Echo Młodych
16 stycznia 2009
Odważ się być! Strach ma wielkie oczy. Z komórki wzięte.
Odważ się być!
Za każdym razem, gdy nie powiem czegoś, co chciałam - na przykład, kiedy jes-tem zła lub coś mi przeszkadza, to moje milczenie wprowadza mnie w jeszcze większą irytację.Wyrzucam sobie, że zachowuję się jak cicha mysz spod miotły, którą w rzeczy-wistości nie jestem. Z drugiej strony, jestem z siebie niezadowolona, gdy powiem za dużo, sprawię komuś przykrość, wybuchnę z byle powodu. Zastanawiam się wtedy, co jest złotym środkiem? Asertywność! To umiejętność wyrażania własnych opinii i przede wszystkim mówienia "nie" w sposób kulturalny, nie urażający niko-go. Do tego dokładamy jeszcze uzasadnienie ("bo tak" raczej nie jest mile widzia-ne) i już zachowujemy się asertywnie.
Kiedy czytałam o tym w którymś z kolorowych pism, stwierdziłam, że to banal-ne. Powiedzieć "nie", wytłumaczyć dlaczego i już. Tylko zanim zacznę zachowywać się asertywnie, chyba powinnam zastanowić się, o co naprawdę mi chodzi, co chcę osiągnąć tym jednorazowym odmówieniem komuś czegoś. Satysfakcjonujące nie będzie to, że zamiast uzyskać porozumienie, obie strony odejdą z niczym. Moje za-chowanie powinno prowadzić do dalszej rozmowy czy samodzielnego przemyślenia sprawy tak, aby z niczego wynikło coś. To jest - przynajmniej dla mnie - postawa asertywna - bycia sobą, dzięki dobrze dobranym słowom, które uruchamiają tok myślenia prowadzący do szacunku dla otoczenia i dla samego siebie.
Zuzanna Prusińska
Strach ma wielkie oczy
Wielu licealistów, a więc przyszłych studentów, ma obawy związane z kolejnym eta-pem nauki. Chyba każdy choć raz odczuwa strach przed uczelnią, wagą wyboru kierunku, profesorami i sesjami. Dlatego postanowiłam porozmawiać z Dawidem Zarzeckim, studentem I roku wydziału zarządzania Wyższej Szkoły Przedsiębior-czości i Zarządzania im. Leona Koźmińskiego - Akademii Leona Koźmińskiego (jak sam rozmówca mówi, jest podobieństwo do Akademii Pana Kleksa). Może to zmniejszy wasz stres związany z wyborem studiów i myślami, co was czeka na po-czątku.
Jakie wrażenia odniosłeś podczas pierwszych dni na uczelni?
- To było coś nowego, nowi ludzie, nowe miej-sce... Początkowo byłem trochę zagubiony, ale z cza-sem to przeszło.
Czy miałeś jakieś obawy, idąc na studia? Czy któreś okazały się uzasadnione?
- Myślałem, że będzie bardzo ciężko, że wykła-dowcy nie będą interesowali się sprawami studenta. Jednak jest odwrotnie.
Czego się nie spodziewałeś?
- Nie sądziłem, że grupa będzie aż tak zgrana. Myślałem, że każdy będzie się martwił tylko o własne sprawy. Tym jak jest, jestem mile zaskoczony.
Mówisz o zgranej grupie, a czy słyszałeś, bądź byłeś świadkiem prześladowań studentów pierw-szego roku przez starszych?
- Nie. Niczego takiego nie widziałem i nie słyszałem o tym.
A jak jest z notowaniem? Trudno dostosować się do tempa, czy tak jak wspomniałeś, profesoro-wie są wyrozumiali?
- Wszystko, co jest ważne, zapisują na tablicy lub powoli dyktują. Nie ma za-tem większego problemu ze zrobieniem notatek.
Czym kierowałeś się, wybierając te, a nie inne studia? Czy bałeś się, że mogą się okazać mniej atrakcyjne niż sądziłeś?
- Myślałem nad kierunkiem, który jest w miarę uniwersalny i dlatego wybrałem zarządzanie. Niestety głównie jest na nim matematyka, za którą nie przepadam. Jednak daję sobie radę. Pod względem poziomu wykładów kierunek ten jest bardzo atrakcyjny.
Na co powinni zwracać uwagę świeżo upieczeni studenci?
- Może na to, by nie zostawiać nauki lub innych zadań na ostatnią chwilę. Póź-niej ciężko jest nadrobić zaległy materiał.
Mówisz to z doświadczenia?
- Tak (śmiech).
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Zuzanna Prusińska
Z komórki wzięte
Co ma każdy młody człowiek? Mózg? Powinien. Kończyny? Zazwyczaj. Dłonie? Naj-częściej. A w nich... nieprzerwanie telefony komórkowe. Te małe urządzenia ubar-wiają życie towarzyskie, zabijają nudę, uwieczniają znajomych i właścicieli, dzięki wmontowanym w nie aparatom fotograficznym i kamerom. Komórki są coraz mniejsze, bardziej napakowane gadżetami, a niedługo może nawet zaczną myśleć za właścicieli.W ostatnich latach pojawiają się w wielkiej obfitości nowe modele wszelkich marek telefonów. Firmy prześcigają się w liczbie dodatków, pikseli w aparatach, liczby obiektywów, wielkości wbudowanej pamięci i calami dotykowych ekranów. Designerskie obudowy projektowane przez największych kreatorów i domy mody, wykonywane z najlepszych tworzyw, nie budzą specjalnego zainteresowania. Teraz każdy może mieć taki telefon, najczęściej za symboliczną złotówkę - w takich przy-padkach dobrze jest dokładnie przeczytać tekst pisany w umowie najmniejszym z możliwych drukiem.
Nie każdy używa komórki zgodnie z jej zastosowaniami. Portal YouTube aż pę-ka od filmików o nauczycielach z koszami na głowach, molestowanych nastolat-kach, znęcaniu się nad zwierzętami i temu podobnych. Niewiele osób to teraz dziwi i niewielu chce z tym walczyć. A szkoda.
Całe szczęście większość wykorzystuje telefon komórkowy do tego, po co to urządzenie wymyślono. Uwiecznia imprezy, co bez komórki nie byłoby tak łatwe. Poza tym kontaktuje się z ukochaną czy ukochanym. Zawiadamia rodziców - przyj-mując, że ma to w zwyczaju - o domówce, która się przeciąga i wbrew zapowie-dziom powrót do domu będzie następnego dnia wieczorem. Jest jeszcze jeden ob-szar, gdzie komórka sprawdza się znakomicie: co zrobić na klasówce z chemii, gdy jedyny kolega wiedzący o czym pisze, siedzi trzy ławki dalej? Oczywiście - wysłać sms.
A co się dzieje, gdy nagle znika zasięg? Katastrofa! Tłum spanikowanych użyt-kowników niezawodnych wcześniej aparatów biega z miejsca na miejsce, przeklina-jąc operatorów. Jednak ten szczegół nie może zepsuć wizerunku naszych wiernych "czasoumilaczy" - zazwyczaj posłusznych łączników ze światem.
Zuzanna Prusińska
Stronę redaguje młodzież
z XLVI LO im. Czarnieckiego echo_młodzi@wp.pl |