Czy reklamy zeszpeciły Legionowo?
26 stycznia 2016
Władze miasta rozpoczęły konsultacje społeczne w sprawie ustalenia kodeksu reklamowego. Pierwsze spotkanie nic w tej kwestii nie rozstrzygnęło. Naprawdę nie ma czego poprawiać?
Może, ale nic nie musi
No właśnie. Ustawa nie nakłada na samorządy obowiązku uchwalania kodeksów reklamowych, a jedynie daje im taką możliwość. Poza centrum dorodne okazy reklamowej dzikiej samowolki są wyraźnie widoczne. Niektóre radne oświadczające na spotkaniu, że problemu właściwie nie ma, nie bywają chyba w okolicach targu, na Sobieskiego czy na Przystanku. Fatalnie wyglądają także nasze drogi wylotowe - Zegrzyńska i Warszawska. Konsultacje społeczne mają zaś odpowiedzieć na pytanie, czy mieszkańcy Legionowa w ogóle widzą potrzebę tego rodzaju uregulowań. Obecni na spotkaniu mieli w tej kwestii zdania podobne:
- Reklamy przeszkadzają chyba wszystkim, którym zależy na estetyce miasta. To jak wygląda Jagiellońska czy Sobieskiego to jest jedna wielka żenada, wstyd dla urzędu, że toleruje takie śmietnisko - mówił pan Igor.
- Cały ten legionowski kram jest w stylu "Wieś tańczy, wieś śpiewa", nie wyłączając festyniarsko oklejonych samochodów - dodawał Roland.
- Szpetne reklamy trzeba ograniczyć, ale ja nie jestem zwolennikiem ścisłych przepisów, które by wprowadzały kary i opłaty. Pieniądze do budżetu niewielkie, a całe mnóstwo zachodu - mówił jeden z uczestników.
- Tutejsi handlarze zrobią awanturę, że albo będą wieszać co chcą i gdzie chcą, albo bezrobocie w powiecie skoczy - ostrzegał inny.
Jest jeszcze inna kwestia. Przeprowadzenie uchwały reklamowej jest i czasochłonne, i kosztowne. Jej przygotowanie wymaga sporządzenia dokładnego studium przestrzennego, którego szacunkowy koszt to kilkadziesiąt tys. zł., sam projekt uchwały wymagałby z kolei zatrudnienia specjalistów. Tyle że, jak mówił Grzegorz Buczek, nie bardzo wiadomo jakich, bo nikt się dotychczas takimi uregulowaniami nie zajmował. Legionowo byłoby więc w tej dziedzinie pionierem, bo w Polsce jeszcze żadna gmina podobnego kodeksu nie opracowywała, choć oczywiście, zwłaszcza władze dużych aglomeracji deklarują taki zamiar.
Porządkować czy nie?
Problem z krzykliwymi, umieszczonymi bez ładu i sensu banerami czy tablicami reklamowymi oczywiście w Legionowie istnieje - temu zaprzeczyć nie można. Inna sprawa, że w centrum miasta nie jest aż tak widoczny. Pozostało tam kilka oaz reklamowej szpetoty, choć nawet do niedawna sztandarowy przykład, czyli sklep "U Adasia" na Jagiellońskiej, zmienił od jakiegoś czasu pstrokate oblicze. Ale już poza centrum dorodne okazy reklamowej dzikiej samowolki są wyraźnie widoczne. Niektóre radne oświadczające na spotkaniu, że problemu właściwie nie ma, nie bywają chyba w okolicach targu, na Sobieskiego, czy na Przystanku. Fatalnie wyglądają także nasze drogi wylotowe - Zegrzyńska i Warszawska.
Zrobią cokolwiek czy nie?
Wiceprezydent Pawlak unikał odpowiedzi na pytanie, czy miasto chce kodeks wprowadzić, czy nie. Mówił, że w tej sprawie chciałby wysłuchać woli mieszkańców i oddać decyzję w ich ręce.
- Spróbujemy przeprowadzić badania ankietowe na reprezentatywnej grupie mieszkańców. Nie wiem, czy przy pomocy ankieterów, czy jakiejś pracowni badań społecznych. Bo bez wyraźnego sygnału od mieszkańców niczego w tej sprawie nie postanowimy - mówił.
Zwracał też uwagę na konieczność zachowania równowagi między koniecznością uporządkowania przestrzeni publicznej, a potrzebami przedsiębiorców, którzy przecież muszą mieć możliwość reklamowania się. Do zachowania równowagi legislacyjnej zachęcał też Buczek:
- Osobiście zastanawiałbym się nad celowością wprowadzania opłat za korzystanie z nośników reklamowych. Może wystarczyłby system kar za niedostosowanie się do opracowanych reguł?
(wk)