Ciężarowcy zepchnięci na margines. "Niesłusznie. To bardzo zdrowy sport"
13 maja 2016
Na Bemowie działa jedna z ostatnich warszawskich enklaw podnoszenia ciężarów. Skromnie, po cichu, w kiepskich warunkach, ale z niesłabnącą pasją.
Znamienny jest fakt, że ciężary uprawiane są dziś raczej w małych ośrodkach, w dużych miastach zostały właściwie zepchnięte na margines. Młodzież wielkomiejska ma tak dużo możliwości, że do podnoszenia ciężarów nie garnie się tak jak dawniej. Znaczenie ma pewnie także to, że za dyscypliną ciągnie się zła sława jednego z najbardziej zarażonych dopingiem sportów. Nie ma właściwie sezonu, by któryś z polskich sztangistów nie został przyłapany na stosowaniu niedozwolonych środków. W dodatku coraz częściej mówi się, że dźwiganie ciężarów ekstremalnych jest zbyt obciążające dla organizmów - zwłaszcza młodych ludzi. To wszystko nie przysparza sekcjom podnoszenia ciężarów zbyt wielu chętnych. Miejsce z duszą na Forcie Bema
A jednak są jeszcze w stolicy miłośnicy tej dyscypliny i miejsca, gdzie się ją uprawia. Jednym z nich jest niepozorny, wysłużony budyneczek przy Waldorffa na Forcie Bema. Mieści się tu sekcja podnoszenia ciężarów stołecznej Legii oraz zorientowana na amatorów sztangi siłownia. Wyposażenie sali jest raczej spartańskie. Wnętrze zaniedbane, ciasne, obskurne, ale zaadoptowane jak się tylko dało, a wystrój ocieplony zaskakującymi detalami. To miejsce ma duszę. Jest salą treningową, siłownią, obok ćwiczą kickbokserzy i kulturyści, są szatnie - także skromne, ale zadbane, zaplecze. Niemniej jednak sam budynek i jego wystrój trochę świadczą o tym, jakie miejsce zajmuje dziś sekcja podnoszenia ciężarów w hierarchii ważności. A były czasy, gdy przeżywała świetność. Została założona w 1930 roku jako część sekcji atletycznej, od 1972 roku działała już samodzielnie. Zawodnicy Legii w ciągu 80 lat istnienia zdobyli aż 47 medali Igrzysk Olimpijskich, Mistrzostw Świata i Europy, a 12 razy stawali na najwyższym podium tych imprez. Jako pierwszy sukcesy odnosił Marian Zieliński - mistrz świata z roku 1959 i 1963, brązowy medalista olimpijski z 1956 roku. Później na listy medalistów trafiali kolejni zawodnicy Legii, wśród nich tytani tego sportu - Norbert Ozimek, Zygmunt Smalcerz, Jan Bochenek, czy Robert Skolimowski. Pracowali w klubie legendarni trenerzy, jak Piotr Szczeblewskim, czy Klemens Roguski. Walka z samym sobą
Dziś Legii nie ma w drużynowych mistrzostwach kraju, sukcesy przychodzą z rzadka i w zupełnie innej skali niż dawniej. Ciężarowcy wegetują na Fortach Bema, łatają budżet jak tylko mogą. Na Bemowie trenuje 25 zawodników. Przede wszystkim młodzież. Wobec braku zaplecza klub szkoli przede wszystkim juniorów: dziewczęta i chłopców od 13. roku życia. Ostatnio młodzi wychowankowie zaczynają odnosić sukcesy. Aleksandra Mierzejewska wywalczyła niedawno 4. miejsce na Mistrzostwach Europy.
Trenują także starsi, niekoniecznie by zdobywać medale, ale z miłości do tej dyscypliny sportu. - Podnoszenie ciężarów sprzyja kształtowaniu siły, charakteru, uczy wytrwałości w dążeniu do wyznaczonego celu. A walczyć trzeba przede wszystkim z samym sobą - mówi trener Zdzisław Faraś. Młodzi zawodnicy Legii trenują wyczynowo, ale przychodzi też wielu, by o ot tak podźwigać dla kondycji, pokonać własną słabość.
Jako dowód na to, iż w podnoszeniu ciężarów nie ma granic może służyć fakt, że zawodnicy trenujący w klubie na Bemowie zdobywają medale w kategorii weteranów. Najstarszy Roman Staręga ma 75 lat. - Wyniki naszych zawodników są fantastycznym dowodem na to, iż podnoszenie ciężarów jest - wbrew obiegowym opiniom - bardzo zdrowym sportem. Zapraszamy wszystkich do dołączenia do naszej sekcji - mówi trener Faraś.
(wk)