Panaceum (?) blachą obite
7 marca 2008
Już na początku czerwca Białołęka będzie miała szkołę zbudowaną z kontenerów. Dodatkowe pomieszczenia dostawione zostaną do budynków podstawówki nr 112 na Berensona.
- Zaproponowaliśmy dyrekcji i rodzicom dwa rozwiązania - mówi wiceburmistrz Andrzej Opolski. - Albo jak najszybciej przenosimy dzieci do innej szkoły i zapew-niamy im do niej transport, albo chwilkę jeszcze czekamy i dostawiamy segmenty szkoły z kontenerów. Postawienie kontenerów jest o wiele tańszym rozwiązaniem niż zwykła dobudowa kolejnych pomieszczeń. W dodatku rozwiązanie to jest o wie-le szybsze, a czas jest dla nas bardzo ważny. Rodzice wybrali kontenery. Roz-strzygnęliśmy przetarg na wykonawcę i przygotowujemy się do podpisania umowy - dodaje burmistrz.
Czy kontenery są panaceum na problemy oświatowe Białołęki? Nie tak dawno głośno było o pomyśle biura edukacji, aby budować z nich przedszkola. Wicebur-mistrz Opolski już zapowiada kontenerowy żłobek. Zdania zarówno wśród urzędni-ków, jak i architektów są podzielone. Niektórzy wprost mówią, że to pomysł poro-niony ze względu na znacznie gorszą trwałość kontenerów.
- Szkoły kontenerowe może nie kojarzą się najlepiej. Od razu przychodzą na myśl baraki stojące na budowach - mówi wiceburmistrz Opolski. - To jest jednak zupełnie co innego. Takie pomieszczenia muszą spełniać wszystkie określone nor-my. Są odpowiednio dostosowane i wewnątrz wcale nie przypominają pomiesz-czenia dobudowanego. Zaletą pomieszczeń kontenerowych jest to, że w każdej chwili można je rozebrać i przenieść w inne miejsce. Z zewnątrz może być różnie. Jeżeli całość pokryje się tynkiem, to trudno jest się dopatrzyć, że budynek jest kontenerowy. My nie będziemy go upiększać. Zależy nam na funkcjonalności. Dla-tego zostanie z zewnątrz obity blachą. Po to, by przy ewentualnych przenosinach można było łatwiej zdemontować wszystkie elementy. Dodatkowe pomieszczenia będą oddane do użytku na początku czerwca tego roku - zapewnia Opolski.
Nie wszyscy są optymistami. Burmistrz Jacek Kaznowski mówi, że będzie to prawdopodobnie pierwsza i ostatnia inwestycja kontenerowa na Białołęce. Teraz trzeba pilnie powiększyć szkołę na Berensona i czas był ważnym argumentem, ale w przyszłości raczej będzie się szukać innych rozwiązań.
Specjaliści wyliczają, że kontenery wcale nie są dużo tańsze. Biorąc pod uwagę ich ewentualne przenosiny, nie jest tak różowo, jakby się mogło wydawać.
Nieoficjalnie wiemy, że burmistrz Kaznowski jest zwolennikiem partnerstwa publiczno-prywatnego przy budowie kolejnych szkół oraz rozwoju prywatnego ryn-ku przedszkoli i żłobków przy jednoczesnym dofinansowywaniu dzieci. W przypad-ku przedszkoli konieczna jest decyzja rady Warszawy zwiększająca wysokość dofi-nansowania dla przedszkoli niepublicznych. Pieniądze dostają wszystkie placówki, które spełnią kryteria formalne. W przypadku żłobków jest trudniej, bo zgodnie z prawem podlegają przepisom o służbie zdrowia. Muszą zatem startować w przetar-gach o dofinansowanie.
Biorąc pod uwagę skromność środków przekazywanych przez miasto na inwes-tycje w dzielnicy, do której w ciągu pięciu lat sprowadzi się ponad 30 tys. nowych mieszkańców, może być to jedyna szansa zapewnienia dzieciom edukacji na miejscu oraz sprawiedliwszych opłat za przedszkola i żłobki. Obecnie dysproporcja pomiędzy kosztami ponoszonymi przez rodziców w przedszkolach prywatnych i dzielnicowych jest zbyt duża. Wynosi średnio 550 zł za jedno dziecko. Do przed-szkoli publicznych uczęszcza obecnie ok. 1100 dzieci, do prywatnych - ponad trzy razy więcej.
Liczba dzieci zarówno w wieku przedszkolnym, jak i szkolnym może wzrosnąć w ciągu pięciu lat o kilka tysięcy. To pokazuje, że jedyną rozsądną drogą dla Bia-łołęki jest prywatny rynek przedszkoli i partnerstwo publiczno-prywatne przy bu-dowie szkół. Przez kilka najbliższych lat miasto będzie myśleć wyłącznie o przygo-towaniu Warszawy do Euro 2012.
Agnieszka Pająk-Czech, Bartek Wołek
Drodzy radni! Warto, byście Państwo - zamiast zgłaszać kolejne roszczenia do budżetu miasta - przemyśleli swoje działanie i doszli do wniosku na podstawie liczb, że ono prowadzi donikąd. Na przykładzie przedszkoli: zbudowano jedno na Odkrytej, w 2009 roku oddane będzie drugie na Ostródzkiej. Za prawie 30 milionów stworzycie ok. 300 miejsc w tanich dla rodziców przedszkolach publicznych. W tym czasie liczba dzieci odsyłanych z kwitkiem z przedszkoli publicznych wzrośnie o ok. 1000. Wydacie 30 milionów, a pogorszycie sytuację o 700 dzieci. Żądacie budowy kolejnych, co najmniej dwóch - znów wydacie 30 mln, a skala problemu wzrośnie. Będziecie żądać PIT-ów od rodziców, by do przedszkoli publicznych przyjmować najbiedniejsze dzieci, będziecie powoływać komisje do odróżniania matki faktycznie samotnej od matki żyjącej w wolnym związku. Stworzycie paranoję! Sprowadzicie publiczną edukację przedszkol-ną do rangi opieki społecznej. Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest rów-ne dofinansowanie wszystkich dzieci, niezależnie od tego do jakiego przed-szkola uczęszczają i stworzenie mechanizmu, który nie pozwalałby niepub-licznym przedszkolom na podnoszenie cen powyżej ustalonego limitu. Szanowni Państwo! Weźcie pod uwagę jeszcze jedno. Samorząd przedszkole dla 150 dzieci bu-duje za prawie 15 mln na własnej działce. Takie samo przedszkole prywatny inwestor stawia na działce kupionej za milion złotych i wydaje łącznie 3 mln. Czy potraficie Państwo wyciągnąć z tego jakieś wnioski? |