"Dynamiczny" rozwój?
10 lutego 2006
Ostatni rok trzeciej kadencji rady Białołęki skłania do podsumowań i porównań. Jako mieszkaniec oraz członek komisji inwestycyjnej tej kadencji biorę czynny udział w pracach na rzecz dzielnicy, mam swoje spostrzeżenia i opinie.
Autor jest radnym dzielnicy Białołęka |
II kadencję (1998-2002) cechowała świeżość działania i najszybszy postęp w inwestycjach. Entu-zjazm oraz śmiałe plany na przyszłość znajdowały pokrycie w możliwościach finansowych. Stan prawny sprzyjał dużej samodzielności w konstrukcji budżetu i zarządzaniu środkami. Gminą kierowała wówczas "Gospodarność" wraz z SLD.
III kadencja (2002-6) - Białołęka, już jako dziel-nica Warszawy traci dotychczasową swobodę plano-wania, zarządzania i dysponowania środkami finan-sowymi. Obecnie ostateczną decyzję w zakresie pla-nów inwestycyjnych dzielnicy oraz jej budżetu podej-muje prezydent miasta. Dzielnicą kieruje PiS wraz z "Gospodarnością", a to oznacza zmianę kursu także w stylu zarządzania.
Chciałbym podzielić się moimi uwagami na temat budżetu inwestycyjnego dzielnicy. W rocznych budżetach trzeciej kadencji było łącznie ok. 500 mln zł, w tym na inwestycje przeznaczono ok. 140 mln zł, tj. 28% - niby nieźle, a co z wykorzystaniem?
Zrealizowanie budżetu inwestycyjnego: 2002 r. - 35%, 2003 r. - 63%, 2004 r. - 92%. Tak wysoki procent wykonania planu w roku 2004 został osiągnięty przy rozliczeniu kwoty ujętej w planie, z pominięciem dodatkowych środków uzyskanych w ciągu roku na inwestycję Van Gogha. Od początku kadencji do końca roku 2004 nie wykorzystano ponad 30 mln zł, które przepadły dla dzielnicy.
W 2005 roku wykonanie za I półrocze wyniosło 22% (brak jeszcze danych za cały rok). Powyższe wskazuje, że w żadnym roku nie zrealizowano w pełni inwestycji ujętych w budżecie.
Można przyjąć, że zrealizowany poziom inwestycji w tej kadencji zamiast 28%, wyniesie 18-20% całego budżetu - w wariancie optymistycznym. Co wpływa na ten stan rzeczy? Jak to tłumaczyć? Kto jest odpowiedzialny? Można powiedzieć, że wszyscy po trochu, nikt do końca. I to pozwala wszystkim czuć się w miarę dobrze, bo zawsze znajdzie się kolejny winny.
Po zmianie mechanizmu zarządzania, nie ma mowy o zmianach w budżecie bez zgody prezydenta Warszawy, który "daje", ale może spowolnić wykonanie inwe-stycji poprzez decyzje, które trafiają z miasta po czasie. Jest pracodawcą, ma wpływ na myślenie i odwagę urzędników poprzez dodatki, premie specjalne itd. Wprowadził reorganizację, która przyczyniła się do wydłużenia procesów decy-zyjnych (powstanie delegatur).
A w dzielnicy? Może brak umiejętności dostosowania do zaistniałych zmian, może brak inicjatywy, kreatywności, należytego, skutecznego zabiegania "w mieście", może rutyna, a może pobłażliwość. Sprawozdanie z wykonania budżetu jest podawane radnym do wiadomości, natomiast nie wymaga uzyskania absolu-torium. Duże inwestycje, niemalże jako zasada - przekraczają znacznie planowane koszty oraz terminy realizacji. Brak systemu rozliczeń osób odpowiedzialnych.
Jaka rysuje się przyszłość? Kadencja 2006-10 zapowiada się jeszcze gorzej. Według wieloletniego programu inwestycyjnego, pieniądze na rozwój dla Białołęki na lata 2006 i 2007 będą stanowiły ok. 16% budżetu dzielnicy. Uzasadnienie urzęd-ników prezydenta: "takie są możliwości miasta".
Co robić? Trzeba informować, dążyć do zmian, szukać wsparcia w innych zarządach dzielnic. Robić wszystko, by dzielnica w większym stopniu zarządzała na swoim terenie. Trzeba próbować metod, które uniemożliwią przepadanie środków przewidzianych na zaplanowane inwestycje, wzmóc zaangażowanie i odpowiedzial-ność wśród urzędników i mieszkańców.
Nie można przyzwalać na opóźnienia inwestycji, źle przeprowadzane przetargi oraz inne błędy w zarządzaniu. Niech zły przykład przygotowywania budowy mostu Północnego nie będzie wzorem do naśladowania.
Widzę też wiele pozytywnych zmian w mojej dzielnicy, ale o tym innym razem.
Andrzej Opolski