REKLAMA

Burzowe Kocię

autor: Maja Lidia Kossakowska
projekt okładki: Piotr Cieśliński
wydawnictwo: Fabryka Słów
seria: Upiór Południa
kolekcja: Bestsellery polskiej fantastyki
wydanie: I, Lublin
data: 17 września 2009
forma: e-book (epub, mobipocket)
liczba stron: 256
ISBN: 978-83-7574386-9

Inne formy i wydania

e-book (epub, mobipocket), I  2009.09.17

Opiekun Ogrodu, by posiąść wiedzę świata wystrugał oczy z pnia uschniętego Drzewa Życia i zastąpił nimi własne. Prawda go oślepiła. Wie wszystko, ale niczego nie pojmuje. Zapomniał, że Przestrzeń ma duszę...

Nie wytrzymasz... Umysł zniewolony kieratem przesłuchań, tortur i obezwładniającej świadomości klęski chce uciec. Umrzesz... Może już umarłeś. A może to tylko majaki dogorywającego komandosa? Odlot po lekach? Gdzie jesteś?

Intubacja! Adrenalina! Defibrylator! Strzał! Jeszcze raz!! Jeszcze!!! Tracimy go!!!!

Trzecia z czterech opowieści cyklu "Upiór Południa", zapisków znad krawędzi świata związanych wspólnymi motywami upału i demonów. Na upiorną kolekcję składają się: Upiór Południa. Czerń, Upiór Południa. Pamięć Umarłych, Upiór Południa. Burzowe Kocię, Upiór Południa. Czas mgieł.

Fragment

- Witaj, Troyden - powiedziała ciemność.

Miała twarz smagłego mężczyzny o ostrych rysach. Bystre, przenikliwe oczy były bardzo ciemne. Tęczówki prawie zlewały się ze źrenicami, co sprawiało nieprzyjemne wrażenie, że nieznajomy patrzy na świat przestrzelinami po pociskach.

Mężczyzna mrugnął. Z głębokich oczodołów zamiast łez popłynęła krew. Naznaczyła smugami wydatne kości policzkowe i wsiąkła bez śladu w skórę.

Nieruchome białkówki połyskiwały niczym opale, w które zręczny jubiler wstawił krążki czarnego onyksu.

Są namalowane, zrozumiał nagle Troy. To emalia. Emalia pokrywająca drewniane protezy.

Wtedy gałki oczne nieznajomego zaczęły nabrzmiewać i pękać. W poziomych szczelinach, niczym w kiełkujących nasionach, pojawiły się blade, zielonkawe pędy. Strzeliły w górę, wypuszczając ostrza wąskich, seledynowych liści.

Smagły mężczyzna zaczął się śmiać.

- Witaj, wrogu - szepnął.

A potem ciemność zamknęła się nad Harlowsem jak cela.

* * *

Na początku po prostu go bili. Siedział przywiązany do krzesła, często z zawiązanymi oczami, chociaż później już nie nakładali mu opaski, a oni tłukli go pięściami w twarz, pałkami i kolbami pistoletów w korpus, ramiona, kolana. Czasem strącali na podłogę i brali pod fleki. Umieli bić. Naprawdę, byli fachowcami od tej roboty. Gdyby pozwolili się ponieść furii, pewnie już dawno by go zabili. Ale nie. Dobrze wiedzieli, gdzie mogą uderzyć, żeby sprawić wiele bólu, ale nie uszkodzić za bardzo narządów wewnętrznych. Był im potrzebny żywy. Gdyby umarł, mogliby mieć nieprzyjemności ze strony przełożonych. A przecież każdemu zależy na karierze, nie?

Nie zmasakrowali go więc zupełnie, choć wkrótce musieli go wlec z celi do sali przesłuchań, bo nie bardzo radził sobie z chodzeniem. Wybili mu nie więcej niż dwa zęby i to te głęboko z tyłu. Bardzo uprzejmie, musiał przyznać.

Sesje, przypominające jakiś mroczny rytuał, przebiegały zawsze tak samo. Z powagą, niemal namaszczeniem, jakby to były obrzędy ku czci potężnego lecz niezbyt zrównoważonego boga.

Harlows lądował na krześle, a Wąsaty Krępy zaczynał zadawać pytania. Wąsaty Wysoki stawał obok z pałką, otoczony Pomniejszymi Wąsatymi. Pozostali Wąsaci, których było zawsze jakoś zdumiewająco dużo, pewnie z siedmiu czy sześciu, siedzieli pod ścianą i z uwagą skrobali coś w notesach, trzymanych i otwieranych od tyłu.

Troydenowi, najczęściej wtedy, gdy z bólu i zmęczenia zaczynało się ćmić przed oczami, to osobliwe zgromadzenie wydawało się w jakiś absurdalny sposób niedoparcie zabawne, niczym konsylium ptasich lekarzy z Pinokia, albo korowód weneckich przebierańców, ale, oczywiście, nie uśmiechał się nawet. Za bardzo bolało.

- Nazwisko? - pytał najwyższy kapłan, pod postacią Wąsatego Krępego.

- Troyden Harlows.

- Stopień?

- Sierżant.

Sierzant... nie był taki głupi, żeby odruchowo wyjęczeć CPO - Chief Petty Officer. Mat na środku pustyni. Równie dobrze mógłby od razu powiedzieć: "Navy SEALS".

- Jednostka?

- Nie mogę powiedzieć, sir.

Łup! To pięść jednego z Pomniejszych Wąsatych.

- Jesteś z oddziałów specjalnych? Dokonywaliście tu sabotażu, tak?

- Nie mogę odpowiedzieć.

Śświst! Pałka Wąsatego Większego.

- Jakie było twoje zadanie? Nie kłam i tak wiemy!

To po co pytacie?

- Nie mogę odpowiedzieć, sir!

Siiiu! Znów pałka Wysokiego Wąsatego.

- Nazwisko?

- Troyden Harlows.

- Jednostka?

Cisza.

- Co to za operacja? Jesteś z wywiadu? Jesteś szpiegiem?

Cisza.

- Jakie informacje ukrywasz? Jakie było twoje zadanie? Czy należysz do jednostki specjalnej?

Cisza.

Świst! Łup! Siiu!

I tak w kółko, aż kapryśny, mroczny bóg miał dość widowiska i obrzęd się kończył. A potem była cela i niedobre, bardzo złe, destruktywne czekanie na odgłos kroków w korytarzu, zgrzyt zamka, wizg zawiasów, które oznaczały, że bóstwo znów pragnie odprawienia rytuału.

Na sąsiedniej półce

Szukasz książki, audiobooka? Skorzystaj z wyszukiwarki
;

REKLAMA

REKLAMA

Najnowsze informacje na Tu Stolica

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

REKLAMA

Butelki dla dzieci Kambukka
Kambukka Reno

REKLAMA

Kup bilet

Znajdź swoje wakacje

Powyższe treści pochodzą z serwisu Wakacje.pl.

Polecamy w naszym pasażu

REKLAMA

REKLAMA