Teatr ludzi "pokręconych"
4 kwietnia 2008
"Echo" rozmawia z Tomaszem Służewskim, dyrektorem Białołęckiego Ośrodka Kultury i szefem Teatru 13.
Dyrektor BOK, reżyser Teatru 13 - Dzwoni do mnie głównie ma- ma - mówi reżyser |
Nie ma wątpliwości, czym jest Teatr 13 dla jego twórcy i re-żysera. To pasja i sposób na życie. A czym niezawodowy teatr jest dla jego aktorów? 20 lat temu był to zespół nasto-latków, a teraz aktorami są trzydziestoparolatkowie.
- Na samym początku na scenie pojawiała się młodzież, która dopiero co skończyła liceum albo właśnie do liceum chodziła. To był nasz sposób na nudę, na brak oferty spędzania wolnego czasu. Po latach niektórzy pierwsi aktorzy wspominają, że teatr założony na Bródnie był dla nich dobrym dodat-kiem do imprez. Chodziło więc o zabawę, sposób na poderwanie dziewczyny czy chłopaka, przełamanie barier i kompleksów, nocne imprezy po próbach i spektaklach.
Pierwszy etap trwał około pięciu lat. Potem większość roz-poczęła dorosłe życie. Pan został...
- Nastąpiła naturalna wymiana zespołu. Pojawili się nowi, bardzo zdolni ludzie. Już nie znajomi ze szkoły i podwórka, lecz wyłonieni w castingach akto-rzy. Nieco młodsi od swoich poprzedników.
Ci, którzy interesują się historią Trzynastki mówią, że był to najlepszy okres Pańskiego teatru.
- To był przede wszystkim drugi etap, który trwał kolejne pięć lat. Przez ten czas trzon zespołu pozostawał niezmienny. To dawało efekty. Nasz teatr został dostrzeżony nawet przez profesjonalnych kry-tyków.
Skończyło się jednak rozpadem zespołu...
- To prawda. To było smutne rozstanie. Dla aktorów scena to wciąż była bar-dziej zabawa, a ja chciałem wykrzesać z nich jak najwięcej. Zespół mnie porzucił po pięciu latach sukcesów scenicznych. Im nie udało się w nowym teatrze, a ja już nigdy nie zbudowałem takiego zespołu. Teatr, który trwa do dziś, to już zupełnie inna bajka.
Może dlatego, że trudno jest pogodzić funkcję dyrektora z reżyserską pasją?
- Łatwe to nie jest i nie ukrywam, że jestem zmęczony i coraz częściej poważ-nie myślę o zmianie sposobu na życie.
W to akurat nie wierzę. BOK to Pana dziecko, tak samo jak Teatr 13. Czym różnił się teatr białołęcki od scen na Bródnie i Zaciszu?
- Przede wszystkim wytrwałością aktorów. Tam miałem dwa trwające po pięć lat zespoły. Tu aktorzy przychodzili, pograli i wyfruwali. Teatr na Białołęce nie był bynajmniej porażką. Powstało mnóstwo artystycznie ciekawszych przedstawień. Bardzo dużo młodych i nieco starszych osób znalazło tu sposób na spędzanie cza-su. Udało się przyciągnąć na widownię tysiące ludzi. Trudno jest mi natomiast określić, iż przez ostatnie 10 lat mieliśmy do czynienia z jakimiś etapami życia teatru. Ten czas był znacznie bardziej przypadkowy, choć również udany.
Z pewnością cechą charakterystyczną jest znacznie większa średnia wieku aktorów. To już nie jest teatr młodzieżowy. To teatr ludzi po trzydziestce, dojrzałych, dla których scena jest prawdopodobnie formą odreagowania.
- A nawet ucieczki od problemów osobistych i zawodowych. W najlepszym tego słowa znaczeniu, jest to teatr ludzi "pokręconych", którzy nie realizowali się w pełni do tej pory. Ludzi ambitnych, inteligentnych, którzy nie umieli ograniczyć swojego życia do pracy zawodowej i zamknięcia się w osiedlu strzeżonym.
Wcześniejsze zespoły nie były "pokręcone"?
- Były, ale na Bródnie i Zaciszu były to problemy nasto- i dwudziestolatków. Teraz dźwigamy znacznie większy bagaż.
A Pan? Też jest mocno "pokręcony"?
- Tak.
Ale ostatnio chyba Pan "dorasta". Podobno wreszcie kupił Pan sobie komórkę?
- Burmistrz mnie o to prosił. Powiedział, że są sytuacje, w których nagły kon-takt ze mną jest konieczny. Dotąd unikałem jak ognia tej formy uzależnienia.
Długo Pan wytrzymał! Jak się żyło bez komórki, a jak teraz?
- Niewątpliwie nastąpiło ograniczenie mojej wolności po godzinach pracy, zresztą w pracy również.
Burmistrz dzwoni...
- Na razie głównie moja mama i znajoma. Burmistrz jeszcze nie zadzwonił.
Rozmawiał Krzysztof Katner
"Czecholandia" 2008 jest najbardziej zakręcona ze wszystkich reżyserowanych
przez Tomasza Służewskiego. Momentami nawet mocno "przegięta",
ale warto zobaczyć. Ostatni spektakl 12 kwietnia.