35 lat propagandy na Okopowej
14 lutego 2013
Powstał na polecenie władz partyjnych dzielnicy Wola. Szybko pełnił jednak podwójną rolę - zaopatrywał we flagi oficjalne instytucje PRL, a w ukryciu ruch solidarnościowy. Obecnie sklep "Artykuły propagandowe" jest rodzinną firmą, z której usług korzystają urzędy, ambasady, kluby sportowe, a nawet... leśny król.
Latem 1978 r. Stołeczne Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego na polecenie władz partyjnych dzielnicy Wola otworzyło sklep, w którym urzędy mogły zaopatrzyć się we flagi, sztandary i godła państwowe. Sklep mieścił się przy ul. Okopowej 25 i zajmował powierzchnię zaledwie 15 m2. Pracowała w nim tylko jedna osoba - Zdzisława Niewiadomska, która miała za zadanie przyjmować zlecenia z poszczególnych urzędów państwowych. Wkrótce po powstaniu sklepu, okazało się, że będzie on grać także nieoficjalną rolę.
- Kiedy wybuchły strajki i zaczęła działać Solidarność, sklep zaopatrywał we flagi nie tylko państwowe urzędy, ale też opozycję - opowiada Grzegorz Styrna, obecny pracownik sklepu. - Czasy były takie, że przy każdej sprzedaży trzeba było wykazać, w jakim celu nastąpił zakup i dla kogo produkt jest przeznaczony. Pani Zdzisia była osobą życzliwą dla opozycji lat 80-tych, a przy tym bardzo przedsiębiorczą, potrafiła więc zaopatrzyć Solidarność, a przy tym pracować tak, że w papierach wszystko się zgadzało.
- Kiedy w telewizji mówiono o "niekontrolowanych przestojach w pracy", my już dawno wiedzieliśmy, co się naprawdę dzieje, ponieważ szyliśmy flagi dla strajkujących - wspomina córka pani Zdzisławy, Liliana Niewiadomska. - Sklep odegrał ważną rolę, chociażby po śmierci ks. Popiełuszki, kiedy flagi były potrzebne podczas pogrzebu.
Kiedy upadł komunizm, a wraz z nim Stołeczne Przedsiębiorstwo Handlu Wewnętrznego, przed "Artykułami propagandowymi" stały dwie drogi: prywatyzacja albo zamknięcie. Zdzisława Niewiadomska postanowiła zostać na Okopowej 25, więc wykupiła sklep i stworzyła tu rodzinną firmę wraz ze swoją córką. Istniejąca od 1978 r. nazwa "Artykuły propagandowe" pozostała.
- Na początku lat 90-tych materiał o sklepie przygotowywał Teleexpress - wspomina Grzegorz Styrna. - Oburzony dziennikarz zapytał panią Zdzisię, dlaczego nie zmieniła nazwy, bo czasy propagandy już się skończyły, a do tego źle się to kojarzy. Pani Zdzisia ze spokojem odpowiedziała: "Proszę pana, wszystkie czasy mają swoją własną propagandę".
Sklep rozrósł się do 100 m2, a podczas pierwszych wolnych obchodów 3 maja ustawiła się do niego półkilometrowa kolejka. Tuż po zmianie ustroju miał swój udział w "ukoronowaniu" Polski - to stąd wyruszyły w kraj korony "wkładane" orłom na głowy.
Dziś, podobnie jak 35 lat temu, sklep zaopatruje różne instytucje we flagi, godła, urny wyborcze, proporczyki, mównice czy tablice informacyjne. Asortyment poszerzył się o flagi dla fanclubów piłkarskich i muzycznych oraz akcesoria dla kibiców. Na miejscu realizowane są także specyficzne zamówienia - szyto tu ostatnio pokrowiec na katafalk czy czarną kotarę o wymiarach 50 na 5 metrów, która miała służyć za tło podczas zawodów szermierki. Powstała tu też kolorowa flaga z napisem "Leśny Król". Pewien młody człowiek zamówił ją dla swojego dziadka, który kupił dom na obrzeżach lasu.
Łukasz Stec
"Zakorzenieni na Woli" to cykl prezentujący ludzi, którzy z dzielnicą związani są od lat. Miejsca, które na dobre wrosły w krajobraz dzielnicy. Zgłoś miejsce lub osobę: redakacja@gazetaecho.pl, 22 614-58-28.