Holowanie za friko. Kierowcy ignorują kary
23 września 2019
Po zmianie przepisów dotyczących holowania tylko 1/4 warszawskich kierowców płaci kary. Pozostali najwyraźniej liczą na nieskuteczność państwowych instytucji.
Jeśli zaparkujemy samochód w niedozwolonym miejscu, stwarzając przy tym zagrożenie, istnieje pewna szansa, że zostanie odholowany. Jeszcze niedawno procedura była następująca: należało udać się do straży miejskiej po zezwolenie na odbiór pojazdu, następnie skorzystać z opłatomatu i wreszcie pojechać komunikacją miejską na wskazany parking po swoje auto. Trybunał Konstytucyjny uznał, że taka procedura jest złamaniem Konstytucji, bo zatrzymanie samochodu do czasu uiszczenia opłaty narusza prawo własności.
Nowe zasady
Od 13 września obowiązują całkiem nowe przepisy, zgodnie z którymi najpierw odbieramy odholowane auto, a dopiero potem płacimy. Prawo nie wskazuje jednak... terminu zapłaty. Drogowcy starają się egzekwować kary wydając decyzje administracyjne, od których kierowcy mogą się łatwo odwoływać. Skuteczna metoda ściągania opłat nie istnieje.
Skutki są łatwe do przewidzenia. Z danych Zarządu Dróg Miejskich wynika, że od czasu zmian w prawie samochody odebrało 294 kierowców, ale zapłaciło już tylko 71, co oznacza ściągalność kar na poziomie 24%. Od czasu decyzji Trybunału Konstytucyjnego Sejm miał dziewięć miesięcy na wprowadzenie nowych przepisów, które umożliwiłyby skuteczną egzekucję kar, ale nie zrobił tego do dziś. Ponieważ w przyszłym miesiącu odbędą się wybory parlamentarne, na ten moment nikt nie jest w stanie powiedzieć, kiedy czeka nas kolejna zmiana w prawie.
Ile wynosi kara?
Decyzją Rady Warszawy z grudnia ubiegłego roku za odholowanie samochodu o masie do 3,5 tony płaci się 494 zł + 41 zł za każdą dobę. Stawka za motocykl to 115+21 zł, za pojazd o masie do 7,5 tony - 616+53 zł. Teoretycznie możliwe jest odholowanie nawet roweru - kara wynosi wtedy 115+21 zł.
(dg)