REKLAMA

Mrok i mgła nad Auschwitz. Wspomnienia więźnia nr 20017

autor: Stanisław Głowa
wydawnictwo: Replika
wydanie: Poznań
data: 7 lipca 2020
forma: książka, okładka miękka
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 264
ISBN: 978-83-6648130-5

Naoczny świadek wspomina cztery lata spędzone w piekle Auschwitz.

Wydaje się, że o tym obozie powiedziano już dość. Jednak wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, iż jest to temat niewyczerpany. Zgłębiany nawet wielokrotnie, nigdy nie przestanie zadziwiać i przerażać.

Głowa przeżył w KL Auschwitz blisko cztery lata i zrobił tam swoistą ,,karierę". Dzięki umiejętnościom, obrotności, sprzyjającym okolicznościom oraz ludziom - czasem nawet wbrew sobie - ,,awansował" na kolejne stanowiska. Na nich nie tylko mógł przetrwać we względnie lepszych warunkach, ale także konspirować i obserwować, a w ostateczności opisać funkcjonowanie różnych członów obozu, przeplatając swą relację obrazami z życia codziennego.

Autor nie oddaje oczywiście całości obozowego życia, ale jego opis jest bardzo szeroki, a nadto rzeczowy, treściwy i bezpośredni. Nie obawia się nazywać spraw i sprawców po imieniu. Właśnie dzięki temu jego wspomnienia wywierają ogromne wrażenie.

Główny tekst książki uzupełnia treść artykułów i dokumentów spisanych przez Stanisława Głowę w innym czasie. Rozwija on w nich i pogłębia niektóre wątki obozowe.

Opracowanie zilustrowano zdjęciami z archiwów rodziny.

Spis treści

Podziękowanie o 9

Prolog o 11

Rozdział I: Młodość i początek koszmaru o 19

Rozdział II: KL Auschwitz o 37

Rozdział III: Lekarze i sanitariusze z bloku 20. o 107

Rozdział IV: KL Sachsenhausen o 149

Rozdział V: Po wyzwoleniu o 175

Rozdział VI: Pokłosie o 197

Epilog o 211

Listy o 213

Indeks o 223

Fragment

5. Epidemia tyfusu

Okolice bloków 24. i następnych otoczono drutem kol­czastym na przyjęcie nowej, jakiejś specjalnej grupy więźniów. Po transportach dowiedzieliśmy się, że nowi koledzy to jeńcy radzieccy przybyli w ilości około dwu­nastu tysięcy osób. Odgrodzono ich szczelnie drutami i zabroniono wychodzić z uwagi na epidemię tyfusu. Posiłki podstawiano pod druty. Tyfus plamisty, któ­rego się tak bano już wcześniej, zaczął pochłaniać swe ofiary. Ciekawe, że pierwszy odkrył go na izbie chorych nie lekarz, a aptekarz, kol. Pawłowski. Po prostu wpadł na to.

Oczywiście w warunkach, w jakich znaleźli się jeń­cy radzieccy, epidemia poczęła szaleć. Poprzydzielani do bloków radzieckich sanitariusze, szczególnie Pola­cy, wyginęli na tyfus prawie wszyscy. Pamiętam tylko jedno nazwisko, kol. Bielawskiego, który pełnił funkcje na blokach jenieckich. Przetrzymał ten straszny - jak myśmy go nazywali - tyfus syberyjski. Efekt był taki, że z owych dwunastu tysięcy uratowało się zaledwie kilkadziesiąt osób. Ponieważ w obozie epidemia tyfu­su przybierała na sile, szpital był zawalony chorymi, mimo że więźniowie unikali go w obawie przed zaga­zowaniem czy zaszpilowaniem. Wielu więźniów prze­trwało tę ciężką chorobę na blokach, ukrywanych przez życzliwych kolegów. Początkowe wypadki tyfusu były w 90 procentach śmiertelne, do czasu aż epidemia, jak każda zresztą, wyrodziła się. Choroba najgwałtowniej atakowała ludzi mocnych.

Przypominam sobie pewną przepowiednię odnośnie tyfusu, jaka spełniła się na bloku 20. Jej autorem był dr Tadeusz Szymański. A było to tak: zgromadzeni przy kolacji na flegerni sanitariusze żartowali między sobą, który pierwszy zachoruje, który przetrzyma chorobę, a który - jak się to mówiło - wykituje. Dr Szymański zwrócił się do kolegi Władka Gałki - ten był w obozie z dwoma braćmi z Radomia, w tym ze znanym chirur­giem Józkiem Gałką:

- Ty, Władek, pierwszy dostaniesz tyfusu i po trzech dniach będziesz gotów.

Na sali śmiech, bo Władek niedawno przybył do obo­zu i wyglądał jak tur.

- Ty - zwrócił się do jego brata Józka - wykitujesz, ale nieco później, a ty - tutaj wskazał na mnie - ur-wiesz się diabłu z worka. Ty zaś - skierował się do Tadzia Gabryszewskiego, brata Romana - wyjdziesz po tyfusie kopnięty.

Któryś z kolegów dorzucił, że Tadzio i bez tyfusu jest szturchnięty.

- Ty zaś - zwrócił się do Dyrowicza - przejdziesz ty­fus chodząco.

Oczywiście czarodziejskie przepowiednie Tadzika braliśmy wszyscy za dobry żart, tak bardzo potrzebny w tych naszych szarych dniach. Najwięcej przy tym dow­cipkował z proroka Władzio Fejkiel. Sprawa poszła, jak wiele innych, w zapomnienie. Ale kiedy po kilkunastu dniach Władek Gałka zachorował i trzeciego dnia nie­przytomny zmarł, kiedy ja przez jedenaście dni byłem nieprzytomny przy temperaturze ponad 41°C, kiedy Ta­dzio Gabryszewski po tyfusie bredził i kiedy Dyrowicz na chodząco przeszedł tyfus, przypomnieliśmy sobie owe przepowiednie, które jakże wiernie się sprawdziły.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

LINKI SPONSOROWANE

REKLAMA

Znajdź swoje wakacje

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Wyjazdy sportowe
Wyjazdy sportowe