Cuda ze szkła na Tarchominie
19 lutego 2013
"Zakorzenieni na Białołęce" to cykl prezentujący ludzi, którzy z okolicą związani są od lat. Tu żyją i pracują, nierzadko wykonując zapomniane od dawna zawody. W tym wydaniu - pan Stefan Grzelak, pracownik punktu szklarskiego położonego przy ul. Picassa 2a/3, naprzeciw targowiska przy ul. Świderskiej.
Okazuje się, że niewielki punkt w pobliżu Świderskiej to tylko część wielkiego zakładu szklarskiego - Nasza firma AB-GLASS PHP, prowadzona przez pana Andrzeja Biedrzyckiego, ma kilka punktów - opowiada pan Stefan. - Dysponujemy nowoczesnymi maszynami, jak na przykład Water Jet, piec do hartowania i gięcia szkła, numeryczne centrum obróbki szkła, linie do sitodruku, laminowania. Główna siedziba znajduje się przy ul. Tużyckiej, nowy zakład produkcyjny przy ul. Burszewskiej. A ja opiekuję się właśnie tym małym punktem szklarskim, przy ul. Picassa.
Dzika Białołęka
- Kiedy się tu wprowadzałem w 1984 roku, to tu nic nie było... Zamiast dzisiejszego targowiska stało tylko kilka takich metalowych budek, ludzie mówili na nie "szczęki". To był taki "dziki" bazar. Potem przeniesiono go kawałek dalej, na drugą stronę Świderskiej - opowiada szklarz. - Ja dostałem mieszkanie w jednym z nowych bloków na Tarchominie. Kiedy się wprowadziłem, mieszkało tu mało ludzi, wszyscy się znali. To były fajne czasy, sąsiedzi bardzo sobie pomagali. Chodziliśmy razem na karnawałowe zabawy do klubu Arkona, latem na działki... To były takie dzikie działki nad Wisłą, ludzie sobie sadzili tam pomidorki, sałatkę... Potem wybudowano tam bloki - wspomina Stefan Grzelak. - W tej okolicy było w tamtych czasach bardzo spokojnie i bezpiecznie. Często chodziliśmy wieczorami na spacery po osiedlu i niczego się nie musieliśmy obawiać. No, chyba, że dzików... - śmieje się pan Stefan. - W tych okolicach było wtedy bardzo dużo leśnych zwierząt. Można było spotkać dziki, sarny, zające... Zresztą nadal czasem można je tutaj spotkać.
Szklane cuda
- Dzisiaj technologia bardzo poszła naprzód, wymagania klientów rosną. Gdyby nasza firma miała tylko ten jeden mały punkt szklarski, to pewnie byśmy nie przetrwali - stwierdza Stefan Grzelak. - Przez te wszystkie lata mojej pracy bardzo zmieniały się też upodobania klientów. Kiedyś zamawiano więcej szyb z ornamentami, teraz większe zainteresowanie jest szkłem mlecznym, piaskowanym, satynowym... Można u nas kupić nie tylko zwykłe szyby do okien i drzwi, ale także szklane elementy do wykończenia wnętrz czy różnych urządzeń. Braliśmy na przykład udział w pracach dla Stadionu Narodowego, Centrum Kopernika czy Muzeum Powstania Warszawskiego - dodaje szklarz.
A to wszystko dzięki niezwykłym technologiom. Dzisiejsze urządzenia pozwalają na wyczarowanie cudów ze szkła: - Na przykład Water-Jet to taka maszyna, która pozwala wycinać ze szkła zupełnie dowolne kształty za pomocą wody - opowiada pan Stefan. - Oczywiście jest do tego potrzebne wytworzenie bardzo wysokiego ciśnienia. Inne nowoczesne technologie pozwalają wyginać płaską powierzchnię szkła, do czego z kolei potrzebna jest wysoka temperatura - ok. 700 stopni C. Możemy też na zamówienie klienta udoskonalać, ozdabiać i zmieniać właściwości szkła poprzez sitodruk, emaliowanie, grawerowanie czy laminowanie. Dzisiaj ze szkła można wyczarować chyba wszystko!
Katarzyna Zawadzka