Przy Marymonckiej każdy może sobie postrzelać
27 maja 2014
Strzelnica Związkowego Klubu Strzeleckiego przy stadionie Hutnika istnieje od lat 70. ubiegłego stulecia, ale ostatnio zaczęła przeszkadzać. - Hałas od rana do wieczora - skarżą się mieszkańcy.
Łuski pod ogrodzeniem
W ostatnich czasach strzelnica nie miała dobrej prasy. Dwa lata temu zrobiono aferę, że kule zza ogrodzenia strzelnicy przelatują na boiska, gdzie ćwiczą młodzi piłkarze Hutnika. Przed rokiem jeden z klientów popełnił samobójstwo na oczach instruktorów.
- Można powiedzieć, że zmarł na moich rękach. Nic nie można było zrobić. Gdyby się nie zastrzelił, miał w torbie przygotowany sznur. 1 czerwca organizujemy "wystrzałowy dzień dziecka". Będą łucznicy, rycerze, grochówka, zabawa dla całych rodzin - mówi Andrzej Taras. Co do tych strzałów w kierunku boiska - ktoś działał na naszą szkodę. Znaleziono za murem łuski i koszyczki od strzelb. Wzywano policję, straż i specjalistów z Wojskowej Akademii Technicznej. A przecież łuski leżą w miejscu, gdzie oddaje się strzały, koszyczki kilka metrów od tego miejsca. Udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że to niemożliwe, by kule przelatywały. Co do hałasu - większy robi przejeżdżający tramwaj. Sam mieszkam blisko. Ci, którzy mieszkają od lat nie narzekają. Hałas przeszkadza niektórym nowym mieszkańcom - opowiada sędzia zawodów dla mieszkańców, które klub zorganizował w maju.
Setki chętnych
Przy Marymonckiej każdy może sobie postrzelać - przyjść i pouczyć się pod okiem instruktorów. Klub ma 800 członków, jest drugim co do wielkości klubem strzeleckim w stolicy, po Legii. "Strzelać każdy może" - to hasło na ścianie budynku.
- W imprezie z okazji listopadowego święta narodowego brało udział tysiąc osób. 1 czerwca organizujemy "wystrzałowy dzień dziecka". Nasi mali obywatele będą mogli nauczyć się strzelać. Będą łucznicy, rycerze, grochówka. Zapowiada się zabawa dla całych rodzin. Bardzo zachęcamy - mówi Andrzej Taras, w klubie specjalista od informatyki i jeden z organizatorów imprezy.
- Strzelają, walą od rana do wieczora. Nie można zjeść obiadu, po pracy trudno się zdrzemnąć - zgłaszał redakcji uparcie jeden z niezadowolonych mieszkańców. Faktycznie od rana, bo od 9 i do wieczora (do 19, oprócz poniedziałków - wtedy dwie godziny krócej).
Tacy jak on zacierają ręce, bo klub od niedawna jest pod zarządem kuratora, po tym jak zaskarżono ubiegłoroczne wybory władz. Kuratora wyznaczył sąd.
- ZKS ma na tym terenie długoletnią tradycję. Urząd dzielnicy z nim współpracuje. Nigdy nie mieliśmy problemów. W listopadzie współorganizowaliśmy imprezę, na której były tłumy. Przy okazji dnia dziecka też zamierzamy współpracować. Kurator został tam ustanowiony na wniosek o nieprawidłowościach przy wyborach władz. Właśnie zostały wybrane nowe, więc problem zniknie - mówi wiceburmistrz Bielan Grzegorz Pietruczuk.
mac