Białołęcki kosz żyje z dnia na dzień
23 lipca 2012
- Teraz to tylko piłka i piłka. Wszyscy żyli Euro, na Tarchominie powstała szkółka Barcelony i dlatego trudno nam ściągnąć chłopaków - mówi Tomasz Wiśnik, jednoosobowa sekcja koszykówki UKS Białołęka.
UKS Białołęka wielkich możliwości nie ma, bo bazuje tylko na uczniach ze szkoły, a nie jak moloch z Konwiktorskiej na dzieciach z całej Warszawy. W 14-letniej historii klub miał już jednak i sukcesy. Pięć lat temu chłopcy urodzeni w roku 1994 zajęli trzecie miejsce w kraju. Dwa lata temu rocznik 1998 zdobył mistrzostwo Mazowsza. Do mistrzostw krajowych się nie przedostał przegrywając pechowo z młodymi koszykarzami z Grójca, których w mazowieckiej lidze spokojnie ogrywał. W eliminacjach do mistrzostw kraju trzeba walczyć w zawodach szkół, a nie klubów uczniowskich i tu przydarzyła się przegrana. Natomiast w tym roku w mazowieckich rozgrywkach była w lidze trzecia lokata w grupie, czyli w sumie na Mazowszu 5-8. Zwyciężyła Polonia, ale jej wychowankowie trenują ze sobą dwa lata, a UKS Białołęka zaczął dopiero w lutym. Grać trzeba było w marcu, więc nikogo nie mogło zdziwić 40 punktów różnicy. W następnym meczu kontrolnym było już tylko sześć. Widać więc jednak postęp.
- To fajne chłopaki, chcą trenować. Bardzo dobrze nam się pracuje - mówi Wiśnik.
Nie on pierwszy i nie ostatni narzeka na sytuację finansową, ale w dzisiejszych czasach trudno znaleźć kogoś zadowolonego. Nie tylko w sporcie.
- Dostajemy z dzielnicy 8 tys. zł rocznie. Mam 17 zawodników. Dla przykładu klub kolarski, w którym trenuje 10 dzieci, na organizację jednej imprezy dostał 35 tys. Pod koniec czerwca mamy dla dzieci z Białołęki obóz ogólnorozwojowy. Pod koniec sierpnia wyjeżdżam już na obóz czysto treningowy z koszykarzami. Na te cele dostaliśmy 12 tys. zł. Każde dziecko za 12-dniowy pobyt zapłaci 800 zł. Jakoś w tym wszystkim musimy się zmieścić. Ale np. klub zapaśniczy ze Strumykowej dostaje 24 tys. zł. Dostaję dotację także na te grupy młodzieżowe, które trenuję popołudniami. Powiem tylko, że pieniądze przeznaczone na cały rok już się skończyły. Żyję więc z dnia na dzień. Za to na pewno mam co robić. Mój syn trenuje piłkę nożną w Agape Białołęka i też staram się pomagać - mówi Wiśnik.
Nie było pomysłu, by przy chłopcach koszykarzach mogły potrenować także dziewczynki?
- Myślałem o tym, ale jak jest cztery czy pięć chętnych, to trochę za mało. Dopiero jak przyjdą na treningi chłopców czy zajęcia wf to jest ich więcej, ale wtedy przeważnie są już w szóstej klasie, kończą szkołę i to bez sensu - dodaje jednoosobowy prezes, trener, skarbnik i co tam jeszcze w UKS Białołęka. Do tego nauczyciel wf w szkole nr 344 przy Erazma z Zakroczmia.
mac