Pomnik utonął w chwastach. Wygląda żałośnie
16 czerwca 2020
Kiedyś za pomniki służyły wspaniałe rzeźby i monumenty, w naszych czasach musimy zadowolić się szkłem wystającym z zieleni.
- Patrząc na ciągnące się wzdłuż Jana Kazimierza bloki można by stwierdzić, że ta część Warszawy nie ma żadnej historii. Nic bardziej mylnego. Jeszcze w latach 70. w rejonie ulic Ordona i Wschowskiej stała elektrownia, zbudowana na początku ubiegłego stulecia na potrzeby zachodnich przedmieść Warszawy. Wolski samorząd uznał, że zasłużyła ona na trwałą pamiątkę w przestrzeni Odolan - pisaliśmy w 2017 roku.
Decyzją burmistrza Krzysztofa Strzałkowskiego zorganizowano ankietę, w której mieszkańcy mogli wybrać wzór pomnika. Do wyboru były dwie opcje: 12-metrowa replika słupa energetycznego lub szklana instalacja z wyobrażeniem elewacji dawnej elektrowni. Wygrała druga z nich. Kilka miesięcy później na skwerze na rogu Jana Kazimierza i Ordona pojawił się dziwny, mały kopiec, a następnie - ku rozbawieniu internautów - stanął na nim kawałek szkła.
W czerwcu roku 2020 "pomnik" wygląda wręcz żałośnie. Wystające z kupy zieleni szkło trudno uznać za ciekawe upamiętnienie lokalnej historii, ale urzędnicy z pewnością znajdą wyjaśnienie. Znając tegoroczną działalność warszawskich samorządowców śmiało możemy zgadywać, że winą za zapuszczenie skweru i pomnika zostanie obarczony koronawirus.
Elektrownia na Odolanach
Odolańska elektrownia powstała kilka lat przed I wojną światową, gdy Warszawa była - obok Moskwy i Petersburga - jednym z głównych miast Imperium Rosyjskiego. Wielokulturowa metropolia nad Wisłą potrzebowała coraz więcej energii, by zaspokoić potrzeby 800 tysięcy swoich polskich, żydowskich i rosyjskich mieszkańców. Zapadła decyzja o budowie nowej elektrowni poza ówczesnymi granicami miasta, prawdopodobnie na terenie dzisiejszego skweru na rogu Jana Kazimierza i Ordona.
Energia zaczęła płynąć dokładnie 17 lutego 1910 roku. Nowoczesne maszyny firmy Siemens-Schuckert zasilane były silnikiem gazowym o obłędnej mocy 35 koni mechanicznych. Dzięki nowemu zakładowi udało się oświetlić fragmenty ulic, które do dziś uznawane są za jedne z głównych arterii Warszawy: Wolskiej, Grójeckiej i Górczewskiej. Zaraz po I wojnie światowej elektrownię przejął gigant energetyczny Siła i Światło - pierwsza spółka akcyjna niepodległej Polski.
Elektrownia przetrwała II wojnę światową, ale padła ofiarą komunistycznej "nowoczesności". W latach 60. nieczynny zakład stopniowo rozbierano, usuwając także sąsiadujące z nim słupy energetyczne. Ostatni, stojący obok samotnej kamienicy na rogu Władysława Warneńczyka i Wschowskiej, został usunięty w 2016 roku w związku z budową biurowca. Według ekspertyz wykonanych na zlecenie inwestora stan techniczny słupa stwarzał realne zagrożenie dla życia przechodniów.
(lm)