Naturalne metody leczenia bezpłodności. "Wracamy do średniowiecza"?
26 lutego 2018
W Szpitalu Bródnowskim trwają testy kontrowersyjnej metody leczenia niepłodności. Sprawdzamy, jakie jest zainteresowanie i efekty.
"Wracamy do średniowiecza" - przeczytaliśmy w jednym z pierwszych komentarzy, gdy rok temu poinformowaliśmy o przyznaniu 300 tys. zł na leczenie niepłodności metodą NaProTechnology. Taka była decyzja wojewódzkiego sejmiku, który poparł wniosek grupy radnych PiS i PSL. Program wystartował rok temu w Szpitalu Bródnowskim.
Kościół zezwala
NaProTechnology to metoda diagostyczna opracowana w latach 90. w amerykańskim Instytucie Papieża Pawła VI, adresowana do par, których niepłodność jest uleczalna. Nie jest polecana przez żadną ze światowych organizacji medycznych, powstało na jej temat niewiele prac naukowych a skuteczność nie została potwierdzona. O jej małej popularności może świadczyć choćby brak artykułu w anglojęzycznej Wikipedii.
Poszukując informacji na temat NaProTechnology szybko można odnieść wrażenie, że mało kto o niej słyszał... poza Polakami. W polskim internecie jest często przedstawiana jako skuteczniejsza i bardziej moralna od zapłodnienia in vitro, potępianego przez Kościół katolicki. To właśnie katolickie media i prawicowi politycy z Polski przodują w promowaniu NaProTechnology. W kraju działają także oferujący terapie instruktorzy. Publikowane na ich stronach wyjaśnienia dotyczące metody są niezbyt jasne.
- To nowoczesna dziedzina wiedzy ginekologiczno-położniczej bazująca na rozpoznawaniu naturalnego rytmu płodności i jej cyklicznej fizjologii - pisze jedna z instruktorek. - To sposób postępowania lekarskiego, które współpracuje z organizmem kobiety, jest przede wszystkim kompleksową metodą diagnozowania i leczenia różnych chorób, w tym także niepłodności.
Duże zainteresowanie
- Program pilotażowy rozpoczął działanie w lutym ubiegłego roku i przystąpiły do niego w sumie 43 pary - mówi Piotr Gołaszewski, rzecznik Mazowieckiego Szpitala Bródnowskiego. - W tym roku programem objętych jest 41 par. Bierzemy pod uwagę starania o rozszerzenie obecnego limitu.
W lipcu "Gazeta Wyborcza" opublikowała list "Bezpłodnej Warszawianki" twierdzącej, że nie została przyjęta na terapię, ponieważ nie żyje w formalnym związku. Jak mówi rzecznik szpitala, okazanie aktu ślubu nie jest żadnym warunkiem.
- Wśród podstawowych warunków przystąpienia jest m.in. wspólne "pożycie domowe" rozumiane nie jako "rodzaj" związku a wyłącznie jako deklaracja, że obie osoby chcą i są gotowe wziąć udział w programie - wyjaśnia. - U par powinna być stwierdzona niepłodność lub nieskuteczne leczenie niepłodności w okresie 12 miesięcy. Najlepiej jeśli para ma stosowną dokumentację medyczną, ale bez względu na sytuację na pierwszym spotkaniu każda zgłaszająca się para otrzymuje wsparcie w ocenie swojej dotychczasowej sytuacji i możliwości udziału w programie.
Czy to działa?
- Celem programu (warto podkreślić, że pilotażowego) jest przede wszystkim podjęcie próby zweryfikowania metody Naprotechnologii jako narzędzia wsparcia par starających się o dziecko na naszym lokalnym gruncie - mówi Piotr Gołaszewski. - Jest jeszcze nieco za wcześnie, aby obiektywnie mówić o poziomie skuteczności.
Spośród par biorących udział w programie czterem udało się zajść w ciążę i są zadowolone z terapii. Zespół lekarzy uważa jednak, że to nie jest jeszcze właściwy moment na uczciwą ocenę.
- Warto zauważyć, że cztery ciąże dotyczą jedynie par, które uczestniczą w programie zdecydowanie poniżej roku - dodaje rzecznik.
Zgodnie z decyzją samorządu program w Szpitalu Bródnowskim będzie trwał trzy lata.
(dg)