Obrazek ze Wschodniego
5 września 2002
Dworzec Wschodni to bardzo egzotyczne miejsce. Nie przeszkadza mi więc specjalnie, że wszyscy handlują czym popadnie, niektórzy goście budynku śpią gdziekolwiek bądź, a na niektórych odcinkach tuneli wiodących do peronów czuć zatęchły mocz. To "oczywiste" i "zrozumiałe".
Pojawiłem się na Wschodnim w jeden z sierpniowych niedzielnych wieczorów. Byłotuż po 22.00. Z całego szeregu kas oznaczonych numerami czynne były dwie oraz okienko informacyjne. Do obu kas grupki oczekujących. Wiadomo, sezon wyjazdowo-urlopowo-wakacyjny. Wśród oczekujących widać podenerwowanie. Za kilka minut odjeżdża jeden z pospiesznych pociągów.
- Martwię się, bo zaraz mam pociąg, a kasa, do której stoję ma za chwilę piętnastominutową przerwę. Nie wiem, czy zdążę kupić bilet. Przepuści mnie pan? - pyta jeden ze zdesperowanych podróżnych.
Rzeczywiście. Przy każdym okienku kasowym znajduje się sporych rozmiarów wywieszka informująca o godzinach przerw. Okazuje się, że wieczorne kwadransowe przerwy w pracy kas następują jedna po drugiej. Jednocześnie pracują dwie kasy. W tym czasie natomiast powinna się już kończyć przerwa w innej i jest szansa na to, że cały czas będą czynne nadal dwie kasy. Nie wiadomo jednak czy pani, która właśnie skorzystała z przerwy zostanie automatycznie zastąpiona przez koleżankę z innej kasy. Może powstać luka i wówczas przez chwilę będzie czynna tylko jedna kasa. Najłatwiej mają podróżni wyjeżdżający z kimś. Mogą obstawić dwie kasy. Czynną i tą, która ma być za chwilę zamknięta. Jak są trzy osoby, to można także czatować przy kasie, która powinna zaraz skończyć przerwę. Trzeba się wykazać podzielnością uwagi, refleksem i zdecydowaniem. Cóż, kupowanie biletu na Wschodnim to nie zawsze bułka z masłem. Tym bardziej, że jedna z kasjerek (ta, która nie ma przerwy) wdała się właśnie w rozmowę z przechodzącą zapleczem koleżanką i przez chwilę zrezygnowała z obsługi klientów.
- Co pani robi? Ja mam za chwilę pociąg. Ucieknie mi. Czy pani słyszy? - rzuca donośnym głosem młody człowiek. Kasjerka wydaje się być nieczuła. Pewnie ma takich zacietrzewionych podróżnych, którzy bezczelnie domagają się biletu, na pęczki. Nic dziwnego, że z czasem się obojętnieje. Zgadzam się, że praca kasjerki PKP to wbrew pozorom fach bardzo trudny (nie na darmo zespół "Bielizna" stworzył ongiś przebój "Marzenia kasjerki PKP"). Wymaga ciągłego skupienia i dokładności. Poza tym niezbędne są cechy, których trudno się nauczyć - życzliwość, wyrozumiałość, cierpliwość. Tego życzę kasjerkom ze Wschodniego i wszystkim innym. A bardziej sensowny układ przerw i dbałość o to, by liczba otwartych kas była dostosowana do liczby podróżnych stojących w kolejce po bilet, to już sprawa dyrekcji. Jedno jest pewne - z dworcem Wschodnim do Unii nas nie przyjmą.
Grzegorz Czerwński