Policja: "Zero tolerancji za brak maseczki". Ponad czterysta osób nie przyjęło mandatu
13 października 2020
W dwa dni funkcjonariusze garnizonu warszawskiego ukarali ponad 1100 osób za brak zakrytego nosa i ust w przestrzeni publicznej.
Od soboty 10 października br. Warszawa i podległe powiaty, podobnie jak cały kraj, znalazły się w "żółtej strefie". Wyjątkiem jest powiat otwocki, gdzie obowiązuje strefa czerwona. Zakrywanie ust i nosa w przestrzeni publicznej obowiązuje już nie tylko w sklepie, czy komunikacji miejskiej, ale również na ulicy.
Policja: "Nie będzie pobłażania"
Policjanci zapowiadają, że nie będzie pobłażania dla osób świadomie nie stosujących się do przepisu. Osoba, która nie zasłania ust i nosa, jest proszona o okazanie ważnego zaświadczenia lekarskiego lub innego dokumentu potwierdzającego "całościowe zaburzenia rozwoju, zaburzenia psychiczne, niepełnosprawność intelektualną w stopniu umiarkowanym, znacznym albo głębokim lub trudności w samodzielnym zakryciu albo odkryciu ust lub nosa".
- Każda reakcja odmowna spotka się ze zdecydowaną postawą ze strony policjantów - zapowiada Komenda Stołeczna Policji.
Sypnęli mandatami i wnioskami do sądu
Do tej pory przekonało się o tym ponad 1100 osób, które zostały ukarane mandatami. Ponadto policjanci skierowali 438 wniosków do sądu wobec tych, którzy mandatu nie przyjęli. Tak wysoka liczba ukaranych ma też związek z licznie organizowanymi protestami przeciwników ograniczeń wprowadzonych przez rząd - m.in. w Warszawie na placu Zamkowym. Jak relacjonuje RMF24.pl, na manifestację przybył poseł Konfederacji Grzegorz Braun, który przemawiając do uczestników protestu podkreślał, że reżim sanitarny został wprowadzony przez rząd bezprawnie. Dowodził, że nie można zgodnie z prawem uznać wszystkich Polaków za osoby chore lub nosicieli choroby i ograniczać ich wolności, a zgodnie z ustawą - tylko takie są zobowiązywane do zasłaniania twarzy.
(DB)