Dziewczyna z wypalarką. "Gra o tron" z Legionowa
2 września 2016
Niecodzienna pasja? Banał, który w żaden sposób nie oddaje charakteru i wyjątkowości zajęcia Marty Kosk z Legionowa. Dziewczyny z wypalarką w ręce.
Przygodę z wypalaniem zaczynała z lutownicą dziadka, potem szybko okazało się, że potrzebna jest wypalarka. Kupiła gazową za 150 zł. Ta nie zdała egzaminu, bo dopełnianie co chwilę gazu szybko stało się irytujące. Najlepszym narzędziem, choć już droższym, bo za 500 zł, okazała się wypalarka elektryczna. To w zasadzie jedyny koszt tej niezwykłej pasji, ponieważ wykorzystywane w pracy drewno to najczęściej stare przedmioty, które Marta odnawia. Jedyne zakupy to pudełka lub kufle, których nie ma w domowych zasobach. Spod jej rąk wychodzą cuda, ostatnio dokładna i szczegółowa mapa Westeros, fikcyjny świat świetnie znany wszystkim fanom "Gry o tron".
- Mapa powstała też na decku i była to najbardziej czasochłonna z dotychczasowych prac. Ostatnio też zaczęłam robić własne projekty, jednym z nich jest "kwiatowy" wzór na plastrze brzozowego drewna. Wartym uwagi też jest ogrodowy stół, który sama odnowiłam i na życzenie klienta wypaliłam na nim husarza - opowiada dziewczyna i dodaje, że swoją pracę może porównać do robienia tatuaży. Trzeba być bardzo precyzyjnym, tu nie ma miejsca na pomyłki.
Wypalanie w drewnie to wielka pasja Marty. Póki co nie jest to sposób na życie, ale tego w przyszłości nie wyklucza. - Obecnie to pasja, ale mam coraz więcej zamówień. Moje prace na razie można zobaczyć u mnie w domu, u przyjaciół i na Facebooku - mówi Marta Kosk.
(as)