Kryminalne perełki
3 czerwca 2005
Skradzione na Białołęce, znalezione w Markach. Bomba w szpitalu. Poszczuci psem.
Skradzione na Białołęce, znalezione w Markach
Plaga kradzieży samochodowych na Białołęce, o której pisaliśmy w jednym z ostatnich wydań, to często zasługa "przyjezdnych" złodziei - przekonywał Grzegorz Kobylski z białołęckiej policji. Jego słowa potwierdzają ostatnie sukcesy półnonopraskich policjantów. Zatrzymali oni trzech mężczyzn podejrzewanych o kradzież i paserstwo samochodów. Natomiast na jednej z posesji w Markach zatrzymali Mirosława B. (32 l.), który jest prawdopodobnie sprawcą kradzieży opla, poszukiwanego przez komisariat na Białołęce. Funkcjonariusze podczas przeszukania jego mieszkania odnaleźli klucze do samochodu. Dwóch kolejnych handlowców kradzionego towaru wpadło w mieszkaniu przy ulicy Żytniej. Policjanci oprócz zatrzymanych: 56-letniego Wisława A. i 34-letniego Krzysztofa S., zabezpieczyli szyby od fiata uno. Znaleźli je, przeszukując znajdujący się pod mieszkaniem warsztat samochodowy. Policjanci trafili także pod kolejny marecki adres, tam na posesji w ich oko wpadło uno. W samochodzie odnaleźli ślady przerobionych pól numerowych. W tej sprawie, już niebawem, można spodziewać się kolejnych zatrzymań.Bomba w szpitalu
20 maja dyżurny komendy stołecznej odebrał telefon i usłyszał głos kobiety, informującej o ładunku wybuchowym w jednym z warszawskich szpitali. W kilka minut po otrzymanym sygnale, pod szpitalem zameldowali się pierwsi policjanci. Do nich dojechali pirotechnicy i inne specjalistyczne służby. Pirotechnicy ruszyli w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. A policjanci kryminalni rozmawiali w tym czasie z personelem szpitala. Lekarz jednego z oddziałów powiedział, że około 14 na wizytę przyszła kobieta, która po badaniu odgrażała, że szpital dzisiaj będzie miał do czynienia z policją i że podłoży bombę. O tym fakcie między 17 a 18 przekonała się także dyżurująca lekarka, usłyszała ona przez telefon grożący kobiecy głos. Ustalono również, że podobne sytuacje zdarzały się już wcześniej. Policjanci ustalili dane osobowe podejrzewanej pacjentki i chwilę później, 24-letnią Paulinę K. zatrzymali w jej mieszkaniu. Kobieta przyznała się do fałszywego powiadomienia o podłożonym ładunku wybuchowym. Sprawę skierowano do prokuratury.Poszczuci psem
Kobieta, broniąca syna przed atakiem agresywnego psa, sama została pogryziona. Ten sam pies pogryzł następnie funkcjonariusza policji. Wypadek zdarzył się 23 maja. Pani Beata odprowadzała do szkoły 12-letniego syna. Pies rzucił się na nich i ugryzł kobietę w rękę. Przerażona wezwała policję. Kiedy funkcjonariusze zapukali do drzwi właściciela czworonoga, ten krzyknął do psa "bierz go". Policjant został ugryziony w łydkę i udo. Drugi z patrolu w trosce o zdrowie kolegi postanowił mu pomóc. W tej sytuacji nie wystarczyła pałka. Agresja psa zmusiła funkcjonariusza do użycia broni. Ranny policjant z poszarpanym mundurem trafił do szpitala, a jego napastnik do weterynarza i do schroniska. Tam zwierzę zdechło. Właściciele najprawdopodobniej odpowiedzą za napaść na policjanta, za co grozi nawet do dziesięciu lat więzienia. Policja nie wyklucza, że zostaną tymczasowo aresztowani.chod