Feralne skrzyżowanie. "Stłuczka co kilka dni"

Do zdarzenia doszło 7 września, kilka minut po o godzinie 7. W wypadku uczestniczyły bmw i nissan, który wedle relacji świadków wymusił pierwszeństwo. Dwie osoby zostały ranne - to kierowca bmw i dziecko, które było pasażerem nissana. - Bmw ruszało spod świateł, a kierująca nissanem chciała "przeskoczyć" już na czerwonym w Podczaszyńskiego - komentuje mieszkaniec. Wskutek uderzenia bmw wyłamało słupki oddzielające chodnik od jezdni i zatrzymało się dopiero tuż przy pobliskim budynku, blokując wejście do apteki. Rozbity nissan wylądował na przejściu dla pieszych. Dopiero po kilku godzinach sytuacja drogowa na Bielanach wróciła do normy. To nie pierwszy i zapewne nie ostatni wypadek na tym skrzyżowaniu.

"Co kilka dni tam jakaś stłuczka"

- Tam często są niebezpieczne sytuacje. Kilka lat temu auto dostawcze po kolizji wjechało w przystanek i były ofiary - komentuje pan Paweł na facebookowej grupie "Warszawskie Bialany - Mieszkańcy". - Skrzyżowanie jest bardzo niebezpieczne. Mieszkałam w bloku obok przez pięć lat i średnio co kilka dni była tam jakaś stłuczka - uzupełnia pani Anita. Inni wspominają jeszcze dawniejsze czasy, co tylko świadczy o tym, że przez lata nikt z tym niczego nie robił. - W 1986 roku na tym skrzyżowaniu zderzyła się karetka pogotowia z drugim autem. Było pięć ofiar śmiertelnych - wspomina jeden z mieszkańców. - Pamiętam! Po wypadku znaleziono jeszcze jedno ciało w krzakach naprzeciwko Żoliborzanki - uzupełnia pan Janusz.

Mieszkańcy się boją

- My mieszkamy w kolejnej uliczce i wyjazd z niej, gdy na Perzyńskiego pali się czerwone, jest jak rosyjska ruletka... Zawsze jeszcze ktoś wyskoczy od strony Słodowca. To zdarza się nagminnie - komentuje pani Iwona. - Pytanie z jaką prędkością ci ludzie jeżdżą - dodaje pani Ania. - Dla skręcających w lewo w Podczaszyńskiego lub Perzyńskiego widoczność wcale nie jest dobra, bo zasłaniają ją samochody skręcające z naprzeciwka. Lekka przebudowa skrzyżowania i postawienie sygnalizatora kierunkowego z pewnością poprawiłyby sytuację. Niestety nasz inżynier ruchu, mimo takich statystyk, wciąż czeka. Nie wiem na co?! - dopytuje pan Rafał.

REKLAMA

Nie będzie fotoradaru

- To ogromne szczęście, że przy takiej skali wypadku "tylko" dwie osoby były lekko ranne. Przecież jedno z rozbitych aut wpadło aż pod drzwi apteki. Co by się stało, gdyby stali tam ludzie? Jako władze dzielnicy wystąpiliśmy już do ZDM w tej sprawie, oni są bowiem zarządcą drogi. Na ulicy Żeromskiego trzeba koniecznie wprowadzić jakieś nowe rozwiązania. To nie jest tak, że dzielnica wcześniej nie dostrzegała problemu tego skrzyżowania, ale najpierw poprawiliśmy bezpieczeństwo na ulicy Reymonta, wprowadzając sygnalizację świetlną. Tu jednak sygnalizacja funkcjonuje na każdym skrzyżowaniu... Część mieszkańców proponuje fotoradary, ale zmiany przepisów nam tego zabraniają. Proponowane są też ronda, ale to jest wyzwanie dla inżynierów z ZDM-u, którzy najpierw muszą przeprowadzić analizę ruchu na tej ulicy. Ulica Żeromskiego to długi i prosty odcinek. Kierowcy często jeżdżą tam nie z prędkością 50 km/h, a dwukrotnie większą - komentuje wiceburmistrz Grzegorz Pietruczuk.

(DB)