Niebezpieczne ruiny w Lesie Lindego

- Podczas spacerów z psem wielokrotnie byłam świadkiem, jak młodzież wspina się na stary, nieczynny komin. To bar-dzo niebezpieczne, gdyż ruiny mogą się w każdej chwili za-walić - mówi pani Anita. - Budowla nie jest niczym zabez-pieczona, a dziurawy płot łatwo przeskoczyć. Nikt nie pilnu-je tego terenu. Wiosną i latem odbywają się tam libacje alkoholowe, koczują bezdomni. Od lat teren ten jest za-niedbany. Dziś już mało kto pamięta, co tam kiedyś było i do kogo to należy. Solidne zabezpieczenie to podstawa, lecz władze dzielnicy mogłyby postarać się o sensowne za-gospodarowanie budowli - dodaje.

Pytamy w urzędzie dzielnicy o ruinę. Popłoch. Czyje to jest? Na pewno nie nasze! Ostatecznie dowiadujemy się, że teren starej elektrociepłowni (lub kotłowni), na którym znajdują się pozostałości szyn do wagoników z węglem, hale oraz komin, jest własnością... Tramwajów Warszaw-skich.

Tramwaje nie wiedzą, co mają?

Tramwaje Warszawskie wykazały ogromne zdziwienie, kiedy zapytaliśmy o tę działkę. Przez trzy tygodnie ustalali, czy są jej właścicielem, podczas gdy dzielnica wielokrotnie potwierdzała, że nieruchomość położona przy ul. Karskiej 13 stanowi własność Tramwajów.

- Jesteśmy właścicielem ogrodzonego terenu podstacji trakcyjnej położonej przy ul. Karskiej 13. Działka, na której znajdują się ruiny elektrociepłowni, nie na-leży do nas - tłumaczy Michał Powałka, rzecznik spółki Tramwaje Warszawskie.

Tramwajarzom działka w środku lasu z ruinami kotłowni jest krótko mówiąc... na plaster, czego najlepszym dowodem jest fakt, że nie mieli pojęcia, że są jej właścicielami. I mieli rację. Gdy zmusiliśmy urzędników dzielnicy do większego wy-siłku, okazało się, że... pomylili nieruchomości. Obręb się zgadzał, ale działka nie.

I choć jeszcze w piątek wiceburmistrz Grzegorz Pietruczuk chciał występować do Tramwajów, aby zabezpieczyły teren, to we wtorek uznał, że jednak jest to działka miasta użytkowana przez Szpital Bielański.

Po co szpitalowi ruiny?

Z rozmowy telefonicznej z dyrektor Dorotą Gałczyńską-Zych wynika, że jakieś 50 lat temu w tym miejscu mieściła się kotłownia, zaopatrująca w prąd i ciepło budy-nek szpitala. Kiedy placówka została podłączona do miejskiej sieci, budynek prze-stał spełniać swą podstawową funkcję i popadł w zapomnienie.

- Obiekt ten jest piękny i traktujemy go z sentymentem. Na przestrzeni lat ro-dziło się wiele pomysłów zagospodarowania tego budynku. Kiedyś Marek Kotański chciał tu stworzyć noclegownię dla bezdomnych. Proponowano nam także udostęp-nienie tego terenu do gry w paintball dla dzieci. Jednak z powodu bliskości szpitala nie mogliśmy zgodzić się na takie propozycje - tłumaczy dyrektor Dorota Gałczyń-ska-Zych. Jednocześnie dodaje, że stara się o to, aby na tej działce powstał par-king wielopoziomowy, gdyż pacjentom i ich rodzinom brakuje miejsc parkingowych.

- Miasto oddało nam ten teren w nieodpłatne użytkowanie. Umowę odnawiamy co trzy lata. Jesteśmy otwarci na wszelkie propozycje. Jeżeli dzielnica miałaby jakiś sensowny pomysł na to, jak zagospodarować ruiny, to oczywiście je rozważymy. Jednak musi mieć na uwadze fakt, że w pobliżu znajduje się szpital - tłumaczy pani dyrektor.

Piją wszędzie, ale komin mają jeden

Zwróciliśmy władzom szpitala uwagę, że młodzież pije alkohol oraz wspina się po nieczynnym kominie kotłowni, co grozi wypadkiem. Dyrekcja zapewniła, że zajmie się lepszym zabezpieczeniem działki. - Młodzież pije wszędzie, nie tylko na naszym terenie, ale w całym Lasku Lindego. Zdajemy sobie sprawę, że ruiny kotłowni to dla młodzieży jest wielka atrakcja. Wiemy, że lubią tu przychodzić. Dlatego jesteśmy przygotowani na każdą sytuację - zapewnia dyrektor szpitala.

Czy również na ewentualną odpowiedzialność karną, gdyby nie daj Boże ktoś spadł z komina?

- Nie tylko my ponieślibyśmy odpowiedzialność, ale przede wszystkim rodzice, którzy nie zapewnili niezbędnej opieki - kwituje Dorota Gałczyńska-Zych.

Straż miejska też zdaje się nie widzieć problemu: - Generalnie cały las jest stale przez nasze służby monitorowany - mówi Anna Czerwińska z zespołu praso-wego straży miejskiej. - Teren kotłowni ma swojego włodarza, który za niego od-powiada. Większość interwencji na terenie Lasu Lindego dotyczy spożywania alko-holu oraz agresywnego zachowania. Nie odnotowaliśmy zgłoszeń w sprawie niebez-piecznych zabaw dzieci na terenie nieczynnej kotłowni czy wypadków z ich udzia-łem.

Co na to burmistrz?

- W budżecie dzielnicy nie ma pieniędzy na zagospodarowanie tego terenu. Sporo osób zgłaszało się do nas z pomysłami, co mogłoby tu powstać. Propozycje padały różne: dyskoteka, galeria sztuki, a nawet centrum multimedialne - mówi wicebur-mistrz Bielan Ryszard Modzelewski. Przyznaje jednak, że w teren trzeba by bardzo dużo zainwestować. A bliskość Szpitala Bielańskiego powoduje dodatkowe ograni-czenia. Musiałaby być to taka działalność, która współgrałaby z pracą szpitala, nie będąc dlań uciążliwa. Jeśli po modernizacji obiekt posiadałby dobre wygłuszenie, co przy obecnej technologii jest jak najbardziej wykonalne, to mogłaby tam powstać nawet dyskoteka bądź miejsce koncertowe - dodaje wiceburmistrz.

Dlaczego więc do tej pory niewiele uczyniono, by stara kotłownia nie straszyła w lesie i nie była miejscem popisowych wspinaczek podpitej młodzieży? Przekona-nie władz dzielnicy, że nieruchomość należy do Tramwajów raczej nie jest wyjaś-nieniem, a tym bardziej usprawiedliwieniem dla dyrekcji szpitala.

Anna Przerwa