Agitacja zamiast pracy?!
7 lipca 2006
Mamy wakacje, które w przypadku naszych władz samorządowych oddziaływują chyba na brak zdecydowanej woli do rozwiązania najtrudniejszych spraw. W poniedziałek 26 czerwca w dzielnicowym ratuszu przy ul. Kondratowicza odbyło się ważne posiedzenie komisji inwestycji i rozwoju.
Autor jest wiceprzewodniczą-cym rady dzielnicy Targówek |
Okazuje się, iż niejeden budynek w dzielnicy ma podobnie trudną sytuację, a wspólnoty są zmuszone do nielegalnego wydawania własnych pieniędzy na przyległe tereny należące do miasta (o które de facto nie dba należycie ich prawny właściciel). Na posiedzeniu komisji obecny był burmistrz Gronkiewicz z urzędnikami odpowiedzialnymi za geodezję. Oczywiście jak zwykle zapowiadano radnym i mieszkańcom, że "się wiele zrobi na rzecz" i "dla pozytywnego rozwiązania" oraz "dobrze" itp. itd. Kadencja kończy się jesienią, więc skoro przez cztery lata nic więcej nie zrobili oprócz składania propozycji nie do przyjęcia przez mieszkańców, to cud się raczej już nie stanie. Niestety spotkanie w tej ważnej sprawie było bardzo krótkie. A szkoda, bo zebrani mogli dowiedzieć się przy okazji z relacji świadków, jak arogancko na spotkaniu z mieszkańcami Gajkowicza zachowywał się burmistrz ze swoim zastępcą. Podobno nasi włodarze zapowiadali, że jeśli wspólnota nie przyjmie ich warunków, to postawią płot przed wejściem na klatkę schodową, zaś do budynku wszyscy będą musieli się dostawać helikopterem. Mimo iż spotkanie ciekawie się zapowiadało, to posiedzenie w ratuszu niestety opuścili wszyscy radni PiS wraz z burmistrzem, który nie pozos-tawił w sali posiedzeń nawet żadnego zastępcy. Nie wyszli tylko przedstawiciele innych klubów, więc podjęcie przez nich stanowiska krytycznego wobec poczynań władz dzielnicy stało się mało sensowne przy wątpliwym kworum.
Akurat wszyscy, co do jednego, bez wyjątku, radni PiS musieli iść na polityczne spotkanie z mieszkańcami, gdzie burmistrz miał się chwalić swoimi osiągnięciami na rzecz oświaty i kultury. De facto jakoś na tamtym spotkaniu nie wykazał swojego własnego "wielkiego" wkładu w rozwój naszej dzielnicy poza kontynuacją projektów poprzedników. Nawet jeśli kolidujące zebranie było zaplanowane wcześniej, to przecież można było pozostawić przynajmniej symboliczne grono przedstawicieli w ratuszu. Niestety polityczne spotkania agitacyjno-propagandowe PiS-u są dla pewnych radnych ważniejsze niż oficjalne posiedzenia komisji, nawet tych, w których pełnią istotną rolę.
Sebastian Kozłowski