Horror pod szkolną tablicą
11 września 2003
Nauczyciel był słaby, nie potrafił się bronić, tym nas nakręcał. Gdy wchodził do klasy, miał łzy w oczach, to nas kręciło... Tak tłumaczyli swoje ordynarne i brutalne zachowania uczniowie. Sytuacja na tyle ich bawiła, że sceny maltretowania pedagoga uwiecznili na filmie wideo.
Ujawnione przez dziennikarzy nagranie postawiło na nogi i Ministerstwo Edukacji, i kujawsko-pomorskie kuratorium, i kierownictwo toruńskiej szkoły, w której brutalne zachowania uczniów miały miejsce, i organy ścigania. Toruńska prokuratura postawi zarzuty najbardziej agresywnym uczniom. Jednak winni są również ci, którzy spektakl "tylko" oglądali i nawet nie próbowali przeciwstawić się temu; dyrekcja szkoły, która trudno sobie wyobrazić, by o niczym nie wiedziała i cały system oświaty.
|
Grozi więzienie
Uczniowie trzeciej klasy technikum wiele miesięcy torturowali nauczyciela języka angielskiego. Poddał się temu terrorowi, bo jak wyjaśniał, nie chciał stracić pracy. Sugerował dyrekcji, że klasa sprawia kłopoty, ale nie odniosło to żadnego skutku. Dziś - gdy prawda wyszła na jaw - kierownictwo szkoły zaprzecza, że nauczyciel skarżył się na zachowanie uczniów. Sugeruje też, że winny jest również on sam - powinien sobie dać radę z rozwydrzoną młodzieżą, a jeśli nie potrafił, to znaczy, że jest za słaby, by uczyć. Postawa dyrekcji jest tym bardziej zdumiewająca, że jak się okazało, rodzice jeszcze przed wakacjami informowali kierownictwo szkoły i wychowawcę o tym, co ma miejsce w III klasie, jednak zlekceważono to całkowicie.Dopiero publiczne ujawnienie drastycznej prawdy spowodowało, że szkoła zajęła się sprawą. Rada Pedagogiczna Zespołu Szkół Budowlanych i Elektrycznych w Toruniu ukarała 12 uczniów, którzy znęcali się nad nauczycielem. Sześciu wyrzucono ze szkoły, dwóch karnie przeniesiono do innej placówki, zaś czterej otrzymali karę łączoną: naganę dyrektora, mają obowiązek zadośćuczynienia na rzecz szkolnej społeczności, cofnięto im na cały rok szkolny uczniowskie przywileje.
Prowadzone jest także postępowanie w sprawie. Nie wiadomo jeszcze, jakie zarzuty zostaną postawione uczniom. Jeśli będą odpowiadać za naruszenie nietykalności, grozi im do roku więzienia, natomiast, gdyby czyn zakwalifikowano jako groźbę karalną, mogą trafić za kratki nawet na trzy lata.
Zawód dla twardzieli?
Toruń i tamtejszy zespół szkół to nie wyjątek. W większości placówek istnieje - na wzór wojska - fala, która z roku na rok staje się bardziej brutalna. Wiedzą o tym wszyscy i jakby się z tym pogodzili. Dyrekcje szkół niechętnie przyznają się, że u nich mają miejsce takie zachowania. Skutek chowania głowy w piasek może być jeden: uczniowie czują się i są bezkarni. Nic zatem dziwnego, że nierzadkie są przypadki pobić uczniów przez uczniów, wymuszeń pieniędzy i cennych przedmiotów. Także nauczyciele coraz częściej boją się swoich wychowanków, a właściwie niebezpiecznych bandziorów. A jednak uczą, bo ktoś to robić musi. Po historii z Torunia zapewne oczekiwali, że kierownictwo Ministerstwa Edukacji powie coś, co ich podniesie na duchu. Tymczasem usłyszeli, że w tym zawodzie nie ma miejsca dla słabeuszy. W takim razie, co się teraz będzie liczyć przy ocenie przydatności nauczyciela do zawodu: wiedza czy bicepsy? Wygląda na to, że jednym z głównych przedmiotów na kierunkach pedagogicznych powinny być: samoobrona, sztuki walki, wychowanie fizyczne. Dobre oceny z tych zajęć gwarantować będą nauczycielowi, że da sobie radę z klasą. I może rzeczywiście we współczesnej szkole nie ma miejsca dla tzw. słabych nauczycieli, którzy za cel stawiają sobie nauczanie, ale nie potrafią wyegzekwować dyscypliny. Albo inaczej: może w szkołach nie powinno być miejsca dla takich osób, jak uczniowie z Torunia?Szkoła dla każdego
Szkołę publiczną ma szansę skończyć każdy, ale czy każdy musi? Skoro nie potrafi dostosować się do reguł, niech raczej odejdzie i nie psuje innych. Polska szkoła nie jest rewelacyjna i na pewno wymaga reformy. Ale nie tylko programowej, zmian matur, itp. Przede wszystkim wymaga zmian w relacjach nauczyciel-uczeń. Tego się nie da zadekretować i wprowadzić z dnia na dzień, ale można odważnie przyznać, że nie każdy musi do szkoły chodzić, jeśli tego absolutnie nie chce. Czego się nauczy osoba, która główkuje tylko nad tym, jak nie przestrzegać szkolnego regulaminu, dokuczyć kolegom i nauczycielom? Dlaczego ktoś taki ma być na siłę trzymany w szkole, która działa, dzięki podatkom nas wszystkich? Nie lepiej wydać te pieniądze na dzieci i młodzież, chcących się uczyć? Wyniki nauczania i wychowania na pewno byłyby wtedy lepsze.Katarzyna Motylińska