, które spadają mu na czoło, jeśli przez dłuższy czas nie chodzi do fryzjera. Ma brązowe oczy i rewelacyjną cerę, żadnych pryszczy. Nie jest zbyt wysoki, ale oczywiście jest znacznie wyższy ode mnie. Nie przykłada specjalnej wagi do ubrań, ale i tak zawsze wygląda świetnie i na

luzie.

-- No, no -- mruknęła Miranda. Było jasne, że trochę mnie podpuszcza, ale mimo to wyglądała na szczerze zainteresowaną. -- A jaki ma charakter? Wszyscy możliwie wyglądający chłopacy, których znam, są albo niesłychanie próżni, albo całkiem pogięci.

-- Nic z tych rzeczy. Carl ma poczucie humoru, dar do wymyślania najróżniejszych historii i w ogóle świetne pomysły. Jest też bardzo inteligentny, znacznie bardziej niż ja. Zna się prawie na wszystkim. Kiedy coś go naprawdę interesuje, potrafi o tym opowiadać bez końca, i to tak, że nie zanudza.

-- A jak długo już znasz ten ideał? -- zapytała Miranda. -- A może raczej: czy naprawdę go znasz? Tyle czytasz, może po prostu wymyśliłaś tę historyjkę na poczekaniu?

-- No właśnie, przecież taki chłopak w ogóle nie chciałby z nią chodzić! -- wtrąciła się Alison, nowa.

-- Ona naprawdę go zna -- poświadczyła Patty Price. -- Chodziliśmy w trójkę do tej samej klasy.

-- Co znaczy, że on jest w naszym wieku -- skrzywiła się Miranda. -- To jeszcze smarkul! Ja tam się nigdy nie umawiam z rówieśnikami, są tacy głupi i niedojrzali.

-- Carl wcale nie jest głupi -- zaprotestowałam.

-- Zgadza się, jest superzdolny -- powiedziała Patty. -- Chodzi teraz do Kingsmere Grammar, prawda, Pchełko? Dostał specjalne stypendium. Poza tym świetnie rysuje. W naszej poprzedniej szkole namalował wielki mural, to była scena wenecka przedstawiająca wyrób szkła, wyglądała, jakby była dziełem prawdziwego artysty.

-- Interesujące -- stwierdziła Miranda. -- Chciałabym go poznać. Słuchaj, Pchełko, przyprowadź go do mnie dziś wieczorem, co?

Zrobiłam na nią wielkie oczy. Żartowała chyba! Pozostałe dziewczyny wyglądały na równie zaskoczone.

-- No jasne, już pędzimy! -- odparłam.

-- Mówię poważnie. Urządzam imprezę, będzie fajnie -- powiedziała.

-- A ja też mogę przyjść?

-- I ja?

-- To ja idę z wami!

-- Chwileczkę, zaprosiłam Pchełkę, a nie was, dziewuchy! To specjalne zaproszenie dla Sylvie i jej chłopaka Carla. -- Miranda wysunęła stopę i lekko trąciła mnie spiczastym noskiem swojego buta. -- Przyjdziesz, Sylvie?

W szkole nikt nigdy nie zwracał się do mnie po imieniu -- z wyjątkiem nauczycieli. Byłam tak zaskoczona, że aż zabrakło mi słów.

Oczywiście powinnam była odmówić. Pomysł, że Carl i ja moglibyśmy się wybrać na imprezę do Mirandy, był po prostu groteskowy. Ale osobom takim jak Miranda nie można tak zwyczajnie powiedzieć: ,,Dzięki, ale nie".

-- Byłoby naprawdę miło... -- wymamrotałam, przygotowując grunt pod jakąś wymówkę.

Lecz Miranda nie dała mi na nią szansy.

-- To super -- stwierdziła i zeskoczyła z umywalki. -- Bądźcie koło ósmej. Mieszkam przy Lark Drive dziewięćdziesiąt cztery.

Zanim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, zarzuciła swoją krótką spódniczką i już jej nie było. Inne dziewczyny pobiegły za nią, dalej żebrząc o zaproszenie.

Zostałam sama z walącym głośno sercem i niepewnością, co ja teraz do licha zrobię.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kambukka Olympus
Kambukka Lagoon

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA