Kolonijne niesnaski
11 września 2009
Wakacje za nami, czas urlopów i wyjazdów odszedł w niepamięć. Nie wszyscy są jednak w stanie zapomnieć o wakacyjnych perypetiach.
- Już drugi rok z rzędu starałam się, by mój syn wyjechał na Węgry. Bezsku-tecznie. Dziecko mogło wyjechać jedynie na Mazury. A tak bardzo chciałam wysłać syna za granicę! Mojej rodziny nie stać na taki wyjazd. Myślę, że rekrutacja nie jest przeprowadzana uczciwie. Moim zdaniem na Węgry wyjeżdżają tylko dzieci "uprzy-wilejowane" - pociechy urzędników lub ich znajomych. W urzędzie nie mogłam na-wet sprawdzić, na jakich zasadach odbywa się selekcja - skarży się czytelniczka "Echa".
Co na to urząd dzielnicy?
- Jest kilka podstawowych zasad, wedle których wybierane są dzieci. Przede wszys-tkim pozytywna opinia wychowawcy szkolnego - w przeciwnym wypadku następuje dyskwalifikacja. Na Węgry zwykle wyjeżdżają dzieci w przedziale wiekowym 12-17 lat - młodsze mogą źle znosić tak długą podróż i zwiedzanie na miejscu. Poza tym staramy się tak dobrać grupę, by młodzież była w zbliżonym wieku. Wiadomo, że wszyscy lepiej się wtedy dogadują. Pierwszeństwo wyjazdu za granicę mają przede wszystkim ci, którzy nie byli jeszcze na Węgrzech oraz dzieci z rodzin uboższych - w tym wypadku rodzice powinni udokumentować swoje dochody. Niewybrani na wyjazd za granicę mają możliwość wypoczynku w Polsce na Mazurach. Rodzice znali zasady. - tłumaczy rzecznik bemowskiego ratusza Krzysztof Zygrzak.Kolonie, zarówno wyjazdy na Węgry, jak i na Mazury, są dofinansowane z bud-żetu dzielnicy. Poza tym rodzice mogą starać się o dofinansowanie wyjazdu dziecka w opiece społecznej.
- Dziwi postawa roszczeniowa części rodziców. Kolonie są dofinansowane, to mało? Płaci za nie każdy mieszkaniec dzielnicy. Wybrzydzanie wydaje mi się nie na miejscu - komentuje jeden z naszych rozmówców.
APC