W przychodniach brak miejsc
9 lutego 2009
Warszawę opanowały wirusy. Tysiące warszawiaków narzeka na wysoką temperaturę, bóle stawów, gardła i kaszel. W przychodniach brak numerków, szpitale są przepełnione. Czy już mamy do czynienia z epidemią?
- Był poniedziałek. Mąż zadzwonił z pracy informując mnie, że źle się czuje. Po-prosił, żebym zadzwoniła do przychodni i zapisała go na wizytę. Pani w rejestracji oznajmiła mi, że wszystkie terminy do końca tygodnia są już zajęte. Pozostaje nam tylko dzienny dyżur lekarski. A i na ten dostać się jest trudno. Do przychodni dzwo-niłam o 11 rano. Dyżur miał się rozpocząć o 14. Poinformowano mnie, że najlepiej byłoby już teraz przyjść, bo za godzinę również dyżur będzie przepełniony. Pacjen-ci już czekali w kolejce. Trzeba mieć mocne zdrowie, żeby tyle wysiedzieć w przy-chodni w oczekiwaniu na wizytę! W końcu mąż zrezygnował z pomocy lekarskiej i zaczął leczyć się na własną rękę. To co teraz dzieje się w przychodniach jest nie-wyobrażalne - mówi jedna z naszych czytelniczek.
- Faktycznie z taką liczbą pacjentów dawno się już nie zetknęłam. Nie pamię-tam, żeby do przychodni przychodziło jednocześnie tylu chorych. Co chwile spoty-kam się z prośbą o przyjęcie dodatkowego chorego. A mój czas pracy też jest ograniczony. Problem również tkwi w tym, że lekarze też chorują i jest ich niestety coraz mniej, a pacjentów przybywa - mówi internista Hanna Straszak.
- Objawy grypy są typowe: wysoka utrzymująca się gorączka, bóle stawów, katar, kaszel i ból gardła. Lekarz nie przepisze jednak antybiotyku na grypę, po-nieważ lekarstwa te nie działają na wirusy a jedynie na bakterie. Na grypę polecam ogólnodostępne środki na przeziębienie i ciepłą kołdrę. Chorobę trzeba wygrzać. Polecam też domowe, sprawdzone środki typu czosnek, miód, syrop malinowy, herbata z malin, dzikiej róży z cytryną. Ważne jest, aby było nam ciepło. Jeżeli się pocimy, należy często zmieniać ubranie. Nogi powinny być w cieple. Na katar naj-lepsze są inhalacje z naparów ziół z dodatkiem olejków eterycznych - dodaje pani doktor.
Niestety często jesteśmy sami sobie winni. Mało kto szczepi się na grypę - a to ważny element całej układanki. Bo nawet jeśli zostaniemy zaatakowani przez wi-rus, chorobę przejdziemy o wiele łagodniej. Grypa stanowi jednak mały procent wszystkich zachorowań. W większości przypadków są to zwykłe infekcje wirusowe lub grypopodobne.
Stres, wieczny pośpiech, przegrzanie organizmu, zanieczyszczenie środowiska i zła dieta. To wszystko sprawia, że stajemy się mniej odporni na wirusy.
Agnieszka Pająk-Czech