Zawód: edukator od toreb, budżet: 100 tys. Marnowanie publicznych pieniędzy?

Gdy w 2014 roku w Warszawie startował budżet partycypacyjny, wydawało się, że będzie to okazja do załatwienia drobnych, ale potrzebnych spraw. Szybko okazało się jednak, że zamiast wydawać pieniądze na budowę chodników, skwerów czy ustawianie koszy na śmieci, niektórzy warszawiacy mają inne pomysły.

Kto bogatemu zabroni?

Zajęcia z nordic walkingu, na które nikt nie przyszedł? Pula pieniędzy na usuwanie bazgrołów w dzielnicy, w której ich nie było? Zumba dla seniora? Zajęcia z tańca hawajskiego? To autentyczne przykłady projektów, do realizacji których zmusiły urzędników wyniki głosowania. W edycji 2021 uwagę przykuwa m.in. akcja promująca rezygnację z plastikowych toreb.

Mogłoby się wydawać, że dla zaangażowanej społecznie osoby nie ma nic prostszego, niż zorganizowanie wolontariuszy i spędzenie kilku wolnych godzin na rozmowach z przechodniami, których spróbuje się przekonać do swoich racji. Organizacje pozarządowe działały tak przez całe dziesięciolecia, ale gdy pojawiła się możliwość skorzystania z cudzych pieniędzy i zrobienia z hobby źródła dochodu, zwyczaje szybko się zmieniły.

Zawód: edukator od toreb

- Projekt zakłada obecność na dwóch targowiskach edukatorów przez minimum sześć miesięcy jeden raz w miesiącu, zachęcanie mieszkanek/mieszkańców i sprzedawców do ograniczenia użycia toreb plastikowych, a w ich miejsce używania toreb papierowych oraz toreb i pojemników wielorazowych - czytamy w opisie projektu "Dzień bez torby".

Niezależnie od tego, czy ktoś chciałby z nimi rozmawiać, "edukatorzy" pracujący na bazarach na Pradze i Ochocie dostaliby wynagrodzenie. Do listy kosztów trzeba byłoby doliczyć zapłatę za promocję i "badania", a także za "oznakowanie graficzne" programu. W sumie za "Dzień bez torby" podatnicy zapłaciliby... 105 tys. zł. Czy warszawiacy się na to zgodzą? Przekonamy się w przyszłym miesiącu, podczas głosowania nad budżetem obywatelskim na rok 2021.

(dg)