Konsultacje do n-tej potęgi. Jak długo tak można?
20 czerwca 2014
Źle jest, gdy władze nie konsultują z obywatelami decyzji, które ich dotyczą. Konsultacje nie mogą jednak ciągnąć się w nieskończoność, bo wtedy traci to sens a nawet staje się śmieszne.
Garstka ludzi
Wybrałem się na trzy takie spotkania (już któreś z rzędu w tych samych dzielnicach) i moje obawy co do celowości i sensu przedłużających się konsultacji w pełni się potwierdziły. Garstka ludzi, przy czym okazało się, że niektórzy z nich nie mieszkają w dzielnicach, o których rozmawiano, lecz uczestniczą w spotkaniu służbowo, z zaangażowaniem opowiadała o swoich wyobrażeniach i pragnieniach związanych z rozwojem ich dzielnicy. Jak one się mają do planów zagospodarowania przestrzennego i pieniędzy, jakie urząd miasta zamierza w końcu przeznaczyć na program rewitalizacji, bo podobno ma ich być mniej niż wcześniej obiecywano, pozostaje słodką tajemnicą urzędników.
Niezależnie od tych smutnych refleksji byłem pod wrażeniem profesjonalizmu wynajętych przez ratusz młodych ludzi, którzy prowadzili warsztaty. Mimo że zleceniodawcy postawili ich w trudnej sytuacji (musieli świecić oczami za ich niedoróbki i odpowiadać niejako w ich imieniu na pytania, na które nie ma odpowiedzi), za sprawą moderatorów dochodziło do prawdziwej burzy mózgów.
Przedłużyć Skwer Wiecha do Radzymińskiej!
Podczas spotkania na Targówku Mieszkaniowym wiele mówiono o dużym potencjale rozwojowym tej dzielnicy ze względu na znaczne obszary niezagospodarowanej zieleni. Zdaniem mieszkańców, powinny tu powstać miejsca wypoczynku i rekreacji, których generalnie brakuje tak dla młodzieży, jak i osób starszych ("przedłużyć Skwer "Wiecha do ul. Radzymińskiej"). Brakuje też klubów, kawiarni, małej gastronomii, usług związanych z kulturą ("nie ma gdzie pójść"), małych sklepów. Postulowano m.in., by bloki były bardziej kolorowe. Pojawił się np. pomysł, żeby ściany boczne budynków coś pokazywały i były pewnym drogowskazem (np. Dom pod Gruszą, pod Słonecznikami, budynek Van Gogha itp.). Zwracano m.in. uwagę na nieestetyczną zabudowę ul. Radzymińskiej, bałagan komunikacyjny ("wszędzie stoją samochody, nawet w parku"), niebezpieczne ulice (zwłaszcza Handlowa) i przejścia dla pieszych, złą jakość powietrza (zapylenie). Postulowano, by bloki były bardziej kolorowe (Targówek kojarzy się ze sztuką Pawła Althamera). Pojawił się np. pomysł, żeby ściany boczne budynków coś pokazywały i były pewnym drogowskazem (np. Dom pod Gruszą, pod Słonecznikami, budynek Van Gogha itp.). Zasadnicze wątpliwości budziły jednak granice obszaru, który ma podlegać rewitalizacji. Zdaniem mieszkańców powinny być one znacznie szersze, gdyż w tych zaplanowanych niewiele już da się zrobić.
Przysłuchując się dyskusji podsunąłem m.in. pomysł urządzenia miejsc do gry w bule. We Francji, Włoszech jest to bardzo popularny sposób spędzania czasu głównie przez seniorów, ale w grę mogą grać wszyscy. Nie wymaga to większych inwestycji, ani specjalnych umiejętności. Wystarczy kawałek placu i specjalne kule. Jeśli zaś chodzi o problem handlu i usług, czy w ogóle rewitalizacji biznesu, uważam, że nie rozwiąże się go bez odpowiedniej polityki czynszowej. Przez rok, dwa ten czynsz powinien być symboliczny. W skali kraju wprowadzane są różne ulgi dla biznesu. Niestety, tam gdzie rządzi samorząd bywa z tym różnie.
W sumie spotkanie było ciekawe, niepokoję się jednak o to, co stanie się z jego wynikami. Poznałem kilka ciekawych, zaangażowanych w sprawy Targówka osób i wielka szkoda byłaby, gdyby to ich zaangażowanie poszło na marne. Bo nie wiadomo, kto będzie rządził stolicą w następnej kadencji i czy program rewitalizacji się nie zmieni.
Na razie bitwa o Prawy Brzeg wciąż trwa.
Marek Borowski
senator z Pragi i Targówka, były marszałek Sejmu (2001-2004), wicepremier (1993-1994) i poseł (1991-2011)