Zwyczajny nóż to już za mało. 44-letni pan Adam z Woli postanowił życzyć sąsiadowi śmiercią, trzymając w ręku maczetę.
REKLAMA
W latach 90. przetoczyła się przez Warszawę seria napadów i bójek z użyciem kija bejsbolowego, która poskutkowała m.in. kojarzoną do dziś kampanią społeczną "Służy do grania, nie do zabijania". Od tamtego czasu Polacy wzbogacili się na tyle, że do rozstrzygania sporów z nielubianymi sąsiadami używają narzędzi już nie z USA, ale z krajów tropikalnych. Wczoraj wieczorem wolscy policjanci zatrzymali 44-latka, który groził sąsiadowi maczetą, służącą do trzciny ścinania, nie do zabijania.
Około 20:00 wyjątkowo nerwowy Adam A. pięścią uszkodził drzwi do mieszkania swojego sąsiada, po czym wykrzykiwał w jego kierunku groźby karalne. Przybyli na miejsce policjanci przekonali go do rzucenia broni i oddania się w ręce sprawiedliwości. Okazało się, że mężczyzna miał już na koncie odsiadkę za tzw. przestępstwo przeciwko mieniu. Teraz grozi mu potrójna kara: za recydywę, groźby karalne i nielegalne posiadanie maczety.