Recenzje książek
24 października 2008
Momo Michael Ende |
Stopniowo, coraz więcej mieszkańców miasta dochodzi do wniosku, że powinni oszczędzać czas. Starają się wszystko robić szybciej, krócej. Nie chcą stracić ani jednej chwili np. na spotkanie z przyjaciółmi, zabawę z dzieckiem. Miasto zaczyna przypominać wielkie mrowisko. Nikt tego nawet nie zauważa, tak bardzo jest zapracowany. Momo jako jedyna domyśla się, co się mogło stać i jako jedyna może znów przywrócić ludziom sens życia, o którym już zupełnie zapom-nieli.
Powieść "Momo", podobnie jak "Mały Książę" jest niezwykłą lekturą zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych. Młodszych czytelników zapewne zainteresuje historia rówieśniczki, która mogłaby być ich przyjaciółką, starsi natomiast być może poważ-nie się zastanowią, czy ich życie nie przypomina wiecznie spieszących się bohate-rów. Autor zwraca uwagę na zapominanie przez współczesnych ludzi o podstawo-wych wartościach. Często to właśnie rodzice mogliby uczyć się od dzieci, nieko-niecznie matematyki, czy fizyki, ale np. ciekawości świata, chęci doświadczenia czegoś nowego, fantazji, której dorosłym często brakuje oraz bycia po prostu szczęśliwym. Książka jest swoistą krytyką społeczeństwa nowoczesnego, masowe-go (zwróćmy uwagę, że Momo mieszka w ruinie amfiteatru, a nie np. kina), ma-terialistycznego, ludzi myślących tylko o zaspokojeniu swoich najbardziej przyziem-nych potrzeb. Być może Michael Ende pisząc tę książkę chciał wyrazić swoje obawy w stosunku do otaczającego go świata (książka powstała w 1971 r.).
Pożeracz myśli Steven Hall |
Pewnego dnia Eric Sanderson budzi się w swoim domu, jest przerażony, ponieważ zupełnie nie ma pojęcia, kim jest. W jego pamięci znajdują się pewne informacje dotyczące codziennego życia, wie np. jak włączyć telewizor, ale nie przypomina sobie, żeby kiedykolwiek to robił. Wkrótce znajduje w domu in-formacje, aby zgłosił się do emerytowanej doktor psychiatrii - Randle. Od niej dowiaduje się, że zanik pamięci nastąpił w wyniku tragicznego wypadku sprzed roku, w którym zginęła jego dziewczyna. Ko-bieta przestrzega go także, aby wszelkie listy jakie dostanie, przynosił do niej, a w żadnym wypadku nie powinien ich czytać. Ericowi trudno się powstrzymać przed czytaniem korespondencji, zwłaszcza gdy autor podpisuje się Poprzedni Eric San-derson. Bohater, pomimo stosowania się do zaleceń doktor Randle, nie wie o sobie nic więcej, demencja nie ustępuje, niepokój wzrasta, nawet we własnym domu Eric nie czuje się bezpiecznie. W końcu czyta to wszystko, co przesłał mu Poprzedni Eric Sanderson... i boi się jeszcze bardziej.
W tym momencie czytelnik musi wyjątkowo wytężyć wyobraźnię, aby zrozu-mieć dalszy bieg wydarzeń. Steven Hall stara się przedstawić szczególnie skompli-kowane pojęcia wręcz obrazowo. Nie jest to horror, w którym bohatera ganiają po mieście żywe trupy, czy wściekłe psy, straszne jest raczej to, co Eric ma w głowie, co atakuje jego myśli. Ten swoisty "potwór" zdecydowanie nie przypomina schizo-frenii z "Pięknego umysłu", podczas gdy rekina ze "Szczęk" o wiele bardziej. Cho-ciaż bohater znajdzie kogoś gotowego do pomocy, to jednak będzie musiał pora-dzić sobie sam z utratą własnej świadomości, osobowości. Sam także stanie przed najważniejszym wyzwaniem swego życia. "Pożeracz myśli" jest momentami za-bawny, poruszający, trudno oderwać się od jego lektury. Stale trzyma w napięciu, coś się nieustannie dzieje, a jeśli nie, to ma zaraz nastąpić.
Przedstawiona sytuacja wydaje się tak nierealna, że aż baśniowa. Podstawowe pytanie brzmi, czy coś takiego mogłoby się wydarzyć naprawdę? Co bym zrobił na miejscu Erica? Co bym zrobił, gdybym nie wiedział kim jestem?
Marta Konopka