Mieszkamy na polu minowym - denerwują się mieszkańcy legionowskiego osiedla Kozłówka. - Tego terenu nikt nie sprawdzał po przejęciu od wojska. Ciekawe, ile jeszcze granatów czeka na nas i nasze dzieci.
REKLAMA
Tuż przed Bożym Ciałem omal nie doszło tu do tragedii. Dziewięciolatek znalazł granat. Na szczęście o swoim znalezisku poinformował dorosłych. Teren został następnego dnia ogrodzony, a saperzy zabrali niewypał pochodzący najprawdopodobniej z czasów wojny. Po zbadaniu okazało się, że granat został przyniesiony z innego miejsca. Były na nim ślady gleby, nie występującej w miejscu znalezienia. Te zapewnienia usatysfakcjonowały mieszkańców tylko częściowo. Wielu z nich nadal czuje się niepewnie po ostatnich wydarzeniach.
Dyrektor Kazimierz Żmijewski z Komunalnego Zakładu Budżetowego uspokaja, że zanim wprowadzili się obecni mieszkiańcy, robotnicy wykopali kilka kilometrów rowów, nieraz prawie dwumetrowej głębokości i nie znaleźli nawet fragmentu niewypału.