Kawałek Indii na Bielanach. Polacy zamawiają na ostro
27 marca 2014
Bielańska restauracja "Curry House" z zewnątrz nie wygląda ciekawie, ale zaraz po wejściu przenosimy się do prawdziwych Indii.
Brijesh Nandani pochodzi z Gudźaratu, z zachodnich Indii. "Curry House" prowadzi od 2010 roku, ale do Polski przyjechał już 12 lat temu, przywożąc ze sobą duży kawałek ojczyzny. Tuż przy wejściu umieścił figury hinduistycznych bóstw: Śiwy i Ganeśi.
- Ganeśa jest patronem nowych przedsięwzięć - opowiada właściciel. - Kiedy otwieraliśmy restaurację, odbyły się obrzędy, mające zapewnić powodzenie w interesach.
Co ciekawe, każdej jesieni restauracja organizuje obchody Diwali, hinduistycznego "Święta Światła". Na co dzień serwowane są potrawy kuchni północnoindyjskiej, słynące z dań z kurczaka, pieczonego w glinianym piecu typu tandūr.
- Kiedyś w Polsce rządziło sushi, teraz jest moda na kuchnię indyjską - mówi pan Nandani. - Aż dziwne, jak pikantne dania zamawiają Polacy. Siedmiu na dziesięciu klientów chce coś ostrego. Bardzo popularny jest kurczak vindaloo.
Trzy papryczki przy nazwie potrawy w menu oznaczają "bardzo ostra". Przy kurczaku vindaloo namalowano cztery...
- Nawet niektórzy Hindusi tak nie jedzą. Mamy też łagodne dania, mleczne napoje i desery.
Dla miłośników Indii i ich kuchni - pozycja obowiązkowa.
DG