Przepowiednia Wernyhory cz 1

Kraina wiślana
Nad rzeką kiedyś zwaną Wiśla mieszkaly ludy róznego pochodzenia.Dumne, nie zkarlone, światłe.O swe racje potrafiły bić sie z innymi Bełtami ,Bałtami ,Zielonymi , skośnymi i brodaczami.W miarę ich ilosciowego rozrodu rzekę po której przeprawiali się w te i we wte zamieniali w coś co nieżyczliwi im inni okreslali -to sa ci z gówno splywu..Skladowe elemeny dostawały sie do czegoś zwanego pożniej organizmem ale nikt tego nie dostrzegał. Z rozumem rożnie bywalo.jak z rzeką . Bard miejscowy zwany zwiędlą konwalią opisywał te tereny jako Białą pózniej Bialołęką Skąd wziął sie ten lud do dzisiaj nie wiadomo.Jedni z lasów zwanych zielonymi wierzący w gusla rózne ,rózniste mówili ze jeden z ich protoplastów walczył daleko na poludnie od ich siedzib . W Wawelandzie sławą się okrył.Ponoć bestia tam mieszkająca w wielkiej norze albo jamie gdy spostrzegła że ktoś ją podpatruje bluzgnęła ogniem tylnym a ten ciekawski cudem smierci uniknął bo z rozpędu w zbawiennej rzece sie znalazł.Opitego i obolałego wielka rzeka królową zwana na nieszczęscie ludu tego na brzeg w Bialej wyrzuciła.On dla gawiedzi lesnej zmieniał opowieści a ludzie nie chcąc słuchać ich na okrąglo (oprócz dzieci ) zaczeli mówic o nim -to ten kórego Smok gazami postraszyl. Wieść się rozniosła. Tak powstała plemienna odnoga.Zajmowali się rolą i na początku spokój panował ,oprócz burd drobnych.Mówili nawet że kwiaty jakieś wyhodowal i ludom na wyższym poziomie (okęcianom zwaych ) sprzedawał za inne produkta.Pózniej za przewodzenie się wziął bo miał argumenta że ze wszystkich najdalej w swiecie bywał.Lud jak to lud obserwacje i opinie swoje miał.Żył wiecznie.Aż razu pewnego padła mu myśl że dobra trzeba powiekszyć.Słał pisma i kleił na słupach i płotach że raj im stworzy.Tego miejscowi nie scierpieli.Wiedzieli bowiem że był tu juz jeden Światowidem zwany i rady z tym sobie nie dał. Skrzykneli sie i po wodzu i wiernych wasalach.Płacz,lament wszelaki,grożby obiecywanki nic już nie daly.Ani w papiery ani w cuda -w nic wierzyć nie chcą
Co bedzie dalej? Co bedzie zlożeczą.

Wreszcie szukamy tożsamości.