Rondo Wolnego Tybetu nie przeszło, Wolnej Białorusi tak
15 października 2021
W czwartek 14 października warszawscy radni jednomyślnie nazwali rondo na Ursynowie imieniem Wolnej Białorusi. Przy tej okazji warto wspomnieć losy ronda Wolnego Tybetu, którego chciała rada dzielnicy Wola.
Przejeżdżając ulicą Kasprzaka nie sposób nie zwrócić uwagi na murale pokrywające filary wiaduktu trasy Prymasa Tysiąclecia. Większość z nich nawiązuje do tybetańskiej kultury i historii, stanowiąc swego rodzaju upamiętnienie kilkudziesięciu lat walki z okupacją komunistycznych Chin. Znajdujące się tam rondo nosi imię Tybetu. Rada dzielnicy chciała nazwać je rondem Wolnego Tybetu.
Rondo Wolnego Tybetu?
Propozycję ronda Wolnego Tybetu zgłosił w 2008 roku radny Michał Kubiak. Spodobała się zarówno jego koleżankom i kolegom z rady dzielnicy, jak i warszawskim radnym z komisji d/s nazewnictwa. Nadanie nazwy miało nastąpić 11 grudnia, w dniu przyjazdu do Warszawy XIV Dalajlamy, politycznego przywódcy tybetańskich emigrantów, buddyjskiego nauczyciela i laureata pokojowej nagrody Nobla.
Pomysł został ostro skrytykowany przez ambasadę Chińskiej Republiki Ludowej, która uznaje zdobyty w latach 1950-1951 Tybet za integralną część swojego państwa. Przeciwko nazwie ronda protestował także minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, który przypomniał, że Polska uznaje kraj Tybetańczyków za integralną część komunistycznych Chin. Według "Gazety Wyborczej" po jego interwencji warszawscy radni PO otrzymali partyjną instrukcję, by nie głosować za rondem Wolnego Tybetu.
Podzieleni radni
- Jest już raczej przesądzone, iż w Warszawie ronda o tej nazwie nie będzie, ponieważ Ministerstwo Spraw Zagranicznych zajęło w tej sprawie negatywne stanowisko - mówiła wówczas warszawska radna Mariola Rabczon. - Są jeszcze inne propozycje uczczenia Tybetu, np. rondo Tybetu czy nadanie nazwy Tybetańska jednej z ulic.
- Przestańmy wystawiać na śmieszność reputację radnych Warszawy, o których mówi się i pisze, że przestraszyli się chińskiej ambasady - apelował z kolei miejski radny Bartosz Dominiak. - Pokażmy, że dwukrotna w ostatnim czasie obecność w Warszawie Jego Świątobliwości Dalajlamy, a zarazem honorowego obywatela naszego miasta, ma głębsze znaczenie. Bądźmy odważni. Chiny nas nie zaatakują.
Rondo Tybetu, ale nie wolnego
W 2010 roku Rada Warszawy oficjalnie nazwała skrzyżowanie pod wiaduktem trasy Prymasa Tysiąclecia rondem Tybetu. Jedenaście lat później samorządowcy byli całkowicie jednomyślni w sprawie nazwania ronda na Ursynowie imieniem Wolnej Białorusi.
Nieliczne głosy przypominające, że Polska uznaje rząd białoruski w Mińsku podobnie, jak uznaje chiński w Pekinie, zostały zignorowane. Stało się tak pomimo, że reżim panujący w Tybecie jest nieporównywalnie bardziej opresyjny od reżimu Aleksandra Łukaszenki. Od 1951 roku tybetańska kultura została niemal całkowicie zniszczona, język tybetański jest wykorzeniany, buddyjskie klasztory zostały zrównane z ziemią a u stóp pałacu Potala - dawnej siedziby dalajlamów - powstało centrum handlowe.
(dg)