Dzikie zwierzęta na ulicach
16 czerwca 2008
Miasto rozrasta się. Domy wyrastają w pobliżu siedzib i żerowisk leśnych zwierząt, dlatego ich pojawienie się na ulicach przestaje być niecodziennym wydarzeniem.
Autorka jest radną Warszawy (Partia Demokratyczna - demokraci.pl) |
Techniczny miasta zezwolił
W wydaniu z 26 maja br. "SE" informuje, iż liczne stado dzików "widziano po południu w okolicach ul. Podróżniczej, między szkołą podstawową a przed-szkolem. Istniało ryzyko, że zwierzęta zaatakują dzieci wychodzące ze szkoły. Łowczy miał dylemat, czy odstrzelić pięć dorosłych zwierząt i 15 warchla-ków i narazić się opinii publicznej, czy ryzykować atak rozwścieczonych loch. Techniczny miasta zezwolił na zabicie dzików. Obyło się jednak bez rozlewu krwi. Po wielu staraniach straż miejska i łowczy przegonili stado dzików z powrotem do lasu."Nie tylko telefony zaniepokojonych mieszkańców, ale i zawarte w notatce pra-sowej informacje sprawiły, że postanowiłam sprawdzić, czy było tak w istocie. W służbach technicznych miasta, gdzie ponoć miała zapaść decyzja o odstrzale, o treści notatki prasowej dyżurni dowiedzieli się ode mnie. Zdziwili się, że komuś w ogóle przyszło do głowy, by im przypisać decydowanie o losach zbłąkanych zwie-rząt, bo to nie ich kompetencje. Decyzje takie podejmowane są przez odpowied-nich pracowników Lasów Miejskich.
Krystyna Grądzka, st. specjalista z Lasów Miejskich, która brała udział w "usu-nięciu" loch i ich potomstwa, wyjaśnia przebieg akcji. Otóż w pobliżu ul. Modlińskiej niezbyt daleko od urzędu, znajduje się ponad 1,5 ha tzw. parku, czyli zadrze-wionego i dość zapuszczonego terenu miejskiego będącego we władaniu prywat-nego użytkownika. Teren, mający gdzieś także małe bagienko, wydał się lochom atrakcyjny i zasiedliły go wraz z potomstwem. Decyzji o odstrzale dzików nikt nie podjął, bo nie mógł - lochy z małymi są pod ochroną. Zostały zagonione z pow-rotem do lasu i dokarmione, by w poszukiwaniu jadła nie opuszczały swoich leży. Problem nie został jednak definitywnie rozwiązany, bo zwierzęta znowu mogą zbli-żyć się do ludzkich siedzib. Krystyna Grądzka kontaktowała się z Lasami Państwo-wymi, poszukując miejsc, gdzie można przekazać kilkadziesiąt dzików. Nie jest to proste... lasy są przepełnione zwierzyną!
Bomba ekologiczna?
Sukcesem polskiej polityki ochrony środowiska stało się odtworzenie zwierzyny leś-nej. Udało się to gdzieniegdzie tak dobrze, że równowaga ekologiczna zaczyna cier-pieć od nadmiaru zwierząt. Łoś, który niedawno odwiedził Warszawę, opuścił Pusz-czę Kampinoską, bo miał tam za ciasno. Teren ten jest przewidziany na dom dla 100 osobników, a obecnie żyje ich 300. Podobna sytuacja jest z białołęckimi dzi-kami. W pobliskich lasach nastąpiło "przeludnienie" dzików, dlatego przenoszą się z głębokich lasów w miejskie zagajniki. Co jakiś czas dochodzą nas słuchy z kraju o kłopotach hodowców i pasterzy z wilkami, sadowników z nadmiarem bobrów na te-renach chronionych. Nie tylko zwierzęta przychodzą do nas. Także my, w poszuki-waniu atrakcyjnych przyrodniczo miejsc, budujemy coraz chętniej na terenach odlesionych i odrolnionych. I wzruszamy się widząc pod oknami małą sarenkę sku-biącą oziminę, czy liska buszującego w krzakach. Zapominamy, że nasze śmietniki są nie tylko dla bezdomnych zwierząt, ale i dzikich, leśnych, atrakcyjnym darmo-wym supermarketem. I że one, tak jak ludzie, migrują poszukując lepszych wa-runków życia.Prawo nakazuje traktować dzikie zwierzę w mieście jako zwierzę bezdomne. Powinno zostać odłowione i przekazane do odpowiedniego miejsca - zbłąkany psiak do azylu zwierzęcego, zbłąkany lis do lasu. Odstrzał takich zwierząt prowadzi się w wyjątkowych wypadkach - zastrzelony łoś był piątym, który w tym roku zabłąkał się do miasta, cztery poprzednie uśpiono i wywieziono. Jednak dzikie zwierzęta często tragicznie giną w mieście - i to wcale nie za sprawą broni myśliwego. Naj-częściej kończą pod kołami aut - to kierowcy mimowolnie stali się grupą prowa-dząca najintensywniejszy "odłów". Nie dalej jak trzy tygodnie temu dwa dorodne dziki padły pod kołami między Łomiankami a Młocinami.
Dzikim, bezdomnym zwierzętom oraz tym chorym i będącym w opałach można pomóc. Istnieją specjalistyczne służby miasta zajmujące się ich losem. W razie konieczności najlepiej dzwonić do ekopatrolu straży miejskiej tel. 986.
Agnieszka Kuncewicz
akuncewicz@warszawa.um.gov.pl
źródło: www.tatry.info
- Strażnicy sami musieli przegonić zwierzęta, bo łowczy nie mógł dojechać na miejsce - był na innej akcji. Po aferze z łosiem w Ursusie nasi czterej łowczy są niedostępni. Jedni zostali zawieszeni, inni poszli na zwolnienia lekarskie. Komen-dantowi udało się znaleźć tylko jedną osobę, która zgodziła się na zastępstwo - mówi Agnieszka Dębicka-Kubicka, rzecznik straży miejskiej.