REKLAMA

Cynamonowe dziewczyny

autor: Hanna Greń
wydawnictwo: Replika
wydanie: Zakrzewo
data: 18 września 2018
forma: książka, okładka miękka ze skrzydełkami
wymiary: 145 × 205 mm
liczba stron: 336
ISBN: 978-83-7674734-7

Inne formy i wydania

książka, okładka miękka ze skrzydełkami  2018.09.18

Gdy tak leżała rozciągnięta w literę X, ze złotobrązowymi włosami rozsypanymi na poduszce, stanowiła kwintesencję jego pragnień. Należała do niego. Mógł z nią zrobić wszystko.

W Bielsku-Białej w dziwnych okolicznościach ginie policjant, który zajmował się sprawą morderstwa młodej dziewczyny. Ktoś chciał zostawić obok ciała tajemniczą wiadomość - różę bez kolców - lecz pomylił mieszkania. Czy na pewno był to morderca? Dlaczego wybrał inne drzwi? W śledztwie pojawia się coraz więcej pytań bez jasnych odpowiedzi. Morderca jest bardzo pewny siebie i czuje się bezkarny - mimo że policja odnajduje kolejne ciała jego ofiar, ciągle pozostaje poza kręgiem podejrzeń. Młode dziewczyny o podobnym wyglądzie są bezlitośnie kaleczone i wykorzystywane, a ich napastnik coraz częściej wyrusza na kolejne polowania. Dwóch młodych policjantów łączy siły, by z pomocą przyjaciół schwytać psychopatę, zanim ten skrzywdzi następną dziewczynę. By choć na krok zbliżyć się do sprawcy, uczynić go realnym, nadają mu imię, Yellowknifer. Czas pokaże kto ukrył się pod tym imieniem, czy jeszcze człowiek czy tylko sadystyczny potwór?

Wartka akcja, wciągająca fabuła, dosadny język, krwawe zbrodnie. Myślę, że jeszcze nie raz usłyszymy o tej autorce.

Anna Klejzerowicz, pisarka

,,Cynamonowe dziewczyny" to powieść, która pochłania czytelnika nie tylko ciekawą intrygą i świetnie nakreślonymi postaciami bohaterów, ale i opisem relacji międzyludzkich. Hanna Greń stworzyła fascynującą kompilację kryminału z powieścią obyczajową, a całość doprawiła szczyptą bardzo ostrego pieprzu. Polecam.

Augusta Docher, pisarka

Fragment

Daniel Laszczak wrócił do domu tuż przed pierwszą w nocy. Był potwornie zmęczony i marzył o gorącym prysznicu. Nie zapala­jąc światła, wszedł do pokoju. Zaczął się rozbierać, lecz zdążył jedynie zdjąć marynarkę i koszulę, gdy usłyszał cichutki chrobot. Znieruchomiał z ręką na guziku spodni. Chrobot się powtórzył. To był dźwięk zamka w drzwiach. Daniel bezszelestnie przeszedł do przedpokoju i wtopił się między wiszące na wieszaku okrycia. Odpiął kajdanki od paska i rozpiął kaburę. Czekał.

Przez uchylone leciutko drzwi weszła ciemno odziana postać. Na chwilę zastygła w zupełnym bezruchu, jakby próbując roze­znać się w topografii mieszkania, potem zaczęła powoli przemy­kać w stronę pokoju. Jeszcze dwa kroki, jeden... i znalazła się tuż koło Daniela. Nie czekał dłużej. Błyskawicznym ruchem dopadł intruza, ciężarem ciała przycisnął do ściany. Włamywacz uniósł rękę, chcąc go odepchnąć, a wtedy Laszczak z cichym szczękiem zatrzasnął na niej kajdanki. Szarpnął spętaną dłoń i nie zważając na jęk bólu, który wyrwał się z ust przeciwnika, przypiął kajdanki do metalowej ramy wieszaka.

Wiedząc, że intruz jedną rękę ma wolną, wyjął broń i sięgnął do kontaktu. Zmrużył oczy, nie chcąc zostać oślepionym. Spojrzawszy spod na wpół przymkniętych powiek, omal nie otworzył ust ze zdziwienia. Włamywaczem była kobieta. Ubrana w ciasno przyle­gający do ciała czarny, skórzany kombinezon i buty z sięgającymi kolan cholewkami była niesamowicie zgrabna. Wysoka i szczupła, lecz w odpowiednich miejscach przyjemnie zaokrąglona. Miała wielkie, bardzo teraz przerażone orzechowe oczy i gładko scze­sane do tyłu brązowe włosy z jasnym, prawie białym pasemkiem.

Na podłodze leżał opakowany w gazetę podłużny przedmiot. Nie odrywając wzroku od dziewczyny, Daniel przeszedł nad nim i zbli­żył się do swojego jeńca. Długą chwilę przyglądał się w milczeniu. Panującą ciszę zakłócał tylko jej przyśpieszony oddech. Opuściła głowę, wpatrując się w czubki swoich butów.

- Kim jesteś? - spytał wreszcie.

Nie odpowiedziała, jedyną reakcją było jeszcze niższe pochy­lenie głowy. Daniel zrobił kolejny krok i końcem lufy uniósł jej brodę. Szarpnęła się w bok, lecz przytrzymały ją kajdanki. Jęknęła i nerwowo oblizała usta. Ten gest wywołał w mężczyźnie gwał­towny przypływ pożądania. Podszedł jeszcze bliżej i przyciągnął do siebie tak, by nie mogła mieć wątpliwości co do jego reakcji na jej obecność. Zbliżył twarz do jej twarzy tak blisko, że czuła na wargach tchnienie jego oddechu, gdy zaczął mówić:

- Sama do mnie przyszłaś. Wiesz, co mógłbym, co chciałbym z tobą zrobić? Co miałaś zamiar ukraść?

Miotała się, usiłując go odepchnąć, lecz on w odpowiedzi przy­tulił ją jeszcze mocniej. Odkrył, że ma włosy splecione w gruby warkocz. Sięgnął do niego, zsunął gumkę, rozplótł, a ciemnobrą­zowy, migotliwy gąszcz okrył jej plecy jak płaszcz. Na ten widok wciągnął gwałtownie powietrze w płuca. Podniósł do oczu kon­trastujące z resztą włosów jasne, wyrastające nad czołem pasmo. W świetle lampy zalśniło srebrem. Nie było białe, lecz siwe.

- Dlaczego? - zapytał.

W odpowiedzi wzruszyła ramionami.

- Taka moda.

- Jesteś uzbrojona? Pytam o narzędzie, nie o twój wygląd - do­kończył z nieukrywanym zachwytem.

Pokręciła głową.

- Nie będę cię upokarzać obmacywaniem. Zresztą nie bardzo wiem, jak w tym ubraniu mogłabyś cokolwiek ukryć.

Daniel odsunął się i ponownie zlustrował jej postać. Oprócz kilku srebrnych ćwieków na skraju kołnierza kombinezonu cała była ubrana w czerń. Zauważył, że na nadgarstku, gdzie pomiędzy skrajem rękawa i rękawiczki widniał pasek gołej skóry, zaczyna pojawiać się czerwona obwódka. To kajdanki zostawiły swój ślad.

- Nie chcesz chyba tak stać całą noc? Nie wierć się, bo otrzesz nadgarstek do krwi. Musisz mi odpowiedzieć na kilka pytań, a wte­dy zastanowię się, co z tobą zrobić. Jak masz na imię?

- Tamara - odpowiedziała ledwo słyszalnym szeptem.

- To twoje prawdziwe imię? Masz jakiś dokument?

Ponownie pokręciła głową.

- Odpowiedz.

- Nie - znów zaszeptała.

- Nie jest czy nie masz? Sprecyzuj. Możesz mówić głośno, tu wszystkie ściany są wyłożone korkową płytą. Maksymalne wy­ciszenie, my nie usłyszymy nikogo i nikt nie usłyszy nas. Więc?

- Nie mam dokumentów i to jest moje prawdziwe imię.

- Powiedzmy, że ci wierzę. Co chciałaś ukraść?

- Nic.

- Moja wiara nie jest nieograniczona, Tamaro. Włamałaś się do mojego mieszkania, ale nie chciałaś kraść? W takim razie po co? Spodobałem ci się i chciałaś zawrzeć ze mną znajomość?

W jej oczach przez moment rozbłysła wesołość.

- Nie chciałam niczego ukraść, wręcz przeciwnie! - Spojrzała na leżący na podłodze pakunek.

Pobiegł wzrokiem za jej spojrzeniem, schylił się i podniósł pacz­kę. Była tak lekka, jakby niczego nie zawierała, lecz gdy zacisnął dłoń na gazecie, wyczuł coś cienkiego i podłużnego. Przypomi­nało giętki pręt.

- Co to jest i po co to przyniosłaś?

Nie czekając na odpowiedź, rozwinął paczkę i ujrzał czerwoną różę na długiej, pozbawionej kolców łodydze.

- Po co? - spytał krótko.

- Nie wiem - odparła, a widząc jego powątpiewanie, dodała szybko: - Naprawdę nie wiem. Poproszono mnie, żebym ją pod­łożyła, to wszystko.

- To ma coś znaczyć?

- Tego też nie wiem! Nie męcz mnie. Chcesz, to zadzwoń na policję, już mi wszystko jedno!

Ze słów Tamary wywnioskował, że dziewczyna nie orientuje się, kim on jest.

- Ktoś ci zlecił to zadanie? Podał moje nazwisko?

Zanim zdążyła odpowiedzieć, zadzwonił telefon. Laszczak wy­dobył aparat z kieszeni, spojrzał na wyświetlacz i cicho zaklął. Telefon umilkł.

- Muszę oddzwonić, potem sobie pogadamy. Uwolnię cię wte­dy z kajdanek, ale na razie muszą zostać tam, gdzie są. Gdy będę rozmawiać, przemyśl sobie coś.

- Co?

- Będziesz moja! - oznajmił zdecydowanym, niedopuszczają­cym możliwości odmowy tonem i musnął wargami jej usta. Potem odwrócił się i wszedł do pokoju, zamykając za sobą drzwi.

Dotknięcie warg tego niedającego się wpasować w żadne ramy mężczyzny wstrząsnęło nią do tego stopnia, że przez chwilę stała całkowicie zdezorientowana. Wreszcie, ocknąwszy się ze stanu dziwnego bezwładu, wolną ręką sięgnęła do kołnierza kombine­zonu. To, co Daniel wziął za ćwieki, było w istocie zakończonymi ozdobnymi główkami szpilkami ze stalowych prętów. Wyjęła jedną i, pomagając sobie zębami, podgięła lekko jej koniec. Sięgnęła do zapięcia kajdanek. Kilka prawie niewidocznych ruchów i była wol­na. Spojrzała na drzwi do pokoju. Sylwetka stojącego nieruchomo mężczyzny rysowała się cieniem w grubym szkle szyby.

Rozejrzała się wkoło i dostrzegła na półce koło wieszaka blo­czek kartek. Sięgnąwszy po leżący obok długopis, pochyliła się nad półką. Potem wyszła z mieszkania.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA

Top hotele na Lato 2024
Top hotele na Lato 2024