REKLAMA

Niewierna

autor: Anna Fiałkowska-Niewiadomska
wydawnictwo: Replika
seria: Siostrzane dusze
wydanie: Zakrzewo
data: 23 lipca 2019
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 130 × 200 mm
liczba stron: 336
ISBN: 978-83-6621750-8

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2019.07.23

To, co czujemy, nie zawsze jest tym samym, co - jak sądzimy - powinniśmy czuć.

Amelia Widomska jest początkującą pisarką, która właśnie zadebiutowała na rynku wydawniczym. Mieszka pod Olsztynem i wiedzie - zdawałoby się - szczęśliwe życie. Przynajmniej dopóki na jej drodze nie pojawia się Piotr Kownacki - wzięty aktor, który przyjechał do Olsztyna wystawiać sztukę teatralną. Przypadkowe spotkanie prowadzi do narodzin wzajemnej fascynacji Amelii i Piotra, jednak na drodze do ich szczęścia stają wyrzuty sumienia. Mąż Amelii nie jest zachwycony, kiedy w plotkarskim magazynie pojawia się zdjęcie jego żony w towarzystwie celebryty, tymczasem na powrót Piotra do Krakowa czeka jego żona, Renata.

Niewierna to pierwszy tom cyklu Siostrzane dusze, a ja już mam ochotę na więcej! Wciągająca, poruszająca, pozostawiająca w sercu ślad. Serdecznie polecam!

K.N. Haner, autorka m.in. cykli Mafijna miłość i Miłość w rytmie rocka

Niewierna to pierwsza część cyklu Siostrzane dusze, opisującego losy sióstr pochodzących z dysfunkcyjnej rodziny, rozdzielonych przez wydarzenia z przeszłości. Każda z nich boryka się z własnymi życiowymi problemami, ale wszystkie je łączy jedno - pragną miłości, niekiedy za wszelką cenę.

Fragment

- Niech to szlag! - zaklęła po raz kolejny, klucząc po podziemnym parkingu w poszukiwaniu miejsca. Że też dała się namówić mężowi na zamianę swojej małej zgrabnej toyoty na jego terenowe auto. - Jak nic się spóźnię. Po kilku minutach znalazła dość wolnego miejsca, na którym mogła zaparkować zwalisty samochód, i popędziła w stronę wejścia do centrum handlowego. Biegiem pokonała ruchome schody, co było nie lada wyczynem, zważywszy na to, że tego dnia założyła kozaki na szpilce - kolejny poroniony pomysł, który wyrzucała sobie w duchu - i wypadła na korytarz. Od księgarni dzieliło ją jakieś sto metrów.

Zaraz jestem - napisała SMS-a do swojej opiekun­ki z wydawnictwa i już miała kliknąć ,,wyślij", gdy zderzyła się ze ścianą, boleśnie lądując na plecach. Telefon wypadł jej z dłoni i rozpadł się na trzy części

- Kurwa! - zaklęła głośno, zapominając, że znajdu­je się w miejscu publicznym. Przekręciła się na kolana i zaczęła zbierać części nieszczęsnego urządzenia.

- Przepraszam.

Usłyszała męski głos i drgnęła, ujrzawszy przed sobą wyciągniętą dłoń. Spojrzała nieco wyżej. Ścia­na, na którą przed chwilą wpadła, miała na sobie markowe jeansy i sięgający kolan czarny, wełniany płaszcz.

- Powinienem bardziej uważać - kajała się dalej ściana.

- Spoko - mruknęła, przyjmując pomoc w odzy­skaniu pozycji pionowej.

Dopiero teraz spojrzała w twarz przeszkody, która nagle wyrosła na jej drodze. Mężczyzna uśmiechał się do niej nieśmiało, a zielone oczy, ukryte za szkłami okularów w modnej, szerokiej oprawce, przyglądały się jej uważnie. Miał bujne, ciemne włosy i nosił kil­kudniowy zarost. Wygląda bardzo pociągająco - pod­sumowała w myślach i natychmiast się zarumieniła.

- Nic się pani nie stało? - zapytał mężczyzna z troską.

- Nie, raczej nie - odparła, nerwowo otrzepując płaszcz z piasku i soli naniesionej przez klientów cen­trum. - Chociaż rzadko kiedy mam okazję froterować podłogi w ten sposób.

Mężczyzna uśmiechnął się, ukazując rząd równych białych zębów. Zmrużyła oczy, przyglądając mu się. Kojarzyła tę twarz, ale nie potrafiła sobie przypo­mnieć, do kogo należy.

- Zapłacę za pranie. - Wskazał na jej płaszcz.

- Nie, nie trzeba. - Jeszcze raz przeciągnęła dłonią, usuwając resztę brudu. - To także moja wina. Powin­nam patrzeć, gdzie idę.

Skinął głową, a ona nagle drgnęła, przypominając sobie, że się śpieszy.

- Przepraszam. Udanych zakupów - rzuciła i wy­minęła go, nie czekając na odpowiedź. Szybkim kro­kiem podążyła w stronę księgarni.

- Wzajemnie - odpowiedział Piotr, lecz już go nie usłyszała.

Odprowadził ją wzrokiem, przypatrując się, jak idzie z rozwianymi ciemnymi włosami i powiewają­cymi połami płaszcza.- Obejrzyj się - wyszeptał, zastanawiając się, czy zrobił na niej takie wrażenie, jak ona na nim. Mimo że był żonaty i wierny Renacie, wiedział, że podoba się kobietom. A to był jeden ze sposobów sprawdzenia tego i połechtania męskiego ego.

I zrobiła to - odwróciła się tuż przed tym, zanim zniknęła za przeszklonymi drzwiami Empiku. Ich spojrzenia się spotkały, a Piotr był niemalże pewien, że powietrze zgęstniało naładowane elektrycznością. Gdy zniknęła mu z oczu, westchnął, uśmiechając się pod nosem. Wracając do rzeczywistości, skierował się do sklepu jubilerskiego, by kupić Renacie prezent z okazji angażu.

- Szanowni państwo, mam ogromną przyjemność przedstawić państwu Amelię Widomską, autorkę ,,Le­śnych demonów", które znalazły się na pierwszym miejscu listy najlepszych debiutów roku.

Marlena Kozłowska, przedstawicielka wydaw­nictwa i opiekunka Amelii, a prywatnie jej najlepsza przyjaciółka, zaanonsowała jej przybycie, jednocze­śnie rozpoczynając pierwsze ze spotkań autorskich, jakie ją czekały. Rozległy się oklaski, a ona skłoniła się lekko, będąc pod wrażeniem ilości przybyłych.

- Witam serdecznie. Bardzo się cieszę, że mogę się dziś z państwem spotkać i porozmawiać - zaczę­ła Amelia, pozbywając się tremy. - Bardzo chętnie odpowiem na państwa pytania i liczę, że odpowiedzi będą satysfakcjonujące. Proszę tylko nie odpytywać mnie z tabliczki mnożenia i historii. Nie mam pa­mięci do liczb i dat - zażartowała, czując, że opa­da z niej napięcie, które towarzyszyło jej przez cały dzień.

Swoją pierwszą książkę napisała w ciągu trzech miesięcy i rozesłała do kilku wydawnictw. To, co sta­ło się później, przerosło jej najśmielsze oczekiwania. Dostała nie jedną, a kilka ofert wydawniczych, co jest rzeczą niesłychaną, jeśli chodzi o debiutantów. Wybrała według niej najlepszą i tak oto dziś siedzi w Empiku przed gronem swoich czytelników i bawi ich rozmową.

- Pani Amelio. - Jako pierwszy z pytaniem wyrwał się około dwudziestoletni chłopak. - Czy możemy li­czyć na kontynuację ,,demonów"?

Uśmiechnęła się. Jej pierwszy wieczór autorski rozpoczął się na dobre.

Piotr wybrał jedną z rozłożonych przed nim bran­soletek, która jego zdaniem powinna spodobać się Re­nacie.

- Zapakować na prezent? - zapytała sprzedawczy­ni, posyłając mu firmowy uśmiech.

- Tak, poproszę.

Po kilku chwilach trzymał w ręku przewiązane wstążeczką puzderko. Zapłacił i już miał wychodzić, gdy usłyszał sprzedawczynię.- Przepraszam, panie Piotrze, że ośmielam się w takiej sytuacji... To bardzo nieprofesjonalne, ale jestem pana wielką fanką, czy mogłabym prosić o au­tograf? - wydukała kobieta i czerwieniąc się, położyła na przeszklonej ladzie kartkę i długopis.

- Naturalnie - uśmiechnął się. - Dla kogo?

- Dla Katarzyny.

Zamaszystym ruchem napisał dedykację i złożył swój podpis.

- Dziękuję. - Sprzedawczyni odebrała kartkę, ru­mieniąc się jeszcze bardziej.

- Proszę. - Kiwnął głową i rzucając krótkie ,,do widzenia", opuścił salon.

Rozejrzał się po centrum. Miał wielką ocho­tę na kawę, ale ostatecznie z niej zrezygnował, uświadamiając sobie, że nie będzie mu dane wypić jej w spokoju. Coraz więcej osób zaczynało zwra­cać na niego uwagę. Jego wzrok spoczął na witry­nie Empiku i nim zdążył pomyśleć, co robi, nogi same poniosły go w stronę księgarni, za drzwiami której zniknęła mu z oczu kobieta, która na niego wpadła.

Siedziała przy stoliku w towarzystwie innej kobie­ty i z mikrofonem w dłoni odpowiadała na pytania zadawane przez zgromadzonych ludzi, uśmiechając się co chwilę. Stanął pomiędzy półkami, dyskretnie się jej przyglądając. Miała modnie przystrzyżone, długie, ciemne włosy. Tak jak on nosiła okulary, któ­rych czerwone oprawki dodawały twarzy charakteru. Ubrana była w niebieską sukienkę miło opinającą się na piersiach. Nie była szczupła, ale też nie przesadnie otyła. Piotr uznał, że ma świetną figurę - przyjem­nie zaokrągloną tu i ówdzie. Kiedy wyobraził ją so­bie w samej bieliźnie, poczuł miłe mrowienie w dole brzucha.

Po kilku minutach spotkanie się zakończyło i wszyscy jak jeden mąż ruszyli w jej stronę z książka­mi w dłoniach, przysłaniając mu tym samym widok. Zerknął na okładkę egzemplarza trzymanego przez stojącą nieopodal kobietę, po czym przeszukał wzro­kiem najbliższe półki. W sekcji oznaczonej napisem - ,,kryminały/thrillery" znalazł interesującą go pozycję. Sięgnął po nią i skierował się do kasy. Wiedział już, jak spędzi dzisiejszy wieczór.

- Proszę. - Amelia podpisała książkę i oddała ją stojącemu przed nią mężczyźnie. Spotkanie trwało godzinę, a czuła się tak zmęczona, jakby odbywało się przez cały dzień. Zrzuciła to na karb stresu, który towarzyszył jej od samego rana. Gdy tylko mężczyzna się oddalił, westchnęła głośno.

- Widzisz, mówiłam ci, że nie będzie tak źle. - Marlena poklepała ją przyjaźnie po plecach. - Pierw­sze koty za płoty.

- Nie było źle, to prawda, ale dopiero teraz całe napięcie puszcza - przyznała.- Z każdym spotkaniem będzie lepiej. Już teraz po­radziłaś sobie bardzo dobrze. Jeszcze chwila, a całe to celebryctwo wejdzie ci w krew.

- Wątpię. - Skrzywiła się i przeczesała palcami włosy. - Jestem odporna na sodówkę.

- I bardzo dobrze. Nie ma nic gorszego niż pisarz, który po spłodzeniu jednego dzieła uważa się za nie wiadomo kogo.

- Rozumiem, że miałaś już do czynienia z kimś takim.

- Kochana, w tej branży co drugi autor to według własnego mniemania mistrz pióra i inkaustu.

Amelia roześmiała się.

- Sporo osób dziś się zjawiło - stwierdziła, podno­sząc się z miejsca. - Nie spodziewałam się aż takiej frekwencji.

- Uwierz mi, będzie jeszcze więcej. - Marlena również wstała i podeszła do wieszaka, na którym wi­siały ich płaszcze. - Ale w najśmielszych snach nie spodziewałabym się tego, kto nas dziś jeszcze odwie­dził. Szok.

Widomska popatrzyła na przyjaciółkę znad oku­larów.

- Któż taki? - zapytała.

- Piotr Kownacki - wyszeptała tamta konspiracyj­nie, podając jej płaszcz.

- Dziękuję. - Amelia obrzuciła odzienie krytycz­nym wzrokiem. Było na nim jeszcze trochę piasku. - Kto?- Piotr Kownacki - powtórzyła. - Ten aktor. Swoją drogą bardzo przystojny.

- Nie kojarzę.

Marlena sięgnęła po telefon i uruchomiła internet. Po chwili podsunęła jej pod nos zdjęcie nikogo in­nego, jak ściany, z którą Amelia się zderzyła i dzięki czemu odbyła bliskie spotkanie z wyłożoną kafelkami podłogą.

- Hmm... - mruknęła, lekko się czerwieniąc na samo wspomnienie żenującej sytuacji.

- Stał między półkami i przyglądał ci się intensyw­nie. Chyba wpadłaś mu w oko.

Amelia wzruszyła ramionami.

- Pewnie chciał sprawdzić, czy nie doznałam ja­kiegoś większego uszczerbku tuż po tym, jak na niego wpadłam i wyłożyłam się jak długa. - Sięgnęła do kie­szeni i wyciągnęła części telefonu. - Uprzedzę twoje pytanie. Oprócz dumy i tego nieszczęsnego urządze­nia nikt nie ucierpiał.

Złożyła swojego samsunga w całość i wcisnęła klawisz, modląc się, aby zadziałał. Po chwili ekran rozświetlił się i pokazał ikonkę nieodebranego połą­czenia. Jej mąż - Artur, próbował się z nią dwukrotnie skontaktować.

- No proszę. Ja tu przekazuję ci ciekawe newsy, a okazuje się, że ty dysponujesz jeszcze lepszymi. Rozmawiałaś z nim? - Marlena była żywo zacieka­wiona ich spotkaniem. - Poprosiłaś o autograf?- Cóż... Po pierwsze to nawet nie wiedziałam, dzięki komu wywinęłam orła, a po drugie ciężko jest prosić o autograf, leżąc na zimnej podłodze w pozycji horyzontalnej.

Marlena roześmiała się serdecznie i pokręciła gło­wą. Porozmawiały jeszcze chwilę, umówiły się na te­lefon w sprawie kolejnego spotkania i pożegnały.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA