"Garderoba" pełna niespodzianek
2 grudnia 2005
Tegoroczny Festiwal Teatrów Amatorskich GARDEROBA BIAŁOŁĘKI tradycyjnie już zakończył się - pomimo wysiłków ze strony organizatorów - o 3.30 nad ranem. Pomijając ten stały dla imprezy element, VII edycja festiwalu była wyjątkowa pod niemal każdym względem.
Teatr Kaprys "Poskromienie Katarzyny" |
Ale tu nastąpiło bardzo miłe rozczarowanie. Już pierwszy spek-takl - "Zatrudnimy starego klowna" Teatru Foyer - okazał się godnym uwagi przedsięwzięciem scenicz-nym z ciekawymi kreacjami aktor-skimi Piotra Osaka i Huberta Kowieski. Szkoda, że żadne z jury - ani profesjonalne, ani młodzieżowe - nie zauważyło pracy młodych aktorów z Rembertowa.
Zauważeni za to zostali twórcy przezabawnej inscenizacji tekstu Jewgienija Griszkowca "3 pióra" z Teatru TU i TAM. Brawurowe aktorstwo Michała Szyszki i Daniela Pietraka nagradzane oklaskami w trakcie spektaklu i niebanalne pomysły inscenizacyjne Beaty Bierońskiej przyniosły deszcz nagród zarówno ze strony profesjonalistów, jak i jury młodzieżowego reprezentującego białołęckie grupy teatralne.
A potem było jeszcze weselej za sprawą Teatru Kaprys z Łap i przedstawienia "Poskromienie Katarzyny". Tekst, autorstwa reżysera spektaklu Adama Karasie-wicza, to współczesno-młodzieżowa wersja szekspirowskiego "Poskromienia złośnicy". Próba zmierzenia się z twórczością słynnego stradfordczyka okazała się strzałem w dziesiątkę. Dodając do tego świetną inscenizację na szesnaścioro aktorów, rewelacyjnie nakreślone postacie, muzykę i bezbłędnie trzymane tempo spektaklu, otrzymaliśmy mistrzowskie w swojej klasie widowisko.
Ale nie koniec na tym. Kiedy w kuluarach zaczęto snuć pierwsze próby werdyktów, na scenie pojawili się młodzi aktorzy z Teatru Strefa Podmiejska z Nieporętu ze spektaklem "Wesele u drobnomieszczan" Bertolda Brechta. Ubiegłoroczni laureaci Grand Prix i tym razem udowodnili, że należą do ścisłej czołówki w środowisku teatrów amatorskich. Jednak z uwagi na wyraźne zapożyczenia inscenizacyjne pani Bogusławy Oksza-Klossi ze spektaklu Piotra Cieplaka, jurorzy postanowili tym razem nie nagrodzić inscenizacji, choć w opinii wielu obserwatorów był to spektakl na zdecydowanie najwyższym poziomie wśród tegorocznych prezentacji.
Prawdziwym deserem teatralnej uczty był zgłoszony w ostatniej chwili Teatr Zamiast z musicalem "Koniec", który pomimo późnej pory prezentacji porwał białołęcką publiczność dowcipem, urokiem młodych (niekiedy nawet bardzo) artystów i bezpretensjonalną inscenizacją.
Spośród pozostałych prezentacji na uwagę zasługują spektakle Teatru Nic Pewnego, Teatru Min czy Teatru Parabuch, bardzo sprawnie zrealizowane i zagrane przez młodych aktorów. Jednak, jak pokazują werdykty, a przede wszystkim reakcje festiwalowej publiczności, trudne teksty egzystencjalne, czy próby inscenizowania polskich "brutalistów" w wykonaniu teatrów amatorskich znajdują raczej wąskie grono odbiorców.
Zresztą co do werdyktów, jak mawia Jarosław Kilian - tegoroczny przewodni-czący jury profesjonalnego, nigdy nie są sprawiedliwe, a zadaniem jurorów jest, żeby nie były przypadkowe. Na białołęckiej "Garderobie" od kilku lat działają dwie zasady eliminujące "przypadkowość" przyznawanych nagród: pierwsza to zasada nie uczestniczenia teatrów białołęckich w festiwalu. Druga to powołanie niezależ-nego jury młodzieżowego obradującego i przyznającego nagrody całkowicie niezależnie od profesjonalistów. I tu jedna z największych tegorocznych niespo-dzianek festiwalowych: oba werdykty były niemal identyczne. I tak:
- za najlepszą aktorkę uznano Karinę Rembiszewską z Teatru Kaprys (jury młodzieżowe - Anna Danilczuk z Teatru Kaprys)
- za najlepszego aktora uznano Michała Szyszkę z Teatru Tu i Tam
- za najlepszego reżysera uznano Beatę Bierońską
- Grand Prix przyznano Teatrowi Kaprys.
Podsumowując, tegoroczna VII edycja Garderoby Białołęki stała w opinii jurorów i obserwatorów tej imprezy na bardzo wysokim poziomie. Optymizmem napawa progres, jakiemu poddany został rozwój wielu grup teatralnych, z Teatrem Tu i Tam i Kaprys na czele. Jeszcze do niedawna były to zespoły z trudem zdobywające wyróżnienia - dziś mogą śmiało walczyć o najwyższe laury. W tej sytuacji z przyjemnością myślimy o kolejnej "Garderobie".
Grzegorz Reszka